Co drugi napad na bank - we Włoszech
Aż połowa wszystkich napadów na banki na terenie Unii Europejskiej ma miejsce we Włoszech - pisze dziennik "La Repubblica" powołując się na raport na temat bezpieczeństwa banków, opracowany przez kilka central związkowych.
Pierwsza połowa tego roku była w Italii pod tym względem rekordowa - zanotowano 1565 napadów.
Gazeta podkreśla, że statystyki budzą ogromny niepokój: podczas gdy w innych państwach UE liczba napadów na banki spada, we Włoszech rośnie. W porównaniu z pierwszą połową 2006 roku w pierwszych sześciu miesiącach tego roku była ona wyższa o 26 procent. W sumie w 2774 napadach w roku ubiegłym zrabowano 56 milionów euro.
Jedyną pocieszającą wiadomością jest to, że spada średnia wysokość łupu, wynoszonego przez złodziei; wynosi ona obecnie około 20 tysięcy euro.
Najwięcej napadów miało miejsce w 2006 roku w Lombardii ze stolicą w Mediolanie (640) i w Emilii Romanii (399). Na trzecim miejscu jest stołeczny region Lacjum (314), na czwartym Sycylia, gdzie zanotowano 274 takie przestępstwa.
Sporządzono również swoisty portret typowego napastnika: coraz częściej dopuszczają się tego nie "profesjonaliści", ale przypadkowi desperaci "w nagłej potrzebie". Aż w 83 procent przypadkach napadu dokonuje jedna lub dwie osoby.
"La Repubblica" podkreśla, że prezes grupy bankowej Unicredit Alessandro Profumo występując w minioną środę przed komisją finansów Izby Deputowanych mówił o poważnym kryzysie w związku z plagą takich incydentów we Włoszech.
Rzymski dziennik znalazł również swoistego rekordzistę - kasjera z miasta Ferrara Stefano Bellettatiego, który w ciągu 11 lat pracy w bankach przeżył dziewięć napadów. Jako działacz związkowy powiedział on gazecie, że winę za taki stan rzeczy ponoszą przede wszystkim same banki, które oszczędzają na kosztach bezpieczeństwa.