"Co łaska" za opłatek

Święta. Szaleństwo zakupów. Polacy, otoczeni dobiegającymi zewsząd dźwiękami kolęd - w oficjalnym języku polskim i prawie oficjalnym dialekcie angielskim - dokonują pospiesznych wyborów nie zawsze trafionych prezentów.

Pchając wypełniony koszyk przez zatłoczony deptak hipermarketu, przebija się wśród rodaków zwiastun świąt: aniołek z opłatkami.

Po ile anioł, a po ile opłatki?

Dorabiający najczęściej do studiów aniołek otrzymuje od 3 do 5 zł za godzinę maszerowania po hipermarkecie . Ta dolna granica najczęściej występuje w mniejszych miastach, takich jak Olkusz czy Tychy, w których aniołkom oferuje się za godzinę pracy 3,6 zł. Dziennie taki aniołek pracuje 8-10 godzin.

Producent opłatków proponuje też rozwiązanie alternatywne: prowizja od sprzedaży. W Tychach jest to 80 gr za jedno sprzedane opakowanie, w Olkuszu - 40 gr za duże i 20 gr za małe opakowanie.

Reklama

- Ludzie chętnie kupują od nas. Oszczędzają czas - opowiada studentka Akademii Pedagogicznej w Krakowie, dorabiająca przed świętami jako aniołek z opłatkami. - Czasem tylko pytają, czy są poświęcone. No to mówię, że tak. Mam udział w zyskach. Im więcej sprzedam, tym lepiej dla mnie - dodaje studentka.

Za paczkę opłatków ludzie płacą najczęściej od 2 do 5 złotych. Przez kilka dni spędzonych w hipermarkecie w okresie przedświątecznym można zarobić 400-500 zł.

A ile może na opłatkach zarobić ich producent? Zważywszy na średnią detaliczną cenę za opakowanie 2-5 zł, od czego czasem trzeba odliczyć pośrednika w postaci sprzedawcy, opłatkowy biznes może być całkiem opłacalny.

Gospodarstwo rolne Wyższego Seminarium Duchownego w Błoniu koło Tarnowa jest w stanie wyprodukować na potrzeby świątecznego sezonu od 130 - 150 tys. kompletów opłatków.

Między sacrum a profanum

Opłatek należy w Polsce do sfery sacrum - jest jak świętość. Bez niego nie ma świąt. Na ten niewielki kawałek upieczonej mąki z wodą corocznie wydajemy co najmniej 26 mln zł. O tę kwotę niektórzy zaczęli konkurować z dotychczasowym monopolistą w dostarczaniu opłatków na rynek - Kościołem katolickim.

Zaczęła się walka, w której stronami są duchowość i finanse. Kościół zwalcza dreptające po hipermarketach aniołki, wyjaśniając wiernym i mniej wiernym, że sprzedawane z koszyka opłatki nie mają "mocy prawnej", gdyż nie są poświęcone.

Dla wielu zapracowanych Polaków wybranie się po tę podstawę kolacji wigilijnej do kościoła może być zbyt absorbujące. Korzystają więc z dostępności towaru sklepie... A zyski kościoła maleją.

Opłatki trafiają też pod strzechy za sprawą tzw. opłatkowych oszustów, którzy korzystając z podrobionych zezwoleń kościelnych lub instytucji charytatywnych prowadzą handel obnośny po domach. Proceder taki - w ramach przedświątecznej szarej strefy - może przynieść nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych zysku...

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: łaska | laska | szaleństwo zakupów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »