Co to znaczy "tani lot"?

Złoty jest bardzo mocny. Dla Polaków wybierających się na wakacje za granicę to dobra wiadomość, bo oznacza tańsze bilety lotnicze. Jest jednak jedno "ale". Ceny biletów winduje do góry drogie paliwo. Czy można więc ciągle tanio lecieć np. za Atlantyk?

Złoty jest bardzo mocny. Dla Polaków wybierających się na wakacje za granicę to dobra wiadomość, bo oznacza tańsze bilety lotnicze. Jest jednak jedno "ale". Ceny biletów winduje do góry drogie paliwo. Czy można więc ciągle tanio lecieć np. za Atlantyk?

Wielu Polaków marzy o podróży w tropiki, nad Morze Karaibskie, do Ameryki Południowej czy do USA. I coraz więcej linii lotniczych nam to umożliwia. Co więcej, ceny biletów nie są już tak horrendalnie wysokie jak kilka lat temu. Wszystko dzięki większej ofercie przewozowej czy rozwojowi tanich linii lotniczych, które umożliwiają nam tani dowóz do dużych centrów przesiadkowych w Londynie, we Frankfurcie czy w Amsterdamie. Obecnie za przelot w dwie strony z Europy do Ameryki Północnej możemy zapłacić nawet poniżej 2 tys. zł, a do Ameryki Południowej niewiele ponad 2 tys. zł. Duża w tym zasługa złotego, który w ostatnim roku umocnił się w stosunku do dolara o prawie 25 proc., a w stosunku do euro o ponad 10 proc.

Reklama

Nad liniami lotniczymi jednak zbierają się czarne chmury. Wielu mniejszych przewoźników wykańcza silna konkurencja (z punktu widzenia pasażerów jest bardzo korzystna) czy spowalniające gospodarki krajów rozwiniętych.

Drogie paliwo bije w linie lotnicze

Linie lotnicze na całym świecie mają sporo zmartwień, ale jednym z najpoważniejszych jest drożejące w szaleńczym tempie paliwo lotnicze. Cena baryłki ropy przekroczyła już 135 dol., cena paliwa lotniczego kształtuje się na poziomie bliskim 1300 dol. za tonę, czyli o 90 proc. więcej niż rok temu! Najbardziej uderza to w linie lotnicze rozliczające się w dolarach, czyli np. amerykańskie. Ale linie europejskie też dotkliwie odczuwają rosnące koszty paliwa, a mocne euro (czy złoty w przypadku LOT-u) tylko trochę rekompensuje wzrost cen surowca. - Polityka większości linii jest taka, aby podnosić opłaty paliwowe, a tak długo, jak to możliwe, nie podwyższać samych taryf. Koszty paliwa dla tradycyjnych przewoźników to z reguły około 30-40 proc. ogółu kosztów, z kolei dla niektórych tanich linii to nawet 50 proc. - mówi Marek Sławatyniec, dyrektor polskiego oddziału firmy Aviareps SA, która reprezentuje w Polsce kilkanaście linii lotniczych.

Coraz to nowe linie ogłaszają podwyżki. Niedawno Air France ogłosiło 17. podwyżkę cen biletów z tego powodu. Całkowita opłata paliwowa na długich trasach w jedną stronę wynosi tam 101 euro. Francuska linia nie jest w tym odosobniona. W ostatnich miesiącach uczyniły tak już m.in. British Airways, Lufthansa czy amerykańskie United Airlines.

W zeszłym miesiącu szef Delty Richard Anderson mówił, że wszystkie amerykańskie linie lotnicze powinny podnieść ceny biletów o 15-20 proc., żeby zrównoważyć rosnące ceny paliw. I rzeczywiście tak robią. Amerykańskie linie dotyka nie tylko drożyzna na rynku paliw, ale też spowalniająca amerykańska gospodarka. American Airlines ogłosiło niedawno, że zamierza wprowadzić wynoszącą 15 dol. opłatę za odprawę pierwszego bagażu, chce obciąć część połączeń krajowych i być może zwolnić tysiące pracowników. Wcześniej niektóre linie wprowadziły opłatę za drugi nadawany bagaż.

Powstaje kluczowe pytanie: czy mimo drogiego paliwa można ciągle znaleźć bilety lotnicze w miarę przystępnej cenie?

Zdaniem Marka Sławatyńca, do tej pory taryfy lotnicze w Polsce były w miarę stabilne.

- Podwyżki ograniczała silna konkurencja i umacniająca się złotówka - mówi Sławatyniec.

Lecimy tanio za Atlantyk

Tani dolar, silny złoty? To chyba najlepiej wybrać się do USA. Niektórych zniechęcają do tego przepisy wizowe i formalności przy ich załatwianiu, ale później niskie ceny mogą zrekompensować wcześniejsze niewygody. Problem w tym, że im bliżej do terminów wakacyjnych, tym bilety lotnicze są droższe. Sporo więc trzeba się naszukać, żeby znaleźć naprawdę atrakcyjne oferty lotów. Jednak warto wiedzieć, że część linii lotniczych często stosuje niższe taryfy promocyjne, gdy zbliża się termin odlotu danego samolotu. Wszystko po to, aby zapewnić maksymalne obłożenie rejsów.

Dla osób nielubiących przesiadek chyba najlepszą alternatywą pozostają Polskie Linie Lotnicze LOT - jedyna rejsowa linia, która wykonuje bezpośrednie loty do USA. W promocji bilety na czerwiec (Warszawa - Nowy Jork) możemy kupić od około 2,2 tys. zł w dwie strony (z czego ponad 700 zł to opłaty dodatkowe). Bilet na sierpień w obie strony wraz ze wszystkimi opłatami w LOT kosztuje od 2850 zł. To sporo, ale podobne ceny oferują konkurencyjne europejskie linie.

Dość atrakcyjne cen na czerwcowe loty oferuje też British Airways - za bilet w dwie strony z Warszawy do Nowego Jorku zapłacimy niecałe 2,2 tys. zł. Z kolei w Lufthansie - około 2250 zł. Jeśli chcielibyśmy lecieć w sierpniu, u obu przewoźników zapłacimy już więcej - w Lufthansie minimalnie około 2716 zł, w BA - jeszcze więcej, dopiero na przełomie sierpnia i września dostaniemy loty za niecałe 2,2 tys. zł.

Ale jeśli dobrze poszukamy, to możemy też trafić naprawdę tanie oferty. KLM oferuje na przykład przelot do Chicago już od 1719 zł, a na trasie Warszawa - Waszyngton nieco ponad 1600 zł! Jedyny kłopot to dwie przesiadki w czasie podróży. Bardzo dobre ceny w czerwcu oferuje też Air France. Francuski przewoźnik ma loty z Warszawy przez Paryż do Nowego Jorku już za niecałe 1800 zł, a do Chicago za niecałe 1900 zł.

Tanio też może być, jeśli lecimy np. z Wielkiej Brytanii. Z linią Virgin Atlantic bilet powrotny na trasie Londyn Heathrow - Nowy Jork zapłacimy od 319 funtów, czyli zaledwie 1400 zł. Do Los Angeles polecimy już od 389 funtów (nieco ponad 1700 zł). Co ciekawe, w cenie tej ponad dwie trzecie stanowią wszelkiego rodzaju opłaty (także paliwowe) oraz podatki, a tylko jedną trzecią taryfa.

Dobrą wiadomością dla pasażerów podróżujących na trasach atlantyckich jest to, że rynek jest coraz bardziej konkurencyjny, a to dlatego, że UE i USA częściowo już zliberalizowały loty pomiędzy swoimi terytoriami. Od końca marca obowiązuje umowa, zgodnie z którą linie lotnicze z UE mogą swobodnie latać z każdego unijnego portu lotniczego do USA i odwrotnie - linie amerykańskie na każde lotnisko w Europie. Wcześniej to narodowi przewoźnicy mieli monopol na loty pomiędzy danym krajem europejskim a USA. Otwarcie nieba zdaniem ekspertów przynosi już pierwsze rezultaty. Według Daniela Calleja Crespo, dyrektora ds. lotnictwa w Komisji Europejskiej, tego lata oczekiwany jest 8-proc. przyrost liczby pasażerów na trasach Unia - USA. Aż 20-proc. przyrost lotów transatlantyckich odczuje londyńskie lotnisko Heathrow.

To dlatego coraz łatwiej będzie nam korzystać nie tylko z europejskich, ale i amerykańskich linii lotniczych, takich jak Delta, Continental, American Airlines czy United Airlines. A te też oferują atrakcyjne promocje. Przykładowo United Airlines oferuje loty Londyn - Nowy Jork w obie strony już od około 625 dol. (około 1350 zł), a na trasie Nowy Jork - Frankfurt od około 670 dol. (1450 zł). W tym przypadku widać ewidentne korzyści z taniej amerykańskiej waluty.

A może cieplejsze kraje?

Łatwiej dostępne dla Polaków są też cieplejsze kraje Ameryki Środkowej i Południowej. Loty tam oferują przewoźnicy europejscy (z przesiadką w Londynie, Paryżu, Madrycie czy we Frankfurcie), amerykańscy (szczególnie do krajów Ameryki Centralnej). Przykładowo Iberia ma w czerwcu loty z Warszawy do Sao Paulo w Brazylii za nieco ponad 3 tys. zł, z kolei do kurortu Cancun polecimy za nieco ponad 3200 zł (przesiadka w Madrycie). Tańsze połączenie z Warszawy oferuje holenderski KLM - w czerwcu i w lipcu do Sao Paulo i z powrotem już od 2760 zł. Oczywiście z przesiadką w Amsterdamie.

Ale może warto trochę pokombinować? Jeśli znajdziemy tanie połączenie do Madrytu, to stamtąd do Ameryki Południowej bilety są dużo tańsze. Jeśli kupimy lot w Iberii na trasie Madryt - Sao Paulo czy na trasie Madryt - Rio de Janeiro, to zapłacimy już od 480 euro, czyli nieco ponad 1630 zł!

Często warto poszukać lotów przez wyszukiwarki internetowe (np. Aero.pl, Flysiesta.pl), które pomogą nam dobrać optymalne połączenia. Jeśli nie zależy nam na konkretnym terminie podróży, warto wtedy czatować na promocje, które często pojawiają się w miarę zbliżania się terminu odlotu. Na przykład obecnie linie Air Condor oferują loty z Frankfurtu do Salvador de Bahia czy Recife w Brazylii za blisko 430 euro w dwie strony, czyli niecałe 1500 zł.

Czy nas stać na dalekie podróże?

Bilet lotniczy w rejon Karaibów za 2-3 tys. zł dla wielu Polaków jest wciąż nieosiągalny. Trzeba pamiętać, że nie wystarczy gdzieś polecieć, trzeba też mieć pieniądze na noclegi czy jedzenie na miejscu. Kupując w biurze podróży wycieczkę na dwa tygodnie do Meksyku, Dominikany czy na Kubę, zapłacimy od 3-4 tys. zł. Ale z opcją all inclusive w luksusowym hotelu ceny mogą sięgać i kilkunastu tysięcy złotych. A na to stać tylko nielicznych.

Ale jeśli popatrzeć ze statystycznego punktu widzenia, to nasza sytuacja jest dużo lepsza niż jeszcze kilka lat temu. Nie dość, że złoty jest mocniejszy o prawie 30 proc. w stosunku do euro i aż o 45 proc. w stosunku do dolara w porównaniu z sytuacją sprzed czterech lat, to jeszcze nasze zarobki brutto w tym czasie wzrosły średnio o 28 proc. (średnia płaca brutto w całej gospodarce w I kw. sięgnęła prawie 2984 zł), z czego w ostatnim roku zanotowały wzrost o ponad 10 proc.

Wykonajmy więc proste obliczenie. Ile biletów lotniczych wartych - powiedzmy - 500 dol. mogliśmy kupić cztery lata temu, a ile teraz? W I kw. 2004 r. przeciętny Polak zarabiał brutto 2332 zł, co dawało netto około 1590 zł. Po przeliczeniu na złote bilet za 500 dol. kosztował w maju 2004 r. około 1970 zł. Czyli za jedną pensję można było kupić mniej więcej 0,8 biletu lotniczego. W I kw 2008 r. (GUS nie ma jeszcze nowszych danych uwzględniających całą gospodarkę, a nie tylko sektor przedsiębiorstw) przeciętny Polak zarabiał już brutto 2984 zł, czyli netto około 2123 zł. Jeśli weźmiemy pod uwagę obecny kurs dolara na poziomie około 2,2 zł, to okaże się, że po przeliczeniu bilet lotniczy warty 500 dol. kosztuje 1100 zł. Za jedną pensję będziemy więc w stanie kupić bilet nie tylko dla siebie, ale i prawie w całości sfinansujemy bilet dla drugiej osoby. Nieco mniej spektakularny, ale i tak robiący wrażenie wynik wyjdzie w przypadku rozliczeń w euro. I gdyby jeszcze nie te okropnie drogie paliwo...

*podane ceny aktualne na 26 maja

INTERIA.PL/GW
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »