Coraz więcej sporów rządu z Brukselą
Polsce grożą kary finansowe za każdy dzień zwłoki w niewdrożeniu prawa UE. Komisja domaga się zmiany zasad opłat rejestracyjnych samochodów używanych. W najbliższych miesiącach mogą być wszczęte kolejne postępowania.
W tym tygodniu nad Warszawą po raz kolejny zawisło widmo postępowania przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu. Komisja Europejska zarzuciła Polsce niedostosowanie prawa krajowego w uregulowaniach dotyczących oceny wpływu inwestycji infrastrukturalnych na środowisko naturalne. Z powodu wadliwej ustawy Polska musiała poprawić 29 projektów realizowanych z unijnego Funduszu Spójności na kwotę około 600 mln euro. To pierwszy etap procedury, która może zakończyć się przed unijnym Trybunałem w Luksemburgu. Polska powinna uporać się z odpowiedzią w ciągu miesiąca. Rząd miała czas do końca czerwca, by przesłać dodatkową dokumentację do projektów zatwierdzonych warunkowo w 2004 roku, które były realizowane z Funduszu Spójności.
Komisja ostrzega Warszawę
Przed dwoma dniami Komisja podjęła decyzję o przesłaniu Polsce i Finlandii formalnego żądania zmiany obowiązujących w tych państwach zasad opodatkowania rejestracji samochodów. W Polsce sposób naliczania podatku rejestracyjnego prowadzi do wyższego opodatkowania używanych samochodów sprowadzonych z innych państw członkowskich. Przepisy te nie są zgodne z art. 90 Traktatu WE, który stanowi, że żadne państwo członkowskie nie nakłada bezpośrednio lub pośrednio na produkty innych państw członkowskich podatków wewnętrznych jakiegokolwiek rodzaju wyższych od tych, które nakłada bezpośrednio lub pośrednio na podobne produkty krajowe.
Powyższe wnioski przyjmują formę uzasadnionych opinii przewidzianych w art. 226 Traktatu Wspólnot Europejskich, stanowiąc drugi etap postępowania w sprawie naruszenia przepisów. Jeżeli Komisja nie uzyska satysfakcjonujących odpowiedzi od państw członkowskich, może przekazać sprawy do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Komisja wysłała również list do polskiego rządu nakazujący zaprzestanie wymogu przeprowadzania specjalnych kontroli technicznych, którym podlegają przed rejestracją tylko używane samochody, sprowadzane z zagranicy.
Zdaniem Komisji Europejskiej jest to przeszkoda w rejestracji sprowadzanych z zagranicy aut, a zatem - łamanie swobody przepływu towarów w Unii Europejskiej. Wymogu takich kontroli polskie prawo nie przewiduje bowiem w stosunku do identycznych samochodów, które już były zarejestrowane w Polsce - tłumaczą unijni urzędnicy.
71 postępowań wytoczyła już przeciwko Polsce Komisja Europejska
Polska ma dwa miesiące na odpowiedź - jeśli Komisja Europejska uzna ją za niewystarczającą, skieruje sprawę do unijnego Trybunału w Luksemburgu. Decyzja o wysłaniu listu, która zapadła kilka dni temu, stanowi drugi etap postępowania w tej sprawie - pierwsze ostrzeżenie otrzymaliśmy jeszcze w lipcu 2005 roku. Postępowanie zostało wtedy wszczęte na wskutek wielu skarg na polskie ustawodawstwo, które wprowadza surowsze warunki w przypadku rejestracji używanych samochodów sprowadzonych z zagranicy niż w przypadku samochodów ponownie rejestrowanych w kraju.
To już nie pierwsze tego typu postępowanie wyjaśniające dotyczące niewykonywania zobowiązań traktatowych, które w ostatnich miesiącach wszczęła Komisja Europejska przeciwko Polsce, które może mieć swój finał przed Trybunałem w Luksemburgu. Z danych Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej wynika, że obecnie toczy się przeciwko Polsce aż 71 postępowań formalnych, wszczętych w trybie art. 226 Traktatu Akcesyjnego. Dotyczą one m.in. opóźnień w obszarze prawa energetycznego, telekomunikacyjnego, ochrony środowiska, gospodarki morskiej, podatków, uznawania kwalifikacji i innych.
Groźba nie po raz pierwszy
Wszczęcia procedur wyjaśniających możemy spodziewać się m.in. w przypadku prawa farmaceutycznego, transportu czy weterynarii. Ciągle nierozwiązanym problemem pozostaje również Europejski Nakaz Aresztowania, którego Polsce nie udało się ostatecznie wdrożyć.
Nie wiadomo jeszcze, jak zakończy się postępowanie przeciwko Polsce w sprawie Unicredit. 19 lipca 2006 roku na ostatnim posiedzeniu przed wakacjami Komisja ma podjąć decyzję, czy kontynuować postępowanie przeciwko Polsce wszczęte w związku z blokowaniem fuzji banku Pekao i Banku BPH.
Wszystko zależy od tego, co postanowi komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, która miała za złe polskiemu rządowi blokowanie fuzji Pekao - Banku BPH, zatwierdzonej przez KE w październiku 2005 r., wraz z wydaniem zgody na fuzję właścicieli tych banków - Unicredit i HVB.
Neelie Kroes uważa, że blokując fuzję, Polska wkroczyła w uprawnienia KE jako unijnego urzędu antymonopolowego, który ma w UE wyłączną kompetencję do zatwierdzania tego rodzaju połączeń.
art. 226 Traktatu Wspólnot Europejskich - Jeżeli dane państwo nie zastosuje się do opinii w terminie określonym przez Komisję, może ona skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości
Czy sankcje są realne
Mimo że w zakresie niedostosowania prawa do wymogów UE nie odstajemy od średniej europejskiej, zdaniem ekspertów procedury wyjaśniające wszczęte przez Komisję Europejską należy traktować bardzo poważnie. Przekonało się o tym już kilka państw członkowskich, które za swoją opieszałość musiały zapłacić wysokie kary finansowe. W tym roku za swoją opieszałość została ukarana Francja. Komisja obliczyła, że dwuletnia zwłoka we wdrożeniu unijnych zmian w kodeksie cywilnym będzie ją kosztować 31 tys. 400 euro za każdy dzień.
Poważnie zagrożenie sankcjami finansowymi ze strony UE traktuje prof. Artur Nowak-Far z warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Jego zdaniem Komisja może skarżyć dany kraj przed Trybunałem Sprawiedliwości o łamanie prawa wspólnotowego, bo każda dyrektywa musi być wdrożona w określonym terminie. ETS może powstrzymać się od wymierzania sankcji finansowych i wydać wyrok o łamanie prawa. Później i tak można nałożyć na państwo karę, za każdy dzień zwłoki i łamanie prawa wspólnotowego.
Profesor Nowak zwraca również uwagę na ewentualne szkody natury politycznej.
- Polska znajduje na tzw. board - tablicach z wynikami, tworzonymi na potrzeby Komisji. Jest tam informacja, że nie wdrożyliśmy określonych dyrektyw. Państwo staje się mało wiarygodne, a jeżeli czegoś żąda, np. w dziedzinie rynku wewnętrznego, może spotkać się ze stanowczym veto innych krajów. To jest koszt, który nie zawsze jest dostrzegany, ale powinniśmy o nim pamiętać jako o konsekwencji łamania nakazów - mówi profesor.
Zdaniem dr. Filipa Grzegorczyka z Instytutu Kościuszki - niedostosowanie prawa polskiego do jakiejkolwiek dyrektywy wspólnotowej, w tym np. wspólnotowych regulacji farmaceutycznych, wywołać może podobne konsekwencje, tj. sankcje finansowe nałożone przez Wspólnotę na państwo członkowskie oraz odpowiedzialność odszkodowawczą państwa członkowskiego względem jednostki.
- W tym drugim przypadku odpowiedzialność państwa zasadniczo wchodzi w grę, jeśli nastąpiło uszczuplenie praw jednostki wynikające z nieimplementowania lub błędnego implementowania przepisów dyrektyw - mówi F. Grzegorczyk.
W praktyce oznacza to że, np. przedsiębiorca, który ma określone prawo przyznane dyrektywą, a nie ma tego prawa w myśl krajowego porządku prawnego, może pozwać państwo członkowskie o odszkodowanie. W związku z tym, wydaje się, że brak implementacji na szeroką skalę może narazić Skarb Państwa na spore wydatki.
Tomasz Pietryga,
Współpraca: Paweł Kozyra