Członkostwo Polski w UE - próba bilansu

Fundusze strukturalne i otwarte granice to niejedyne korzyści, za które można cenić członkostwo w Unii Europejskiej. Dla gospodarki nieporównanie ważniejszy jest rynek wewnętrzny.

  • Członkostwo w UE popiera aż 92 proc. Polaków. Przeciw jest zaledwie 5 proc., a 3 proc. nie ma zdania - wynika z sondażu CBOS z czerwca 2022 r.
  • Dla Polski to już czwarta perspektywa finansowa UE. W rozdaniu funduszy unijnych na lata 2021-2027 dostaniemy 76 mld euro na Politykę Spójności
  • Opinia publiczna nie docenia wagi unijnego rynku wewnętrznego dla trwałego i długofalowego rozwoju gospodarczego

Członkostwo w UE popiera aż 92 proc. Polaków. Przeciw jest zaledwie 5 proc., a 3 proc. nie ma zdania - wynika z sondażu CBOS z czerwca 2022 r. Jesteśmy więc narodem euroentuzjastów. Poparcie to wynika z dostrzegania dwóch najbardziej ewidentnych pożytków: swobody podróżowania bez kontroli granicznych oraz potężnych inwestycji publicznych, na które naszego kraju nie byłoby stać, gdyby nie unijne fundusze. Według danych Ministerstwa Finansów od początku członkostwa w UE (czyli od 2004 r.) do końca grudnia 2022 r. Polska wpłaciła do unijnego budżetu ponad 77,2 mld euro. W tym samym okresie otrzymała z niego ponad 232 mld euro. Rachunek wychodzi więc zdecydowanie na plus.

Polityka Spójności daje największe finansowe wsparcie

Reklama

Największy zastrzyk środków, bo około dwóch trzecich, pochodzi z Polityki Spójności. Na pozostałą część składa się głównie Wspólna Polityka Rolna. Oba te strumienie stanowią blisko 97 proc. wszystkich transferów z UE. Celem Polityki Spójności jest niwelowanie dysproporcji między regionami, przeciwdziałanie zacofaniu regionów znajdujących się w niekorzystnej sytuacji oraz promowanie zrównoważonego rozwoju terytorialnego. Obejmuje ona projekty realizowane ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR), Europejskiego Funduszu Społecznego (EFS), Funduszu Spójności (jego beneficjentami są państwa członkowskie, których PKB jest niższe niż 90 proc. średniej w UE) oraz Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST).

Fundusze europejskie wspierają przede wszystkim rozwój infrastruktury, ale także konkretne projekty w dziedzinie edukacji, rozwoju zawodowego i przedsiębiorczości. Z dofinasowaniem unijnym powstało prawie pół miliona miejsc pracy, a nakłady inwestycyjne wzrosły niemal o jedną czwartą - wynika z raportu Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej pt. "Wpływ polityki spójności na rozwój społeczno-gospodarczy Polski i regionów w latach 2004-2020". Łącznie, do końca 2020 r., na inwestycje przeznaczono prawie 518 mld złotych pozyskanych z UE. Autorzy raportu podkreślają, że realizacja Polityki Spójności przyczyniła się do zmniejszenia dystansu Polski względem średniego poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego krajów UE-27. W latach 2004-2020 dystans ten, według PKP per capita, zmalał o 24,2 pkt. proc., z czego blisko 16 proc. dzięki Polityce Spójności. Fundusze unijne pozwoliły także zahamować proces negatywnego zróżnicowania wewnętrznego w Polsce. Zawdzięczamy to silniejszemu oddziaływaniu funduszy spójnościowych w województwach uboższych niż w tych lepiej rozwiniętych, a także kierowaniu do tych regionów największych alokacji w przeliczeniu na mieszkańca.

Dla Polski to już czwarta perspektywa finansowa UE

Dla Polski to już czwarta perspektywa finansowa UE. W rozdaniu funduszy unijnych na lata 2021-2027 dostaniemy 76 mld euro na Politykę Spójności, w tym 3,8 mld euro z Funduszu na rzecz Sprawiedliwej Transformacji. W poprzedniej siedmioletniej perspektywie finansowej Polsce przypadło 105,8 mld euro, z czego aż 72,9 mld euro na Politykę Spójności oraz 28,5 mld euro na Wspólną Politykę Rolną. Największym wsparciem cieszyły się projekty z zakresu rozwoju infrastruktury podstawowej (infrastruktura transportowa, energetyka, ochrona środowiska, infrastruktura społeczna). W większości polskich województw wydatki na tę kategorię stanowiły ok. 60 proc. ogółu środków. Pozostałe środki przeznaczano na bezpośrednie wsparcie sektora produkcyjnego, w tym na dotacje i pożyczki inwestycyjne dla MŚP oraz na rozwój zasobów ludzkich. W 2020 r. nakłady brutto na środki trwałe sektora instytucji rządowych i samorządowych wynosiły 104,4 mld zł, z czego niemal 40,5 proc. stanowiły inwestycje współfinansowane ze środków unijnych.

Poza dążeniem do konwergencji z państwami "starej" Unii, Polityka Spójności oddziałuje na rynek pracy. MFiPR szacuje, że jedna ósma (około 2,1 pkt. proc.) przyrostu wskaźnika zatrudnienia w okresie 2004-2020 była efektem realizacji inwestycji współfinansowanych z funduszy unijnych. W samym, pandemicznym przecież, roku 2020 stopa bezrobocia była o około 0,9 pkt. proc. niższa niż w scenariuszu bez środków unijnych.

Od strony podażowej otrzymane środki sprzyjały zwiększeniu potencjału produkcyjnego gospodarki. Było to możliwe dzięki wielkim inwestycjom publicznym, a ponadto dzięki wzrostowi wydajności pracy, który wpłynął na wzrost zdolności produkcyjnych całej gospodarki. W całym okresie 2004-2020 wydajność pracy w Polsce w relacji do średniej unijnej wzrosła z 61,6 proc. do 81,6 proc. Z dobrej koniunktury korzystały także przedsiębiorstwa niebędące bezpośrednio beneficjentami Polityki Spójności. Zwiększały one bowiem nakłady inwestycyjne w celu podniesienia swoich mocy wytwórczych w odpowiedzi na rosnący popyt. W sektorze prywatnym w 2020 r. nakłady brutto na środki trwałe wyniosły 386,3 mld zł i były ponad dwukrotnie wyższe niż w 2004 r. MFiPR szacuje, że środki z Polityki Spójności miały w tym swój udział na poziomie około 24 proc. (74,3 mld zł). Jednocześnie jednak średnioroczna stopa inwestycji, odzwierciedlająca udział nakładów brutto na środki trwałe w PKB, w okresie 2004-2020 była w Polsce niższa (19,6 proc.) niż unijna średnia (21,7 proc.) i najniższa w regionie.

Środki spójnościowe, poprzez stymulowanie popytu inwestycyjnego, wpływają na wzrost dochodów i popyt konsumpcyjny, przyczyniając się w rezultacie do wzrostu PKB. Z raportu MFiPR wynika, że w latach 2004-2020 Polska osiągnęła drugi - po Irlandii - największy skumulowany wzrost PKB wśród państw członkowskich UE. Od momentu przystąpienia do Wspólnoty polska gospodarka urosła o 84,6 proc., podczas gdy średni skumulowany wzrost w UE-27 wyniósł 18,2 proc. Stosunkowo wysoki wzrost gospodarczy notowany w Polsce w okresie 2004-2020 (średniorocznie 3,7 proc. wobec 1,0 proc. w UE-27) był jednak tylko w relatywnie niewielkim stopniu rezultatem absorbcji funduszy unijnych. Ściślej mówiąc, około 8,4 proc. tego średniorocznego wzrostu przypisuje się realizacji przedsięwzięć współfinansowanych z funduszy unijnych. Podobnie rzecz ma się, gdy patrzymy na stosunek polskiego PKB per capita do średniej UE-27: wprawdzie wzrósł on istotnie, bo z 51,5 proc. w 2004 r. do 75,7 proc. w 2020 r., ale według obliczeń MFiPR środki z Polityki Spójności zwiększyły ten wskaźnik tylko o 3,8 pkt. proc.

Bez UE nasz PKB byłby niższy

Skąd więc bierze się gros tego wzrostu? Saldo transferów między budżetem UE a budżetem Polski nie odzwierciedla w pełni skali profitów gospodarczych wynikających z członkostwa w UE. Te tkwią w dostępie do jednolitego rynku europejskiego. Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego nasz PKB per capita według parytetu siły nabywczej byłby o blisko jedną trzecią niższy niż gdybyśmy nie weszli do UE, a polski PKB w ujęciu globalnym stanowiłby tylko 60 proc. średniej unijnej, gdyby Polska nie należała do Wspólnoty. To, że tak nie jest, zawdzięczamy swobodnemu przepływowi towarów, usług, osób i kapitału w ramach UE. Pozwolił on na eliminację ceł i kontroli przepływu kapitału, na swobodę podejmowania pracy w państwach członkowskich i na transgraniczne świadczenie usług. Otworzyło to przed polskimi producentami i usługodawcami nowe rynki zbytu, ułatwiło prowadzenie interesów za granicą, a jednocześnie zachęciło obcych inwestorów do lokowania w Polsce bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Poziom skumulowanych BIZ, które na koniec 2021 r. napłynęły z państw UE do Polski, wyniósł 211 mld euro. Można jednak ubolewać, że w tym samym roku wielkość polskich BIZ w państwach należących do jednolitego rynku europejskiego była relatywnie niewielka i wynosiła 15,5 mld euro.  

Napływ kapitału umożliwił modernizację polskiej gospodarki, zwiększenie jej konkurencyjności oraz włączenie polskich producentów do globalnych łańcuchów wartości. Aż 78 proc. eksporterów ankietowanych w ubiegłym roku przez Polski Instytut Ekonomiczny deklaruje, że przynależność do UE daje im lepszą pozycję konkurencyjną. Szacuje się, że w Polsce przybyło nawet 3,5 mln miejsc pracy dzięki popytowi państw unijnych na towary i usługi zawierające polską wartość dodaną. Polski biznes zyskał szansę na zbudowanie przewag konkurencyjnych i korzyści skali. Od momentu akcesji nasz eksport towarów do UE wzrósł pięciokrotnie, a eksport usług - prawie dziewięciokrotnie. Niemal jedna czwarta polskiego PKB zależała bezpośrednio (popyt finalny państw UE) lub pośrednio (eksport polskiej wartości dodanej poza UE) od UE.

Jednocześnie tempo wzrostu gospodarczego Polski w okresie 2003-2020 wynosiło średniorocznie 3,6 proc., przy czym udział w jednolitym rynku odpowiadał za ponad połowę (1,6-2,1 pkt. proc. średniorocznie) wzrostu PKB w tym okresie - czytamy w raporcie pt. "Gdzie naprawdę są konfitury? Najważniejsze gospodarcze korzyści członkostwa Polski w Unii Europejskiej", przygotowanym na zlecenie Polskiej Fundacji im. Schumana i Fundacji im. Adenauera, pod redakcją naukową prof. Witolda M. Orłowskiego. Uwzględniwszy efekt napływu unijnych funduszy (szacowany na 0,3-0,5 pkt. proc. średniorocznie), okazuje się, że członkostwu w UE zawdzięczamy większość odnotowanego w tym okresie wzrostu - piszą autorzy raportu. Jeśli wierzyć tym szacunkom, to efekt udziału w unijnym rynku wewnętrznym jest co najmniej trzykrotnie większy niż korzyści z napływu do Polski funduszy unijnych. Ponadto ma on charakter trwały, co oznacza, że będzie się kumulował w przyszłości, gdy przyschnie strumień funduszy spójnościowych. Oczywiście partycypacja kapitału zagranicznego oznacza, że część zysków wycieka za granicę. Autorzy wspomnianego raportu szacują jednak, że około połowa tych zysków jest reinwestowana w Polsce.

Wspólna Polityka Rolna podniosła poziom życia na polskiej wsi

Fundusze z Polityki Spójności pozwoliły na poprawę otoczenia instytucjonalnego, modernizację i rozbudowę infrastruktury, wprowadzenie nowych technologii, wzmocnienie kapitału ludzkiego. Z kolei Wspólna Polityka Rolna, na którą składają się dopłaty bezpośrednie, interwencje rynkowe oraz wsparcie strukturalne z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, podniosła stopę życia na wsi i przyczyniła się do rozwoju obszarów wiejskich. Od momentu akcesji do końca 2022 r. sektor rolno-spożywczy otrzymał z unijnej kasy ponad 71 mld euro. Udział Wspólnej Polityki Rolnej w należnych Polsce transferach z UE wynosi ok. 33 proc., przy czym same tylko wypłaty z tego tytułu przekroczyły o prawie 6 mld euro składki, jakie Polska wpłaciła do unijnego budżetu w okresie 2004-2022. Jednak głównym czynnikiem ekspansji międzynarodowej polskiego sektora rolno-spożywczego okazuje się być udział w jednolitym rynku europejskim. Dzięki napływowi kapitału zagranicznego przemysł rolno-spożywczy zyskał dostęp do innowacji technologicznych. W 2019 r. z Polski wyeksportowano artykuły rolno-spożywcze o wartości 31,8 mld euro, blisko ośmiokrotnie więcej niż w 2003 r., a ponad 80 proc. polskiego eksportu rolno-spożywczego trafia na unijny rynek wewnętrzny.

Fundusze unijne stanowią istotny impuls dla rozwoju społeczno-gospodarczego Polski. Nie ujmując im znaczenia w aspekcie konwergencji z bogatszymi członkami Wspólnoty, trzeba pamiętać, że odgrywają one rolę wspierającą, a skala ich wpływu na wzrost gospodarczy nie jest tak potężna, jak mogłoby się wydawać. Opinia publiczna nie docenia wagi rynku wewnętrznego dla trwałego i długofalowego rozwoju gospodarczego. A co by było, gdybyśmy nie przystąpili do UE? Według wyliczeń autorów raportu "Gdzie naprawdę są konfitury..." wzrost gospodarczy naszego kraju wynosiłby w okresie 2003-2020 jedynie 1-1,5 proc. rocznie. Poziom PKB na głowę mieszkańca byłby nawet o 30-35 proc. niższy i wynosiłby obecnie nie 76,1 proc., ale tylko 49-54 proc. średniego poziomu UE-27. Z kolei przeciętne wynagrodzenie Polaka byłoby niższe o ok. 1,4 tys. zł brutto.

Grażyna Śleszyńska

Analizuje zjawiska makroekonomiczne i polityczne. Współtworzyła Forum Ekonomiczne w Krynicy

(Śródtytuły pochodzą od redakcji)

Zobacz także:

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: UE | fundusze unijne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »