Człowiek gatunkiem migrującym
Naszyjnik z muszelek słowiańskiej nie-księżniczki, czyste powietrze dolnośląskich wsi oraz słoną wodę w tunezyjskiej osadzie łączy wspólny postulat dla badaczy migracji - analizując przyczyny i skutki tego zjawiska, warto sięgnąć po dorobek innych dziedzin, na przykład nauk przyrodniczych.
Pozornie różne zjawiska i doświadczenia mogą połączyć się w spójny przekaz, jeśli dowiadujemy się o nich w jednym czasie i jednym miejscu. Tematem łączącym może być np. migracja - migracja człowieka jako gatunku i człowieka-pracownika na coraz bardziej skomplikowanym rynku pracy. Czas i miejsce - wrzesień we Wrocławiu i konferencje naukowe, na które licznie zjechali badacze migracji, ekonomiści, prawnicy i socjologowie, ale także... paleontolodzy. Dlaczego ci ostatni są dla tej kwestii tak bardzo istotni, wyjaśni się później. Najpierw - co mówią naukowcy, którzy badali wpływ środowiska naturalnego na przemieszczanie się ludzi?
Tunezyjska oaza - przykład pierwszy
Oaza El Ferch położona jest niedaleko miasta Tataouine (lub po polsku - Tatawin), które w czasach francuskiej kolonizacji zyskało przydomek "bramy na pustynię", a w latach 70. "zagrało" w słynnych Gwiezdnych Wojnach rolę pustynnej planety o nazwie... Tatooine. Problemy mieszkańców są jednak zdecydowanie bardziej ziemskie.
Dr Karolina Sobczak-Szelc z Ośrodka Badań nad Migracjami i prof. Hassen Boubakri z University of Sousse zbadali m.in., w jaki sposób środowisko przyrodnicze wpływa na podejmowanie decyzji o migracji wśród mieszkańców tej oazy. El Ferch powstała na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX w. i początkowo na jej terenie rozwijało się głównie rolnictwo. Nie ma jednak upraw bez gleby i wody. Źródłem tej ostatniej była początkowo sieć studni. W latach 90. nastąpiła elektryfikacja gospodarstw, co pozwoliło na używanie pomp elektrycznych. Nadmierny pobór miał jednak konsekwencje - woda stawała się coraz bardziej zasolona, a podlewane nią gleby traciły na jakości.
Na pogarszanie się warunków upraw nałożył się wzrost liczby ludności, a wraz z nim - rozdrobnienie gospodarstw. To wszystko ograniczało możliwości rozwoju rolnictwa, a sytuacja utrzymującej się z niego ludności - pogarszała się. Mieszkańcom pozostało zatem albo poszukiwanie dodatkowych, pozarolniczych źródeł dochodu, albo emigracja. Obecnie obok rolnictwa ludność pracuje także w budownictwie, edukacji, służbie zdrowia, handlu i przemyśle.
Badanie dr Sobczak-Szelc i prof. Boubakri wykazało, że 71 proc. gospodarstw zadeklarowało obniżenie dochodu z rolnictwa w ciągu ostatnich 25 lat, a najczęściej wskazywanym powodem była zła jakość gleb i brak wody. Mieszkańcy wyjeżdżają z El Ferch, a ponad połowa z nich, jako powód migracji wskazała "pracę", choć w rozbiciu na płcie widać wyraźne rozróżnienie. Wyjazdy mężczyzn w 73 proc. motywowane są zarobkowo, zaś u kobiet jest to jedynie 6 proc. U pań przeważają względy rodzinne i małżeństwo (blisko połowa) oraz edukacja (niemal jednak trzecia). Jednak zdecydowana większość tych, którzy opuszczają rodzinne strony w poszukiwaniu pracy, czyni tak ze względu na brak perspektyw rozwoju w tradycyjnym rolnictwie.
W 2004 r. do El Ferch doprowadzono wodociągi, które pozwoliły, przynajmniej częściowo, rozwiązać problem z dostępnością wody. Nie trafia ona jednak do wszystkich gospodarstw. Tam, gdzie jest to możliwe widać wyraźną poprawę w jakości upraw, jednak zbyt wiele się zmieniło, by powrót do wcześniejszej sytuacji był prosty. Mieszkańcy podkreślają, że rolnictwo nie jest w stanie zapewnić wystarczającego dochodu, a nie ma kapitału na inwestycje, brakuje także siły roboczej. Rolnictwo nie zapewnia stałego, regularnego dochodu.
Widać wyraźnie, że degradacja środowiska skłania ludzi do migracji w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Ale badacze postawili jeszcze jedno pytanie - czy działania mające na celu ograniczenie tej degradacji lub zmniejszanie ograniczeń, jakie stawia ona gospodarczej działalności człowieka, mogą zahamować migrację? Odpowiedź brzmi - nie, o ile będą to jedyne działania rozwojowe w regionie.
Podwrocławska wieś - przykład drugi
Z pustynnej Tunezji przenieśmy się w lepiej znany nam klimat Dolnego Śląska. Co o nim sądzą mieszkańcy? Postanowili zbadać to naukowcy z Uniwersytetu Wrocławskiego: prof. Romuald Jończy, dr Alicja Dolińska, dr Michał Ptak i mgr inż. Justyna Rokitowska-Malcher. Przeprowadzili oni badanie o pilotażowo-testującym charakterze, stanowiące przygotowanie do większego projektu. Jednak mimo stosunkowo niewielkiej skali udało się postawić ciekawe hipotezy.
Głównym czynnikiem decydującym o wyprowadzce z miasta na podmiejską wieś okazały się czynniki środowiskowe, takie jak zanieczyszczenie powietrza, hałas, korki, brak przestrzeni - tak odpowiadała większość respondentów-mieszkańców wsi, którzy przeprowadzili się z miast. Na dalszych miejscach pojawiły się warunki związane z chęcią założenia lub powiększenia rodziny oraz z wychowaniem dzieci, a także ekonomiczne, takie jak ceny nieruchomości.
Zapytani o najważniejsze pozytywne i negatywne elementy przenosin na wieś, ankietowani wskazywali po stronie plusów spokój i ciszę, dostęp do zieleni i przyrody, a także czynniki społeczne: relacje z sąsiadami i bezpieczeństwo. Wśród minusów dominowały problemy komunikacyjne, infrastruktura transportowa oraz - paradoksalnie - zanieczyszczenie powietrza. To może sugerować, że życiowe decyzje zapadają nie na podstawie rzeczywistego stanu rzeczy, ale naszego wyobrażenia o nim.
Mieszkańcy podmiejskich wsi zazwyczaj nadal pracują w mieście. Tam też korzystają z większości usług - gastronomicznych, zdrowotnych, finansowych i handlowych. Co ciekawe, dzieci również nadal chodzą do szkoły w mieście.
Badacze z Uniwersytetu Wrocławskiego zapowiadają, że to badanie zostanie rozszerzone na obszary wokół pięciu miast różnej wielkości (Wrocław, Opole, Wałbrzych, Nysa, Oborniki Śląskie), pełniących odmienne funkcje. To pozwoli na lepsze poznanie motywacji stojącej za suburbanizacją. Wyniki tego badania powinny dać do myślenia instytucjom odpowiedzialnym za politykę przestrzenną. Bo już pilotażowe badanie sugeruje, że walka o czyste powietrze w miastach może mieć większe znaczenie niż czynniki ekonomiczne. Z drugiej strony widać, że mimo przeprowadzki na wieś, gospodarcze życie - zarówno po stronie zarobkowej, jak i wydatkowej - pozostaje w mieście.
Wezwanie do interdyscyplinarności
Wspomniane na początku tekstu wydarzenia to VIII Konferencja Komitetu Badań nad Migracjami PAN oraz XVII Ogólnopolski Zjazd Socjologiczny. Wydarzenia te odbywały się we Wrocławiu niemal równocześnie, a niemal w tym samym czasie w stolicy Dolnego Śląska obradowali naukowcy zebrani na XXIV Konferencji Paleontologicznej. Dlaczego paleontolodzy na łamach Obserwatora Finansowego? Oto wyjaśnienie - wracający z Wrocławia dr Tomasz Sulej z Instytutu Paleobiologii PAN, odkrywca największego gada ssakokształtnego sprzed 210 mln lat (Lisowicia bojani) i jeden z autorów okładkowej publikacji na ten temat w prestiżowym czasopiśmie "Science", dzielił się ze współpasażerami pociągu historiami o pracach przy wykopaliskach.
Jedna z anegdot dotyczyła odkrytego przez archeologów szkieletu kobiety. Ponieważ przy szkielecie znaleziono ozdoby z muszli pochodzących z ciepłych mórz, uznano, że szczątki musiały należeć do kogoś, kogo byłoby stać na sprowadzenie takich ozdób z daleka, czyli np. do żony lub córki władcy. Kiedy odkrycie zobaczyli paleontolodzy - kontynuował prof. Sulej - skojarzyli, że blisko stanowiska archeologicznego znajdują się skały pełne muszli sprzed milionów lat, co oznacza, że znaleziona ozdoba nie była bardziej egzotyczna niż wianek z miejscowych polnych kwiatów. Tym samym domniemana słowiańską księżniczka została "zdetronizowana". Co do muszelek - można je oglądać w Muzeum Ewolucji w Warszawie.
Okazuje się, że ta sama myśl przyświecała organizatorom panelu dotyczącego wpływu czynników środowiskowych na migracje. Ludzie są elementem przyrody i tak jak wiele innych gatunków - migrują. Stąd wezwanie do współpracy z przedstawicielami nauk przyrodniczych, bo być może są oni w stanie podpowiedzieć coś ze swojej dziedziny ekonomistom i socjologom, i wskazać, które drzwi są już otwarte, a które Ameryki - odkryte.
Maciej Jaszczuk, dziennikarz Obserwatora Finansowego, śledzi trendy na polskim rynku finansowym