Czy krach w Szanghaju wpłynie na strategię gospodarczą Chin?

O zagrożeniach, jakie "spektakularny krach", do którego doszło na giełdzie w Szanghaju, niesie dla chińskiej i światowej gospodarki pisze w poniedziałek w "Washington Post". Wskazuje, jak wpłynie to na strategię gospodarczą Chin.

Ekonomiści spierają się, czy krach giełdowy spowoduje dalsze spowolnienie chińskiej gospodarki - pisze główny komentator ekonomiczny gazety Robert J. Samuelson. Z jednej strony w Chinach możemy mieć do czynienia z tzw. efektem bogactwa ("wealth effect"): gdy ludzie się bogacą lub ubożeją, zwiększają lub zmniejszają swe wydatki.

- Chociaż stało się tak w Stanach Zjednoczonych, wielu ekonomistów twierdzi, że nie odnosi się to do załamania w Chinach. Po pierwsze, dlatego że akcjonariat w ChRL jest mniejszy - ocenia Samuelson, przypominając, że w USA połowa gospodarstw domowych posiada akcje, a według ostatnich badań w Chinach tylko 9 proc. gospodarstw domowych w miastach inwestuje na giełdzie.

Reklama

Samuelson przytacza opinie różnych ekonomistów.

- Okres wzrostu i spadku koniunktury jest z pewnością zbyt krótki, żeby wpłynął na decyzje gospodarstw o wydatkach - uważa Andrew Kenningham z międzynarodowej firmy konsultingowej Capital Ecomics. - Jednak Ruchir Sharma, ekspert od rynków wschodzących z banku Morgan Stanley, twierdzi, że krach na giełdzie mógłby osłabić gospodarkę poprzez podkopywanie zaufania, a efekty tego rozlałyby się na inne kraje.

Zmalałby popyt Chin na importowane surowce. Mogłoby dojść do zakłóceń na rynkach eksportowych, gdy chińskie firmy zaczną obniżać ceny i upłynniać nadmiar produkcji za granicą - pisze komentator "Washington Post".

Długoterminowym zagrożeniem - jak twierdzi z kolei ekonomista Eswar Prasad z Cornell University - jest to, że przywódcy komunistyczni w Chinach tracą apetyt na przeorganizowanie gospodarki.

- Postanowili odejść od napędzanego eksportem wzrostu i inwestycji w przemyśle ciężkim (stalowym i cementowym) oraz inwestycji infrastrukturalny (drogi, porty). Wiele przedsiębiorstw przemysłu ciężkiego ma nadwyżki, a chińskie rynki eksportowe są coraz bardziej nasycone. Zamiast tego (w myśl nowych założeń) gospodarka mogłaby polegać na większych wydatkach konsumpcyjnych - czytamy.

Według Samuelsona "byłoby to lepsze zarówno dla Chin, jak i każdego innego" państwa. - Chiny byłyby bardziej odizolowane od globalnej niestabilności, a chiński eksport w mniejszym stopniu zagrażałby innym krajom. Ale osiągnięcie tego nie jest łatwe, co pokazuje krach na giełdach - zastrzega autor komentarza. Giełda jest kluczowym elementem strategii - podkreśla, cytując ekonomistę Cornell University. - Chodzi o to - jak tłumaczy - aby dać zwykłym Chińczykom większą stopę zwrotu od inwestycji na giełdzie w porównaniu z niskim oprocentowaniem depozytów bankowych. Wyższe zyski mogłyby generować większe wydatki konsumentów.

Krach na giełdzie to komplikuje. I jeśli będzie ich więcej, przywódcy Chin - których polityczna legitymacja zależy od dobrobytu (obywateli) - mogą powrócić do starej strategii wzrostu opartej na eksporcie i inwestycjach.

- Miałoby to ogromne konsekwencje dla reszty świata - podkreśla Eswar Prasad.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | "Washington Post" | 'Washington Post'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »