Czy Norwegia zniweczy plany Polski?

Norwegia może odwrócić się od paliw kopalnych w trosce o środowisko naturalne. Tymczasem to w oparciu o tamtejsze złoża Polska buduje swoją politykę energetyczną. Gaz z północy, który ma trafiać do nas poprzez gazociąg Baltic Pipe, ma być alternatywą dla surowca ze Wschodu, który obecnie stanowi większość krajowych dostaw.

Największa partia w norweskim parlamencie, Partia Pracy, wycofała właśnie swoje poparcie dla odwiertów w poszukiwaniu węglowodorów wokół Archipelagu Lofotów. Tym samym większość w tamtejszym parlamencie optuje za zakazem wierceń w tym obszarze. Sprzeciw wobec eksploracji ropy na wrażliwym obszarze przybrzeżnym odzwierciedla rosnącą niechęć w tym kraju wobec paliw kopalnych.

Branża naftowa z zaskoczeniem przyjęła te informacje. Kontrolowana przez państwo firma Equinor (dawny Statoil) poinformowała, że uzyskanie dostępu do węglowodorów na Lofotach jest niezbędne, by utrzymać poziom produkcji w kraju. Przedstawiciele branży zwracają, że przewidywalność w długim terminie jest podstawą funkcjonowania firm z sektora.

Reklama

Jonas Gahr Store, lider Partii Pracy, powiedział, że jego partia będzie nadal wspierać przemysł naftowy, ale jednocześnie oczekuje, że firmy naftowe zobowiążą się do wyznaczenia terminu zakończenia swoich operacji.

Norwegia sprzedała mniej niż połowę zasobów gazu

Obecne zasoby gazu w Norwegii szacowane są na około 1,8-2 tryliony m sześc. Przy obecnym poziomie produkcji, 120 mld m sześc. rocznie, starczyłoby to na piętnaście lat. Trwają jednocześnie poszukiwania nowych złóż. Władze norweskie oceniają, że wydobyto i sprzedano poniżej połowy krajowych zasobów błękitnego paliwa. Ale poza złożami zidentyfikowanymi, eksploatowanymi bądź czekającymi na wejście w fazę produkcyjną, są jeszcze te, które czekają na odkrycie. Co jakiś czas pojawia się informacja o kolejnych nowych pokładach surowca w regionie.

Jak informował Interię prof. Jakub Godzimirski z Norwegian Institute of International Affairs, dotychczas oczekiwano, że do około 2030 roku będzie się tam wydobywać, podobnie jak dotychczas, ok. 120 mld m sześc. gazu rocznie. W kolejnych latach oczekiwany był spadek. Co prawda w fazę eksploatacji miały wchodzić kolejne pokłady, ale nie zastąpiłyby one zmniejszającej się produkcji ze złóż istniejących. Około 2035 roku wydobycie miałoby spaść do około 90 mld m sześc.

W efektywnym wydobyciu węglowodorów pomagają nowe technologie. Dzięki nim, nawet w pokładach już odkrytych możliwe jest zwiększenie wydobycia. - Można tu wspomnieć choćby o pompowaniu dwutlenku węgla, które powoduje, że zwiększa się ciśnienie w złożu, umożliwiając większą produkcję - powiedział Godzimirski.

Odwrót od paliw kopalnych

Ale planom rozwoju sektora mogą stanąć w poprzek kwestie związane z ochroną środowiska, które coraz częściej pojawiają się w debacie publicznej. - Mówi się, że mimo iż pewne złoża są odkryte, z powodów klimatycznych nie powinno się uruchamiać produkcji, ponieważ gazy wyemitowane do atmosfery w związku z produkcją i użyciem zasobów energetycznych spowodowałyby podniesienie temperatury o więcej niż 2-2,5 stopnia. Prowadzona jest też debata, czy poszukiwać i eksplorować na obszarach, gdzie ryzyko szkód ekologicznych jest większe - mówi Godzimirski. To dotyczy m.in. obszarów na północy Norwegii wokół Archipelagu Lofotów. - Jest duża obawa, że gdyby się rozwinął się tam przemysłu wydobywczy, wpłynąłby on negatywnie na rozwój tamtejszych zasobów morskich. To obszar, gdzie migruje dorsz z północy na południe, dokonuje się tam bardzo dużych odłowów. Rozwój przemysłu mógłby mieć duży negatywny wpływ na te migracje - wyjaśnia rozmówca Interii.

Zwraca on uwagę, że bardziej radykalne głosy, optujące za tym, by Norwegia w związku ze zmianami klimatycznymi całkowicie zaprzestała produkcji węglowodorów, pojawiają się już od pewnego czasu. - Są siły polityczne uważające, że Norwegia powinna zamknąć produkcję ropy i gazu. Kraj ten kładzie duży nacisk na energię odnawialną. W dbałości o środowisko naturalne stawia też mocno na rozwój środków transportu o napędzie elektrycznym - mówi Godzimirski. Strumień gotówki płynący z sektora wydobywczego jest dla kraju ważny, ale nie mniej istotne są kwestie polityczno-etyczne.

W ostatni piątek norweski rząd dał zielone światło dla swojego funduszu naftowego, zarządzającego kwotą 1 bln dolarów, do inwestowania w projekty dotyczące energii odnawialnej, które nie są notowane na giełdach. Na przedsięwzięcia związane z energią wiatrową i słoneczną mogą trafić miliardy dolarów. Tym samym środki zgromadzone w funduszu dzięki wydobyciu paliw kopalnych miałyby być przekierowywane na projekty związane z energią odnawialną, z myślą o przyszłych zyskach.

W zeszłym miesiącu norweski fundusz naftowy zdecydował, że nie będzie już inwestował w 134 podmioty poszukujące ropy i gazu, ale zachowa udziały w dużych firmach naftowych, w tym BP i Shell, które mają oddziały energii odnawialnej.

Polska liczy na gaz z Norwegii

Tymczasem dla Polski gaz z północy jest kluczowy. Do 2022 roku gotowy ma być gazociąg Baltic Pipe biegnący przez terytorium Danii i dalej po dnie Bałtyku aż do Polski, którym surowiec z Szelfu Norweskiego, ma trafiać do polskiego systemu przesyłowego. Przepustowość rury na wynieść 10 mld m sześc. To część większej strategii uniezależniania się od dostaw gazu ze Wschodu, który stanowi obecnie większość konsumowanego w Polsce gazu.

Połączenie ma być gotowe do jesieni 2022 roku, kiedy to wygasa kontrakt jamalski z Rosjanami, oparty na fomule "take or pay" (bierz lub płać). Umowa zobowiązuje stronę polską do płacenia Gazpromowi za ok. 85 proc. ilości kontraktowych gazu, niezależnie od tego, czy surowiec faktycznie został sprowadzony, czy nie. Polska wielokrotnie podkreślała, że kupuje gaz od Rosjan na warunkach dużo gorszych niż inne kraje europejskie.

W Norwegii od pewnego czasu inwestuje w wydobycie Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Spółka zapowiadała, że chce zwiększyć produkcję w tamtym regionie do 2,5 mld m sześc. gazu rocznie z ok. 0,5 mld m sześc. obecnie, by sprowadzać gazociągiem Baltic Pipe jak najwięcej własnego gazu. Brakujące wolumeny planowała uzupełniać zakupami. Co jednak zostałoby z planów Polski, gdyby Norwegia faktycznie zarządziła w przyszłości odwrót od paliw kopalnych?

Monika Borkowska

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: plany | Polskie | Norwegii | Norwegia | Polska | Baltic Pipe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »