Czy Totek zgarnie miliony z sieci?
Totalizator Sportowy liczy, że za pięć lat zgarnie z sieci 100 mln zł. Tyle że rząd chce zupełnie zakazać e-hazardu.
Ważą się losy internetowego hazardu w Polsce. Jeszcze niedawno rząd chciał, by monopol na gry w sieci dostał państwowy Totalizator Sportowy (TS). Decyzje Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu, kwestionujące możliwość objęcia tej działalności państwowym monopolem sprawiły jednak, że zupełnie zmienił zdanie. Ostatnia wersja nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych zakłada, że e-hazard ma być całkowicie zakazany. Eksperci nie mają wątpliwości?
- Taki zapis, jako bardzo trudny do wyegzekwowania, idzie na rękę już działającym e-bukmacherom, zarejestrowanym w rajach podatkowych i nie płacących podatków w Polsce - twierdzą.
- Decyzje, dotyczące uregulowań prawnych należą do skarbu państwa. Nie ukrywamy jednak, że chcielibyśmy mieć możliwość działalności w internecie - przyznaje Sławomir Łopalewski, członek zarządu TS.
I wskazuje na kompromisowe rozwiązania, jakie wprowadziła choćby Słowacja. E-hazard jest tam licencjonowany, ale niektóre gry (liczbowe, ruletka, poker) są zarezerwowane dla spółki państwowej.
- Co najmniej 23 proc. naszych klientów chciałoby grać w internecie. Z tej niszy mogłoby pochodzić od 4 do maksymalnie 9 proc. naszych przychodów - mówi Sławomir Łopalewski.
Trochę mniej optymistyczne liczby znaleźliśmy w biznes planie, opracowanym w Totalizatorze łącznie dla gier internetowych i interaktywnych (chodzi np. o SMS-y). Zakłada on, że wpływy z tej działalności stanowić będą odpowiednio 2,5 proc. i 0,17 proc. sprzedaży spółki. W 2008 r. miałoby to dać łącznie 39,2 mln zł, a w 2012 r. już 112,5 mln zł. Te liczby nie powalają, uwzględniając fakt, że Polacy już dziś na hazard w sieci wydają rocznie kilkaset milionów złotych.
Spore są za to koszty. Stworzenie centrum komputerowego to wydatek 36 mln zł, implementacja IT - kolejnych 28 mln zł. Do tego dochodzi utrzymanie IT (1 mln zł rocznie) i support sprzętu (po 2 mln zł). Obsługa telekomunikacyjna dla gier interaktywnych to zaś 20 proc. pochodzącej z nich sprzedaży (od 0,85 mln zł w 2008 r. do 2,5 mln zł w 2012 r.). Takie koszty sprawiają, że TS dopiero w czwartym roku ma przestać na tym projekcie tracić (łącznie do 2012 r. inwestycja przyniesie jednak ponad 35 mln zł strat).
To oznacza, że fiskus, przynajmniej w pierwszych latach, z wejścia TS w nowe segmenty rynku nie będzie miał wielkiego pożytku. I to nie tylko z podatku CIT, ale i specjalnego od gier (przez pięć lat zainkasuje mniej niż 30 mln zł). W tej sytuacji władzom TS będzie trudno przekonać rząd do zmiany stanowiska.
Dawid Tokarz