Czym skorupka za młodu nasiąknie, czyli rosyjska edukacja z wojną w tle
Rosja wszelkimi metodami próbuje utrwalić poparcie dla swojej bieżącej polityki. Serwuje społeczeństwu "jedyny właściwy" przekaz dotyczący aktualnych wydarzeń. Rządzący wprowadzają do szkół zajęcia poświęcone "specjalnej operacji" na Ukrainie, sankcjom. Dyskutuje się o nowym podejściu do nauczania historii, w dodatku od najmłodszych lat, o potrzebie opracowania jednolitego przekazu historycznego. I szkoli się politologów, by "zaspokajali społeczną potrzebę dumy z kraju" i dawali odpór zachodniej narracji.
Pod Moskwą odbywa się właśnie forum młodych politologów "Digoria". Jak podaje "Kommiersant", na otwarciu pojawił się zastępca szefa administracji prezydenta, Siergiej Kirijenko. Wyjaśnił, czego Kreml oczekuje od przedstawicieli ich zawodu - muszą zaspokoić społeczną potrzebę dumy z kraju, przekonać młodych ludzi, że kryzys jest okazją, którą trzeba wykorzystać do rozwoju i kontynuować prace nad konsolidacją społeczeństwa rosyjskiego. W trakcie warsztatów podzieleni na grupy młodzi politolodzy mieli kształtować obraz przyszłości, dyskutować o kwestii ukraińskiej, umacniać wartości rodzinne i rozwijać swoje umiejętności w zakresie wojny hybrydowej i tworzenia "agendy proaktywnej".
Kirijenko dał uczestnikom forum do zrozumienia, że oczekuje od nich konkretnych projektów i praktycznych rozwiązań, które byłyby gotowe do wykorzystania na Kremlu. Wskazał trzy kwestie, które są obecnie wyzwaniem dla Moskwy - "próba anulowania rosyjskiej kultury, przepisania rosyjskiej historii i odizolowania Rosji od reszty świata". Zaznaczył, że wszystkie one wymagają zdecydowanej odpowiedzi ze strony Rosji.
- Mamy obowiązek dawać ludziom powody do dumy, nie tylko w kwestiach historycznych - mówił Kirijenko. Podkreślał, że jednym z kluczowych wyzwań jest konsolidacja społeczeństwa - międzyetniczna, międzypokoleniowa, obejmująca reprezentantów różnych warstw społecznych. Trzeba też przekonać Rosjan, że kryzys jest szansą na rozwój. Nie chodzi tylko o zastąpienie importu własną produkcją, ale o wybieganie dalej, o tworzenie innowacyjnych rozwiązań czy produktów.
Aleksiej Żaricz, wiceszef administracji ds. projektów publicznych administracji prezydenta, który także przybył na otwarcie wydarzenia, zaznaczył, że władza jest gotowa zaangażować młodych politologów przy interpretacji bieżących wydarzeń - w audycjach telewizyjnych, radiowych czy w internecie. Wezwano uczestników szkoleń do nawiązywania i promowania wartości społeczeństwa rosyjskiego. Odrębny przekaz ma być kierowany m.in. do młodzieży. Żaricz przypomniał, że osoby urodzone w 2006 r. będą już głosować w najbliższych wyborach prezydenckich.
O tym, że nad społeczeństwem trzeba pracować od najmłodszych lat, rosyjskie władze wiedzą nie od dziś. W trakcie wojny z Ukrainą potrzeba tworzenia jednolitego, ukierunkowanego przekazu przybrała na sile. Rosyjskie media informowały już na początku kwietnia, że szkoły otrzymały nowe zalecenia dotyczące organizacji zajęć dla uczniów na temat sankcji antyrosyjskich i ich wpływu na gospodarkę. Do nauczycieli wysłano materiały szkoleniowe ze scenariuszem lekcji. Głównym przesłaniem miało być udowodnienie, że Rosja zdolna jest "przezwyciężyć negatywne konsekwencje presji sankcyjnej państw zachodnich".
Materiały zawierały wskazówki, jak - krok po kroku - przeprowadzić wywód. Na początku lekcji nauczyciel miał zacytować myśl prezydenta Władimira Putina: "Rosja znajduje się pod bezprecedensową presją zewnętrzną". Następnie - zapytać uczniów, czy wiedzą, jakie priorytetowe środki obejmuje antysankcyjna polityka Rosji. Dopiero po tym mógł powiedzieć, co to są sankcje - "Ograniczenia mające na celu ukaranie kraju za jego działania". Dalej oczywiście konieczne jest wyjaśnienie, o jakich działaniach mowa w tym przypadku. Chodzi rzecz jasna o "specjalną operację wojskową przeprowadzoną przez Rosję na Ukrainie, spowodowaną potrzebą ochrony ludności Donbasu".
Do materiałów dołączono film o korzyściach, jakie wiążą się z zastąpieniem importu lokalnymi produktami. Jego autorzy wyjaśniają, że w latach 90. i na początku 2000 r. produkty importowane przeważały nad krajowymi. Jednak, jak informuje lektor, do 2022 r. sytuacja zmieniła się diametralnie. Udział rosyjskich produktów wrósł o kilkadziesiąt procent. Konkluzją miało być stwierdzenie, że w ostatnich latach Rosja miała na celu "zwiększenie bezpieczeństwa krajowych producentów, zapewnienie jej trwałości w obliczu kryzysów zewnętrznych". Ani słowa o tym, że przemysł i produkcja od wejścia wojsk rosyjskich na Ukrainę zostały sparaliżowane odcięciem od zagranicznych części, półproduktów, technologii itd.
Na koniec uczniowie mieli wypełnić formularz, odpowiadając na pytania: "Czy sankcje wobec Rosji są sprawiedliwe?", "Czy sankcje doprowadzą do wzmocnienia rosyjskiej gospodarki?", "Kto poniesie największe straty gospodarcze?". Na ostatnie pytanie są trzy możliwe odpowiedzi: Rosja, kraje NATO, wszystkie kraje świata.
Zalecono też szkołom zorganizowanie specjalnej lekcji historii, która miała uformować wśród uczniów "odpowiednie stanowisko w sprawie przeprowadzenia przez siły zbrojne specjalnej operacji pokojowej". Specjalne zajęcia miały też być poświęcone fejkom, czyli fałszywym informacjom. Tu uczniowie mieli być wyczulani na dane podawane m.in. przez stronę ukraińską, dotyczące choćby liczby zabitych żołnierzy czy szkód w rosyjskiej armii. Z kolei podczas lekcji "Braterstwo Ludów Słowiańskich" uczniom przybliżono temat bliskości kultur Rosji, Białorusi i Ukrainy, "które powinny dziś pozostać jednym narodem i nie ulegać prowokacji tych, którzy próbują ich dzielić".
Szef resortu edukacji Siergiej Krawcow poszedł dalej - zalecał rozpoczęcie nauki historii w szkołach od pierwszej klasy, a nie od piątej, jak to jest obecnie. Wnioskował też, by uzupełnić rosyjskie podręczniki i programy do historii o wydarzenia w Ukrainie, związane ze "specjalną operacją wojskową". Pojawiła się wówczas propozycja, by rosyjscy uczniowie rozpoczynali dzień w szkole od modlitwy poświęconej chwale Rosji i jej flagi.
Władze dbają o to, by odpowiedni przekaz trafiał też do studentów. Ministerstwo Edukacji i Nauki planuje uczyć historii na uniwersytetach, bez względu na kierunek. Proponuje wprowadzenie co najmniej 144 godzin akademickich dla wszystkich studentów. Nauczanie historii ma być przy tym ujednolicone. Niewykluczone, że będzie zawierało elementy informacji politycznej.
Konstantin Mogilevsky, zastępca przewodniczącego Rady ds. Rozwoju Edukacji Historycznej i szef Rosyjskiego Towarzystwa Historycznego, mówił "Kommiersantowi", że rozpoczęto już opracowywanie szkicu programu. - Potrzebujemy pewnej minimalnej listy zjawisk i wydarzeń z historii Rosji, które muszą być uwzględnione w tym kursie - mówił. Dokument ma powstać do końca 2022 r.
Monika Borkowska