Dali koledze zarobić 20 mln dolarów
Aleksander Kwaśniewski, Lech Kaczyński, Marek Borowski, Jan Lityński, Michał Kleiber. Wszyscy znają Józefa Blassa, który m.in. za "monitorowanie polskiego rządu" zainkasował 20 mln dolarów.
Wiemy coraz więcej o Józefie Blassie, tajemniczym konsultancie, któremu amerykański GTech za zdobyty w 2001 r. i wart 250-300 mln dolarów kontrakt z Totalizatorem Sportowym (TS), zapłacił aż 20 mln dolarów. Okazuje się, że łączy go znajomość z polskimi politykami tak z lewicy, jak z prawicy. I to tymi najwyższego szczebla. Tylko w tym roku spotkał się już z obecnym prezydentem Lechem Kaczyńskim, a w przyszłym tygodniu ugości jego poprzednika - Aleksandra Kwaśniewskiego.
Dziwny monitoring
Przypomnijmy: kilkanaście dni temu "PB" ujawnił, że w amerykańskim stanie Teksas prowadzone jest śledztwo w sprawie dziwnych umów konsultingowych, podpisywanych na świecie przez GTech, globalnego lidera na rynku systemów informatycznych dla branży hazardowej. Umową o największej wartości jest ta, która łączy amerykańskiego potentata z Józefem Blassem, bliskim znajomym Wiktora Markowicza, założyciela i byłego prezesa GTechu (obaj panowie są matematykami, którzy wyjechali z Polski w latach sześćdziesiątych i są dziś obywatelemi USA). A dotyczy? Doradztwa przy zdobyciu przez GTech dziesięcioletniego kontraktu na obsługę online sieci lottomatów państwowego Totalizatora Sportowego. Kontraktu, podpisanego w 2001 r. w atmosferze wielkiego skandalu (w trakcie procedury przetargowej politycy dwa razy zmienili prezesa TS, zarząd spółki był w permanentnym konflikcie, a spór przeniósł się nawet na poziom ówczesnego rządu AWS i Unii Wolności, co zaowocowało m.in. dymisją ministra skarbu Andrzeja Chronowskiego).
Amerykańskie organa ścigania badają, za co GTech zapłacił Blassowi 20 mln dolarów. Czeka je trudne zadanie, bo - jak przyznają władze GTechu - nie ma żadnej dokumentacji potwierdzającej pracę wykonaną przez Józefa Blassa. Kluczowe dla wyników śledztwa może okazać się dotarcie do dwóch ludzi, których Blass zatrudnił w naszym kraju, jak powiedział, do "monitorowania polskiego rządu". Na razie nie wiadomo, kim są te dwie osoby.
Ponad podziałami
Nam udało się natomiast dowiedzieć czegoś na temat samego Blassa. Okazuje się, że doktor Józef Blass to postać poruszająca się bardzo dobrze nie tylko w kręgach biznesu, ale też polskiej polityki. I to w najwyższych kręgach. Informowaliśmy już, że łączą go dobre stosunki z Aleksandrem Kwaśniewskim (to właśnie z jego rąk Blass odebrał w 1999 r. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski). Panowie spotkają się już w najbliższą środę, 25 października, kiedy były prezydent, na zaproszenie Blassa, wygłosi wykład na jego macierzystym uniwersytecie w Michigan. Nie wiadomo, czy wcześniej uda się nam uzyskać jakikolwiek komentarz Aleksandra Kwaśniewskiego.
- Niestety, kontakt z prezydentem jest obecnie utrudniony. Jak tylko uzyskam odpowiedzi na pytania dotyczące pana Blassa i informacje o nim, ujawnione przez "PB", prześlę je - mówi Justyna Bielak z biura byłego prezydenta.
Udało nam się za to dowiedzieć, że w lutym 2006 r. Józef Blass spotkał się też z Lechem Kaczyńskim! Według naszych informacji obecny prezydent rozmawiał z nim prywatnie ponad pół godziny, m.in. na temat polskiego rynku ubezpieczeń społecznych (Blass w USA zajmuje się m.in. funduszami emerytalnymi).
- Rzeczywiście, do spotkania z panem Blassem doszło. Prezydent rozmawiał z nim jako polskim emigrantem, powszechnie poważanym za pomoc, jakiej udzielał opozycji demokratycznej przed 1989 r. Na temat innej działalności pana Blassa, m.in. tej opisanej przez "Puls Biznesu", nic panu prezydentowi nie wiadomo - mówi Marcin Rosołowski, zastępca dyrektora biura prasowego w Kancelarii Prezydenta.
Według naszych informacji obaj panowie poznali się w 1999 r. w USA, podczas zorganizowanej przez Blassa konferencji naukowej poświęconej dziesiątej rocznicy Okrągłego Stołu. Byli na niej też m.in. Aleksander Kwaśniewski i Adam Michnik (to m.in. za zorganizowanie tej konferencji Blass został odznaczony orderem państwowym).
Szok kolegi z ławki
W spotkaniu Lecha Kaczyńskiego z doktorem Blassem w lutym 2006 r. brali też udział jego ministrowie (podczas wizyty w USA prezydentowi towarzyszyli m.in. Robert Draba, Lena Dąbkowska-Cichocka i Ewa Junczyk-Ziomecka). I wszyscy oni też znali Blassa. Wiemy to z relacji kolejnego uczestnika spotkania - profesora Michała Kleibera. Były minister nauki i informatyzacji w rządzie SLD, dziś jeden z kilku doradców społecznych prezydenta Kaczyńskiego, przed 40 laty był kolegą ze szkolnej ławki Józefa Blassa. Panowie przez jedenaście lat (1952-1963) chodzili do tej samej klasy, m.in. do słynnego warszawskiego XIV Liceum im. Klementa Gotwalda (dziś im. Stanisława Staszica).
- Nie wiedziałem nic o związkach Blassa z GTechem i kontraktem z Totalizatorem Sportowym. Jestem zaskoczony i wstrząśnięty, wręcz zszokowany informacjami ?PB? - nie kryje Michał Kleiber.
Zapewnia, że po maturze, przez ponad 30 lat, nie utrzymywał z Józefem Blassem kontaktów, a i te późniejsze były sporadyczne.
Spinacz
Udało nam się jednak dowiedzieć, że obaj panowie razem działają w spółce Bunge Mathematical Institute (BMI). To polska placówka naukowa z kapitałem 2,05 mln zł, założona w marcu 2006 r. przez Bunge, największego na świecie producenta tłuszczy roślinnych (24,3 mld dolarów przychodów ze sprzedaży, ponad 23 tys. pracowników). W Polsce Bunge jest większościowym akcjonariuszem giełdowej Kruszwicy, ma też 50 proc. udziałów w Ewico (dawnej Kamie Foods). A już wkrótce, dzięki fuzji z kontrolowanymi przez Jerzego Staraka: Olvitem i Olvitem-Pro, koncern stworzy największego w Polsce producenta tłuszczy roślinnych z przychodami ponad 1,5 mld zł.
BMI zatrudnia kilkunastu młodych matematyków i informatyków, którzy mają projektować i wdrażać rozwiązania wspomagające światowe działania koncernu (chodzi głównie o analizy zachowań rynkowych). Prezesem spółki jest Michał Kleiber, a szefem rady nadzorczej Józef Blass. Skład tak zarządu, jak i rady uzupełniają przedstawiciele Kruszwicy i Bunge. Co sądzą o ujawnionych przez nas informacjach?
- Pan Blass został powołany do rady nadzorczej BMI jako uznany matematyk. Nie mamy żadnej wiedzy o innej działalności prowadzonej przez niego. Dlatego nie możemy jej komentować - ucina Rafał Wadlewski, rzecznik Kruszwicy.
Z naszych informacji wynika, że Józefa Blassa i najwyższe władze Bunge łączą bardzo dobre relacje. To one pozwoliły konsultantowi na występowanie w roli pośrednika, "spinacza", który skojarzył Bunge z Michałem Kleiberem. Blass skontaktował się z nim na jesieni 2005 r., tuż przed końcem kadencji profesora w ministerstwie nauki i informatyzacji.
- Jako minister wciąż mówiłem, żeby szukać pieniędzy na naukę poza budżetem. I kiedy pojawiła się możliwość, by wcielić te słowa w życie, zdecydowałem się zostać szefem BMI. Początkowo Józef Blass, który mówił, że zajmuje się konsultingiem dla amerykańskich firm, aktywnie włączył się w działalność placówki. Jednak parę miesięcy temu przestał dzwonić. Nie było go też na uroczystym otwarciu BMI na początku lipca. Ostatni raz widziałem go w maju, tu w Polsce - mówi Michał Kleiber.
Nikt nic nie wie
Przyznaje, że wcześniej Blass dość regularnie odwiedzał nasz kraj. Jego słowa przeczą zeznaniom samego Blassa przed organami śledczymi w USA. Zarzekając się, że nigdy osobiście nie angażował się w działalność konsultacyjną dla GTechu, stwierdził, że ostatnio był w Polsce tylko raz, i to z innego powodu. Tymczasem nam udało się dowiedzieć, że w ostatnich trzech latach Blass był w Polsce co najmniej pięć razy.
Michał Kleiber bagatelizuje swoje związki z Józefem Blassem. Całkowicie inaczej widzi to druga strona. Świadczyć może o tym strona internetowa brata Józefa Blassa - Piotra (też wyjechał z Polski w 1968 r. i do dziś wykłada w USA matematykę). Ten niezależny kandydat na gubernatora Florydy (w 2004 r. kandydował też, bez skutku, w wyborach do amerykańskiego Senatu) wymienia Michała Kleibera w gronie kilkunastu najbliższych "przyjaciół i współpracowników" rodziny Blassów. Są tam też m.in. Jan Lityński i Marek Borowski.
- Przyjaźnię się z Józkiem od klasy podstawowej. Wiem o jego wsparciu dla opozycji przed 1989 r., za to zupełnie nic o jego działalności biznesowej, a więc i o tym, o czym napisał "PB" - ucina Jan Lityński, przewodniczący Rady Politycznej Partii Demokratycznej - demokraci.pl.
- Przyjaźnimy się od lat szkolnych. Znam Józka jako amerykańskiego wykładowcę, finansistę i bardzo dobrego brydżystę. Mam też wyrobione zdanie na temat jego uczciwości, wiem, że w życiu kieruje się zasadami. Nie mogę za to komentować informacji ?PB?, bo nic na ten temat nie wiem - wtóruje Marek Borowski, prezes Socjaldemokracji Polskiej.
Ich wypowiedzi są charakterystyczne. Inni znajomi doktora Blassa, do których dotarliśmy, też zapewniają, że o jego roli przy zdobyciu przez GTech kontraktu z TS nie mają pojęcia. Trudno się temu dziwić, szczególnie w kontekście zeznań Józefa Blassa przed organami ścigania w USA. Zatrudniając dwie osoby do "monitorowania polskiego rządu", nie pozwolił im na używanie swojego nazwiska w połączeniu z ich obowiązkami.
Skąd ta dyskrecja? Dlaczego Józef Blass nie chciał być łączony z pracą, za którą dostał 20 mln dolarów Te i inne pytania wciąż pozostają bez odpowiedzi. Mimo że informację z prośbą o kontakt zostawiliśmy w wielu miejscach (m.in. w jego firmie, u członków rodziny i współpracowników) do dziś Józef Blass niestety nie znalazł czasu na rozmowę z "PB".
Dawid Tokarz