Dekada w Unii Europejskiej - jaki jest bilans?
Po dekadzie w Unii Polska wyrosła na znaczącego gracza na kontynencie - twierdzą zwolennicy. Pozostajemy w europejskim przedsionku i prędko z niego nie wyjdziemy - mówią malkontenci. Który bilans jest prawdziwy? Z powodu biurokracji: tysiące dyrektyw, setki rozporządzeń sprawiają, że działalność w UE jest dla przedsiębiorcy jak spacer po polu minowym.
O tym, że członkostwo w Unii Europejskiej wiązało się z cywilizacyjnym awansem Polski, zgadzają się nawet niegdysiejsi eurosceptycy. Nie sprawdziły się przestrogi, że nasz kraj zatraci tożsamość, a polska gospodarka padnie w zderzeniu z konkurencją firm z krajów znacznie wyżej rozwiniętych.
Nasi przedsiębiorcy stanęli do konkurencji bez kompleksów. I - w znakomitej większości - wygrali.
Zwolennicy Unii, mówiąc o korzyściach z członkostwa, wskazują na fundusze unijne, czyli to, co były już wicepremier Waldemar Pawlak nazywał "wyciskaniem brukselki". Nie bez racji. W tej pierwszej unijnej dekadzie do Polski napłynęło 61 mld euro (netto, po odliczeniu wpłacanej do unijnego budżetu składki - stan na styczeń 2014 r.), które - wraz z wkładem własnym - przełożyły się na wielomiliardowe inwestycje, choćby w setki kilometrów autostrad.
Tak w oczach przeciętnego Kowalskiego kształtuje się wizerunek Unii jako dobrej ciotki, która z Brukseli sypie miliardami. Ba, w dużej mierze taki punkt widzenia przyjmuje również rząd - skoro największym sukcesem urzędującego gabinetu są skuteczne negocjacje na temat unijnego budżetu, a podstawową strategią gospodarczą - absorbcja wynegocjowanych unijnych funduszy.
- Dzięki pieniądzom unijnym realizujemy największy od setek lat plan inwestycyjny. Z budżetu unijnego na lata 2004-06 i na 2007-13 otrzymaliśmy ponad 100 mld euro bezzwrotnej pomocy w ramach unijnej polityki spójności oraz na wsparcie rolnictwa, rozwój obszarów wiejskich i rybołówstwa. Z funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności zostało zrealizowanych, bądź jest w trakcie realizacji, prawie 140 tys. projektów o łącznym budżecie ponad 350 mld zł i wsparciu z UE na kwotę ponad 200 mld zł. Średnio na jedną osobę w Polsce Unia przekazała nam ok. 5400 zł - wylicza Jerzy Kwieciński, były wiceminister infrastruktury.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Prof. Stanisław Gomułka podkreśla przy każdej okazji, że unijne fundusze na gospodarkę stanowią zaledwie 10 proc. krajowych nakładów inwestycyjnych.
- To ważny, ale tylko dopalacz naszej przedsiębiorczości - wskazuje Janusz Lewandowski, komisarz UE ds. budżetu.
- Żadne pieniądze - czy państwowe, czy unijne - nie zastąpią działania ludzi. Wzrost gospodarczy powstaje dzięki mądrym inwestycjom w prorozwojowe projekty i dzięki pracy ludzi - dodaje prof. Witold Orłowski.
- Na przystąpieniu do Unii skorzystała cała gospodarka. Widać to zwłaszcza po wzroście eksportu i napływie nowych technologii. Od tego czasu żyjemy w innym świecie - podsumowuje Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Od niemal dekady polscy biznesmeni na pozaunijnym forum traktowani są nie tylko jak przedsiębiorcy ze średniej wielkości kraju: pochodzenie z państwa UE to na obcych rynkach atut.
Niech mówią liczby. Polski PKB wzrósł z 924 mld w 2003 r. do ponad 1,6 bln zł w ubiegłym - czyli o ok. 3/4, a eksport jest dwa i pół razy wyższy. Co ciekawe: choć otwarcie rynków UE dla polskich towarów z pewnością napędzało nasz eksport, to jego struktura geograficzna pozostała w zasadzie bez zmian; co więcej - nastąpił nawet pewien spadek "transferu" naszych produktów do UE (przed akcesją ponad 80 proc. eksportu lokowaliśmy w tamtych krajach, a w 2012 r. - ok. 75 proc.).
Członkostwo w UE pomaga zatem polskiemu biznesowi nie tylko w Europie.
Dodajmy do tego układ z Schengen i brak wewnętrznych granic Unii, co stanowi nie tylko wygodę w wakacyjnych wyjazdach, ale i dostęp do nowych rynków pracy. Okres członkostwa w UE to dla Polski czas wielkiej migracji zarobkowej - ocenia się, że do pracy za granicą mogło wyjechać 2 mln osób. Z jednej strony obniża to wskaźniki bezrobocia, a i na prywatnych transferach finansowych gospodarka nieco korzysta, ale wyjeżdżają najczęściej najaktywniejsi - ich przedsiębiorczość mogłaby zasilić polską gospodarkę, która niedługo stanie przed poważnym wyzwaniem braku rąk do pracy.
Dobrodziejstwa... Czy jednak rzeczywiście zawdzięczamy je niemal bez reszty członkostwu w UE? Polski sukces ostatniej dekady to również efekt procesów globalizacyjnych i polskiej przedsiębiorczości. Poziom PKB w 27 państwach UE był w 2012 r. niższy - w porównaniu z 2007 r. - o 0,8 proc. W tym czasie nasz PKB wzrósł o 18,2 proc., co było najlepszym wynikiem w Unii (druga w klasyfikacji gospodarka Słowacji wzrosła o 10,5 proc). To oznacza, że Polska nie podąża utartymi unijnymi ścieżkami, i potwierdza, że UE nie jest bezwarunkową gwarancją gospodarczego bezpieczeństwa - o czym wiedzieliśmy już chociażby po bankructwie Grecji.
Członkostwo we wspólnocie może być jednak bardzo pomocne, jeśli się potrafi je wykorzystać. Polska potrafiła.
Zobacz wskaźniki dla firm na stronach BIZNES INTERIA.PL
- Z politycznego i społecznego punktu widzenia korzyści zdecydowanie przeważają. Mamy pokój, dzięki istnieniu strefy Schengen - otwarte granice.
Ale z perspektywy gospodarczej, kierując się rachunkiem ekonomicznym, a pomijając propagandę, bilans jest niejednoznaczny - twierdzi Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha.
Chłodna ocena? Przede wszystkim z powodu biurokracji: tysiące dyrektyw, setki rozporządzeń sprawiają, że działalność w UE jest dla przedsiębiorcy jak spacer po polu minowym.
Być może to zresztą - paradoksalnie - źródło polskiego sukcesu w UE: nasi biznesmeni mieli bowiem wcześniej niezły trening w swoim kraju...
A że owe unijne uregulowania nie zawsze uwzględniają lokalne uwarunkowania, niech świadczy najbardziej wyrazisty (acz niejedyny) przykład - polityka klimatyczna. To zresztą problem nie tylko dyrektyw, także rozdzielając swoje miliardy, Bruksela decyduje, na jakie dziedziny mają być rozdysponowane, niejako więc programuje kierunki rozwoju poszczególnych państw. Nie ma w tym nic złego - wszak UE nie zabrania inwestycji w dziedzinach, które nie uważa za priorytetowe (chociaż najczęściej nie starcza już na nie pieniędzy), trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tych uwarunkowań.
I wreszcie unijne pieniądze: czy rzeczywiście napędziły gospodarkę? Na pewno pozwoliły nadrabiać cywilizacyjne zaległości, np. w infrastrukturze.
Ale czy sprawiły, że gospodarka stała się konkurencyjna? Tu odpowiedź też nie jest czarno-biała. Dlatego w nowej perspektywie budżetowej musimy się koncentrować na budowaniu fundamentów przyszłości.
- Jeżeli mamy wziąć pieniądze tylko po to, aby nie przepadły, lepiej nie brać ich wcale. Mamy 10 lat - bo taki jest praktyczny horyzont tej perspektywy finansowej - żeby stworzyć jak najlepsze warunki prowadzenia biznesu, poprawić działanie instytucji publicznych i przyjazne otoczenie biznesu - mówi prof. Witold Orłowski.
Ostateczny bilans? Na pewno korzystny i potwierdzony zresztą z zewnątrz.
Dla Ukrainy na przykład Unia nadal jest atrakcyjna (można rzec: warta rewolty) także dzięki wzorowi od sąsiada.
- Polska stała się przykładem, że marzenia się spełniają - mówił niedawno jeden z ukraińskich liderów politycznych Witalij Kliczko.
Jakkolwiek nasi wschodni sąsiedzi wykształcili w sobie może nieco wyidealizowany obraz UE, niewątpliwie mają rację: Polska udowadnia, że można przynależność do Unii przekuć w realne korzyści. A minusy...
- To pewien pakiet spraw mniej i bardziej przyjemnych, ale na końcu wynik jest pozytywny - mówi o członkostwie w Unii Andrzej Arendarski.
Adam Sofuł
Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"