Deutsche Welle: Polskie media pod obserwacją
Niemieccy wydawcy, związki dziennikarskie i eksperci z niepokojem śledzą zapowiedzi PiS-u dotyczące zmian w polskich mediach. Ostrzegają przed ograniczeniem wolności prasy.
Polski rząd "celuje w niemieckich wydawców" - donoszą niemieckie serwisy branżowe, informując o planowanych zmianach w polskich mediach. Obok przekształcenia mediów publicznych w narodowe niekomercyjne instytucje kultury, którymi kierować będą jednoosobowe zarządy, chodzi również o zmiany w strukturze własności mediów pod kątem "repolonizacji". Mowa jest o częściowym "wyparciu niemieckich wydawców" z rynku, "odkupieniu od nich udziałów", tworzeniu "polskich mediów". Odpowiednia ustawa zapowiadana jest na początek przyszłego roku.
Zapowiedzi te mają prawo niepokoić niemieckich wydawców. To właśnie oni są największymi udziałowcami na polskim rynku medialnym. Grupa Wydawnicza Passauer (nad Wisłą obecna jako Polska Press) opanowała rynek dzienników regionalnych (wydaje ich 18) i tygodników lokalnych (ponad sto).
Z kolei Bauer Media wydaje 38 magazynów i - według informacji własnych koncernu - jest "liderem w segmentach pism luksusowych (37 proc.), miesięczników poradniczych (50 proc.), dwutygodników oraz tygodników poradniczych i poradniczo-rozrywkowych (91 proc.), magazynów popularno-naukowych (54 proc.), komputerowo-growych (75 proc.), telewizyjnych (93 proc.), motoryzacyjnych (52 proc.) i młodzieżowych (100 proc.)". Koncern posiada także grupę RMF, której program śledzi w Polsce aż 25 proc. ogółu słuchaczy.
Wielkie udziały w rynku mediów posiada w Polsce także koncern Burda (m.in. "Focus" "InStyle", "Elle") oraz Axel Springer (m.in. "Fakt", "Sport", "Newsweek").
Na razie niemieckie centrale wydawnictw nie komentują oficjalnie planów polskiego rządu.
- Na to jeszcze za wcześnie, bo nie znamy szczegółów ustawy, ale śledzimy sytuację - mówi Berthold Heidbuechel, rzecznik Hubert Burda Media. Z kolei koncern Axel Springer powołuje się na przepisy unijne. - Pokładamy nadzieję w tym, że Polska, jako kraj członkowski UE, w dalszym ciągu będzie się kierować zasadami demokracji i wolnej gospodarki rynkowej. Do tego należą także wolność wypowiedzi i wolność prasy jako podstawowe wartości w Europie - przekazuje Manuel Adolphsen, rzecznik Axel Springer SE w Berlinie.
Na prawo europejskie powołuje się także medioznawca i ekspert w dziedzinie koncentracji mediów Horst Roeper z Instytutu Formatt w Dortmundzie. - Zapowiedzi polskiego rządu brzmią jak zapowiedź wywłaszczenia - mówi Roeper. - Ich realizacja wydaje się trudna w obliczu prawa europejskiego, które chroni zagranicznych inwestorów - wyjaśnia. Roeper przypomina, że równiez Viktor Orban musiał zrewidować swoją pozycję. Kiedy jego rząd wprowadził nowe regulacje i RTL Klub - jako jedyna spółka medialna na Węgrzech - musiała płacić 50-procentowy podatek, spółka poskarżyła się Komisji Europejskiej. Węgierski rząd musiał wycofać kontrowersyjną regulację. - Również dla Polski będą istnieć pewne granice - przewiduje Roeper.
Medioznawca przyznaje, że taka koncentracja mediów w zagranicznych rękach, jak w Polsce, byłaby możliwa także w Niemczech. W niemieckim prawie antymonopolowym istnieją jednak ograniczenia w odniesieniu do segmentów rynku, czyli sytuacja podobna do polskiej, gdzie wiele segmentów zdominowanych jest przez jedno wydawnictwo, nie miałaby w Niemczech prawa bytu. - Zasady te obowiązują zarówno inwestorów zagranicznych, jak i rodzimych - wyjaśnia Horst Roeper. - Możliwe jest zatem, że poszczególne koncerny w Polsce zostaną zmuszone do redukcji udziałów w poszczególnych segmentach - dodaje.
Wydarzenia w Warszawie niepokoją także Stephena Bastosa, eksperta ds. Polski z Europejskiej Fundacji Genshagen. - Start nowego rządu jest niepokojący - mówi Bastos. - Po krótkim czasie mamy już konflikt z Trybunałem Konstytucyjnym, wymianę w służbach specjalnych, kontrowersyjne ułaskawienie, teraz z kolei atak na wolne media i zapowiedź wzięcia pod lupę prywatnych wydawców - wymienia Bastos.
Jego zdaniem, zapowiedzi polskiego rządu pod adresem mediów świadczą o podążaniu w kierunku większej koncentracji, kontroli ze strony władz i nacjonalizacji. - Tymczasem to nieistotne, czy właścicielem są niemieckie czy polskie koncerny, ważne jest zapewnienie zróżnicowanych i wolnych mediów - konstatuje Bastos. Medioznawca Roeper ostrzega, że zmiany mogą iść w kierunku ograniczenia wolności prasy. - Takie decyzje zapadają, by pozwolić rządowi przeforsować takie zmiany własności, które pozwolą wywierać wpływ także na treści w mediach. Tak postąpił Orban i Putin - mówi Roeper.
Na alarm bije także Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV). Przewodniczący Związku Frank Ueberall ostrzegł w oficjalnym komunikacie przed coraz większymi próbami wywierania wpływu na media przez polski rząd. Plany ministra kultury Piotra Glińskiego odnośnie do powołania komisji, która według własnego uznania obsadzi stanowiska dyrektorów rozgłośni, Frank Ueberall ocenił jako "drogę do likwidacji wolności rozgłośni". Odniósł się także do zawieszenia Karoliny Lewickiej po jej krytycznym wywiadzie z Glińskim. - To przedsmak tego, co może grozić dziennikarzom w Polsce, kiedy wykonują swoją pracę - ostrzegł szef DJV. Na temat wyparcia zagranicznych inwestorów z polskich wydawnictw prasowych, Ueberall zaznaczył, że "nacjonalizacji mediów nie można pogodzić z wolnością osiedlania się w Europie".
Szef związku dziennikarzy zaapelował do instytucji europejskich o baczną obserwację rozwoju w Polsce. - Kiedy Węgry krok po krok likwidowały wolność prasy, Europa przebudziła się, kiedy było już za późno. To nie może się powtórzyć - zaapelował Ueberall.
Katarzyna Domagała / Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle