Dla górnictwa liczy się czas

Komisja Europejska oczekuje, że Polska przedstawi jej terytorialne plany sprawiedliwej transformacji do końca tego roku. Bez nich nie będzie można uzyskać dostępu do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Trzeba się spieszyć, bo na wykorzystanie większości środków będziemy mieć tylko cztery lata.

W ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji do Polski może trafić kwota 8 mld euro. Środki mają być kierowane na takie projekty jak przeszkalanie pracowników czy rewitalizacja terenów pokopalnianych.

- Fundusz Sprawiedliwej Transformacji nie wspiera samych projektów transformacji, ma pokryć jej koszty społeczno-gospodarcze, w tym utratę miejsc pracy w sektorze związanym z wydobyciem czy firm pracujących na rzecz tego sektora - mówił podczas seminarium zorganizowanego przez WWF Polska Krzysztof Wójcik z Komisji Europejskiej.

Dodał, że na tę chwilę Komisja zaproponowała objęcie wsparciem trzech obszarów, w tym terenów na Śląsku, subregionu konińskiego i wałbrzyskiego. - Nie obejmujemy wsparciem całych regionów, a subregiony związane z transformacją. Świadczymy pomoc punktowo - mówi Wójcik. I zapewnia, że jest możliwość rozszerzenia pomocy na inne subregiony.

Reklama

Wójcik informuje, że warunkiem udzielenia pomocy jest rozpoczęcie namacalnej transformacji nie później niż do 2030 roku.

Polska musi działać szybko. Komisja oczekuje, że terytorialne plany transformacji zostaną jej przedstawione do końca tego roku. Oferuje przy jego opracowaniu wsparcie eksperckie. - Plan musi zawierać konkretne działania, wyzwania stojące przed subregionami - podkreśla Wójcik.

W tworzenie dokumentu powinny być zaangażowane różne strony, w tym m.in. partnerzy społeczni, gospodarczy, lokalne władze, podmioty działające na rzecz ochrony środowiska. Toczą się rozmowy z rządem, czy zarządzanie funduszem przejmą instytucje centralne, czy będą one dystrybuowane z poziomu regionów.

Wójcik zastrzega, że pieniądze będą musiały być wydatkowane w ciągu czterech lat. - Najtrudniejsze, największe projekty muszą być więc przygotowane na samym początku, by zdążyć wydatkować środki. Dynamika i pośpiech są tu konieczne - podkreśla.

Stowarzyszenie gmin górniczych przygotowuje już diagnozę, jak powinna przebiegać transformacja i co zrobić, by pieniądze właściwie wykorzystać.

- Te programy w każdej gminie będą wyglądać inaczej - mówi Anna Hetman, prezydent Jastrzębia-Zdroju i prezes Stowarzyszenia Gmin Górniczych. - Gminy stowarzyszone w naszej organizacji mają różne potrzeby i różne warunki. Programy będą ukierunkowane na konkretne potrzeby danej gminy. Jastrzębie-Zdrój stawia na dwa elementy - zielony ład, który będzie niósł za sobą skutki społeczno-ekonomiczne i budowanie nowych branż gospodarki - dodaje.

Podkreśla, że konieczna będzie zmiana mentalności mieszkańców, ich podejścia. Zauważa, że większość rodzin górniczych specyficznie patrzy na region, nie wyobrażają one sobie rzeczywistości innej niż obecna.

- Kładziemy duży nacisk na konsultacje i rozmowy z mieszkańcami - powiedziała. - Musimy przypilnować, by proces przebiegał w sposób łagodny, przygotować zwalnianych górników, wzbudzić w nich potrzebę przedsiębiorczości, przekonać, by wzięli sprawy w swoje ręce, by mogli przekwalifikować się, budować własne przedsiębiorstwa - podkreśla Anna Hetman.

Jastrzębie-Zdrój nastawia się na rozwój turystyki, usług i nowych technologii. - Na pewno nie będziemy mogli stawiać na duże hale produkcyjne bo takich terenów nie posiadamy, tereny są specyficzne - powiedziała prezydent miasta. - Na naszych terenach ruchy są i będą odczuwalne, bo wydobycie będzie jeszcze trwać. Tymczasem procesy produkcyjne są wymagające, konieczna jest precyzja. Każdy ruch może spowodować zniszczenie partii materiału. Dlatego stawiamy raczej na usługi niż produkcję - wyjaśniła.

Maciej Bukowski z Wise Europa podkreśla, że czas węgla się kończy. Przypomina, że polskie górnictwo miało już do czynienia z transformacją. - Na początku lat 90 górnictwo wbudowane w PRL nie przystawało do gospodarki rynkowej. Moce produkcyjne w górnictwie nakierowane były wtedy  na wydobycie dużej ilości węgla. Spadek popytu doprowadziło do dwóch-trzech fal restrukturyzacji. Obecne wydobycie stanowi 30 proc. tego, co było kiedyś i nadal spada. Z przyczyn czysto ekonomicznych nie należy spodziewać się, by do 2050 wiele z tego wydobycia zostało - przekonuje.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »