Dla złotego Dubaju nastały chude lata
Za futurystycznymi drapaczami chmur kryje się kraj pogrążony w głębokiej recesji. Spowolnienie było widoczne w Dubaju od kilku lat, a teraz nałożyły się na nie skutki pandemii i spadku cen ropy.
Baryłka czarnego złota kosztuje obecnie ok. 40 dol., ceny nieruchomości spadają, a banki niechętnie kredytują firmy i inwestycje. Emirat z utęsknieniem wyczekiwał World Expo 2020, wiążąc z nim nadzieje na ożywienie gospodarcze. Pandemia COVID-19 przyszła w najgorszym momencie.
O Dubaju i - szerzej - Zjednoczonych Emiratach Arabskich (ZEA) zwykło się myśleć w kategoriach pomostu między Wschodem a Zachodem. I rzeczywiście bajkowe państwo-miasto u wybrzeży Zatoki Perskiej cieszy się opinią jednego z najbardziej liberalnych i otwartych społeczeństw Bliskiego Wschodu. W rozchwianym politycznie świecie arabskim Dubaj słynie z pokoju i dostatku.
Dobrobyt ten jest jednak uzależniony od dopływu petrodolarów i bezpośrednich inwestycji zagranicznych, które pozostają w ścisłym związku z postrzeganiem przez inwestorów ryzyka geopolitycznego. Chociaż sam Dubaj ma znikome zasoby ropy naftowej, to odgrywa istotną rolę w tzw. recyklingu petrodolarów, które chętnie inwestują tam bliskowschodni eksporterzy ropy.
Pandemia COVID-19 zaostrzyła trwającą od kilku lat stagnację gospodarczą Dubaju, który jest jednym z siedmiu księstw, wchodzących w skład Zjednoczonych Emiratów Arabskich (monarchii konstytucyjnej, na której czele stoi, co ciekawe, prezydent). Gospodarka tego bliskowschodniego tygrysa opiera się na nieruchomościach, handlu detalicznym oraz transporcie morskim i lotniczym (Dubai International to trzeci pod względem wielkości port lotniczy na świecie) - sektorach, które najmocniej ucierpiały w wyniku pandemii.
Zamrożenie ruchu w tych branżach przyczyniło się do gwałtownego spadku cen ropy. Najgorsze jednak, że pandemia zmusiła Dubaj do opóźnienia o rok Expo 2020. Światowa Wystawa, do której przygotowania ciągną się od 2013 r., miała wygenerować miliardowe inwestycje. Nie wszystko stracone, ale trzeba będzie poczekać. W ocenie Capital Economics, brytyjskiej firmy zajmującej się analityką ekonomiczną, gospodarka Dubaju skurczy się w 2020 r. o co najmniej 5-6 proc.
Na tym nie koniec problemów złotego emiratu. Dubaj zakumulował olbrzymi dług publiczny, szacowany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy na 122,5 mld dol., co stanowi obecnie 110 proc. jego PKB. Z takim garbem nie będzie w stanie finansowo wspierać poobijanych przez kryzys państwowych spółek, gdyż naraziłoby go to na ryzyko niewypłacalności.
Motorem wzrostu w regionie są właśnie inwestycje rządowe, których poziom jest funkcją ceny ropy. Gdy władze hojnie sypią petrodolarami, automatycznie wzrasta zaufanie inwestorów zagranicznych i odblokowują się prywatne źródła kapitału.
Notabene systemowym problemem Dubaju, który wystawia go na niebezpieczeństwo nadmiernego zadłużania się, jest nieprzejrzysty charakter relacji finansowych między rządem a powiązanymi z nim spółkami.
Pod koniec kwietnia 2020 r. agencja Moody’s obniżyła rating kredytowy spółki DP World, zarządzającej portem morskim w Dubaju, do Baa3 (odpowiednik BBB- w nomenklaturze Fitcha i S&P), czyli do ostatniego szczebla tzw. poziomu inwestycyjnego, poniżej którego oceniane są już tylko papiery spekulacyjne. Powodem tego była machinacja dubajskiego rządu: pożyczył on od zagranicznych banków 9 mld dol., aby przejąć pełną kontrolę nad DP World, a następnie posłużyć się jej aktywami do spłaty długu spółki Dubai World - państwowego holdingu, który zarządza w imieniu emiratu portfelem inwestycji międzynarodowych i jest m.in. udziałowcem DP World.
Wiadomo też, że szejk Muhammad bin Raszid Al Maktum, emir Dubaju, rzucił koło ratunkowe dubajskiej perełce, jaką są linie Emirates. Wysokość kwoty dokapitalizowania pozostała wszakże tajemnicą.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Kluczowym czynnikiem, który zadecyduje o rozwoju sytuacji zadłużeniowej Dubaju, będzie reakcja bratniego Abu Zabi. Ten najbogatszy z siedmiu sfederalizowanych członów emirackiej monarchii ma suwerenny majątek sięgający prawie biliona dolarów i już raz przyszedł z pomocą niefrasobliwemu sąsiadowi.
Gdy Dubaj znalazł się na krawędzi bankructwa podczas światowego kryzysu finansowego w latach 2008-2009, rząd Abu Zabi dokapitalizował go kwotą 20 mld dol., umożliwiając mu spłatę znacznej części zadłużenia, wynoszącego wówczas 130 proc. PKB. Wzrost ceny ropy po Arabskiej Wiośnie pomógł Dubajowi odzyskać równowagę, a zdobycie tytułu w 2013 r. do organizacji Expo 2020 na nowo rozkręciło budowlany boom.
Pocieszający (dla Dubaju) jest fakt, że choćby szejk Muhammad bin Zajid Al Nahajjan, premier Abu Zabi, w zastępstwie chorego brata pełniący obowiązki emira Abu Zabi i prezydenta ZEA, nie miał ochoty po raz kolejny go oddłużać, to nie będzie miał wyboru, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Upadek Dubaju stworzyłby bowiem egzystencjalne zagrożenie dla politycznej i gospodarczej stabilności ZEA jako monarchii. Tym razem sytuacja jest bardziej skomplikowana niż dekadę temu, ponieważ pandemia COVID-19 zbiegła się z załamaniem rynków ropy naftowej, z której dochody stanowią lwią część PKB Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Na fali opadającej Dubaj jest od dobrych kilku lat. Krajobraz tego pustynnego państwa-miasta nad Zatoką Perską kojarzy się z dziesiątkami dźwigów pnących się do samego nieba. Wiele z nich stoi jednak bezczynnie.
Od 2014 r. ceny nieruchomości spadły o 30 proc., a przychody z usług hotelowych - o ponad 25 proc. Budowa Dubai Creek Tower, najwyższego budynku świata, który ma przebić niedoścignioną granicę 1000 metrów (dla porównania: warszawski Pałac Kultury i Nauki ma razem z iglicą 231 metrów), rozpoczęła się ponad dwa lata temu, a dotychczas położono tylko fundamenty.
Wydaje się, że model "If you build it, they will come" (ang.: jak zbudujesz, to przyjadą), który od lat nakręcał zyski w słynnej ze swoich wyczynów architektonicznych branży nieruchomościowej, osiągnął granice wydolności. Przez 40 lat Dubaj był jednym wielkim placem budowy. W miarę upływu lat kończyła się przestrzeń spełniająca warunki do zabudowy, ale dla chcącego nic trudnego. Zaczęto regularnie przesuwać wrota pustyni w głąb lądu, a gdy to nie wystarczało - usypywać kawałki sztucznego lądu, wydartego morzu, by wznosić coraz okazalsze, luksusowe rezydencje.
Ścieżka rozwoju Dubaju stała się źródłem jego sukcesu, ale jak pokazały ostatnie lata - także przekleństwem. Dotychczasowy model wymaga radykalnego resetu w kierunku dywersyfikacji, która pozwoli zrzucić zależność od sektora nieruchomości, z definicji charakteryzującego się cyklicznością.
Zapaść na rynku nieruchomości, który generuje nawet jedną trzecią PKB, poważnie uszczupli dochody firm państwowych, co postawi pod znakiem zapytania zdolność rządu do obsługi 30 mld dol. długu, który jak wyliczył tygodnik "The Economist", stanie się wymagalny w ciągu najbliższych trzech lat.
Kryzys widoczny jest w sektorze nieruchomości, w którym ceny spadły o około 30 proc. w porównaniu ze szczytem sprzed pięciu lat, ale także w handlu i turystyce. Przed dziesięciu laty ucierpiały finanse publiczne; obecnie cenę płaci przede wszystkim sektor prywatny.
Banki niechętnie podejmują większe ryzyko w obliczu posępnych perspektyw gospodarczych. Kredyty deweloperskie stanowią około 40 proc. bilansów lokalnych banków. Zamiast pożyczać pieniądze zajmują się refinansowaniem przedsiębiorstw, którym brakuje gotówki i odraczaniem rat kredytowych. Nie ma się co dziwić, że zaostrzają kryteria przyznawania kredytów.
Kryzys pogłębia odpływ zamożnych rezydentów z zagranicznymi paszportami. Ekspaci stanowią 92 proc. populacji Dubaju, liczącej 3,2 mln ludzi. Zniechęceni rosnącymi kosztami życia, coraz częściej wyjeżdżają. Chociaż analitycy nie spodziewają się masowego exodusu, jaki nastąpił po kryzysie finansowym w 2009 r., to spadek kursu dirhama do dolara, wprowadzenie podatku VAT (w 2018 r.) i akcyzy (w 2017 r.) i wyższe koszty utrzymania sprawiły, że Dubaj stał się mniej atrakcyjny dla przyjezdnych.
Stawka VAT wynosi wprawdzie tylko 5 proc. i nie obejmuje m.in. artykułów spożywczych, wydatków na ochronę zdrowia, edukację, benzynę. Ze zwolnienia korzystają również sektory usług finansowych i nieruchomości mieszkaniowych. Bardziej dotkliwa jest akcyza nałożona na trzy rodzaje wyrobów: napoje gazowane (50 proc.), tytoń (100 proc.), napoje energetyzujące (100 proc.).
Aby zatrzymać ekspatów, rząd zamroził opłaty szkolne i opłaty za usługi sektora publicznego. Wprowadził też nowe prawo, zezwalające na zakładanie spółek ze 100-proc. kapitałem zagranicznym poza parkami biznesowymi, które zwalniają z obowiązku posiadania lokalnego partnera.
Lekiem na całe zło miało być Expo 2020 z efektem zwielokrotnienia w postaci koniunktury stwarzającej możliwości biznesowe. Dzięki niemu Dubaj chciał zrealizować ambitny plan dywersyfikacji gospodarczej, zaktywizować sektor MŚP, zwiększyć akcję kredytową i przyciągnąć bezpośrednie inwestycje zagraniczne, pomimo spadku cen ropy i spowolnienia globalnej aktywności gospodarczej. Niestety pandemia COVID-19 wymusiła decyzję o przełożeniu Expo na październik 2021 r. Co będzie za rok - nie wiadomo. Dubajczycy muszą uzbroić się w cierpliwość.
Światowe wystawy, z których pierwsza odbyła się w Londynie w 1851 r., odegrały ważną rolę w transferze innowacji przemysłowych, działając jako nośnik postępu. Co więcej, Expo stało się narzędziem budowania marki narodowej. Telefon, telewizor, smartfon, kino IMAX, a nawet burgery, keczup i rożki do lodów - wszystkie te rzeczy zostały po raz pierwszy zaprezentowane masowej publiczności podczas Expo.
Z 25 mln odwiedzających i 190 państwami uczestniczącymi Expo 2020 powinno dostarczyć silnej stymulacji dla dubajskiego sektora turystyki, hotelarstwa oraz usług dla biznesu, i stać się wizytówką potencjału Bliskiego Wschodu. Inwestycje w infrastrukturę, które swoją wartością (2 bln dol.) przyćmiewają chińską Inicjatywę Pasa i Szlaku, szacowaną na 850 mld dol., miały być motorem wzrostu w regionie.
Według szacunków firmy doradczej EY, pochodzących jeszcze sprzed pandemii, wartość dóbr i usług wytworzonych w związku z organizacją wystawy powinna wynieść na przestrzeni lat 2013 - 2031 ponad 33 mld dol., co stanowi 35 proc. PKB Dubaju. Z kolei "Middle East Eye", londyński serwis informacyjny poświęcony tematyce Bliskiego Wschodu, obliczył, że inwestycje w infrastrukturę targową będą owocować tworzeniem około 50 tys. miejsc pracy rocznie w sektorach nieruchomości, hotelarstwa i usług dla biznesu w perspektywie sięgającej 2031 r.
W ramach programu transformacji "Vision 2021" Zjednoczone Emiraty Arabskie dążą do zmniejszenia udziału ropy naftowej w PKB do 20 proc. do 2021 r. Organizacja Expo i profity z nią związane mają im w tym pomóc. Zdaniem MFW to, czy po Expo ZEA uda się generować wzrost gospodarczy niezależny od ropy, będzie miało zasadnicze znaczenie dla rozwoju sytuacji gospodarczej w tym kraju. W pandemicznej rzeczywistości trudno będzie zrealizować ten cel.
Dubaj chce ponadto ożywić sektor MŚP, do którego należy 95 proc. wszystkich firm w ZEA i który generuje około 50 proc. PKB, a także wykorzystać wystawę do umocnienia swojego wkładu w czwartą rewolucję przemysłową. Emirat zajmuje pierwsze miejsce na świecie pod względem bezpośrednich inwestycji zagranicznych w technologie przyszłości, takie jak sztuczna inteligencja i robotyka. Od dawna przyciąga tysiące międzynarodowych start-upów, które pragną skorzystać z rządowego ekosystemu akceleratorów i finansowania innowacji. Globalni gracze, tacy jak Uber, Amazon i Webjet, zainwestowali grube pieniądze w akwizycje regionalnych liderów technologicznych.
Osią dziedzictwa gospodarczego Expo będzie District 2020. Dzielnica mieszkaniowa z siecią 5G i centrum innowacji biznesowych, które powstaną w ramach projektu, wchłoną ponad 80 proc. infrastruktury targowej. Globalne korporacje, w tym Accenture, DP World i Siemens, podpisały już umowy najmu, choć na ich finalizację przyjdzie im poczekać 12 miesięcy dłużej niż planowały. District 2020 będzie wolną strefą ekonomiczną.
Dubaj zbudował swoją przewagę konkurencyjną na oferowaniu zagranicznym inwestorom wolnocłowych zachęt. Od 1974 r. utworzono 32 wolne strefy celne, z których każda ma unikatowy zestaw przepisów, np. Dubai International Financial Centre (DIFC), Jebel Ali Free Zone i najnowsza, otwarta w 2019 r. Dubai Design District.
Mimo że odsunięte w czasie - Expo 2020 będzie dla Dubaju prawdziwym katalizatorem zmian. Nawet jeśli nie rozwiąże problemu wysokiego zadłużenia i nie poprawi położenia sektora nieruchomości, to zaowocuje innowacjami technologicznymi, które pomogą mu wrócić na ścieżkę wzrostu, odblokować potencjał MŚP i udowodnić, że ma do zaoferowania więcej niż drapacze chmur.
Grażyna Śleszyńska
Specjalizuje się w analizie procesów politycznych i zjawisk makroekonomicznych. Od wielu lat współtworzy Forum Ekonomiczne w Krynicy.