Dlaczego kobiety nie awansują?
Zwykle kobiety nie zasiadają w radach nadzorczych i zarządach firm. Dlaczego tak się dzieje? Czy "słaba płeć" jest naprawdę słaba? Kiedy kobiety natrafiają na przeszkody normalne na wyższych szczeblach kariery krzyczą: mobbing.
Dlaczego "na górze" nie ma kobiet?
Co roku tłumy świetnie wykształconych kobiet kończą wyższe uczelnie. W zapisach prawa znajdujemy wzmianki zakazujące dyskryminacji ze względu na płeć przy obejmowaniu stanowisk. Obserwujemy jednak, że nie ma za dużo kobiet w radach nadzorczych i w zarządach spółek. Jaka jest tego przyczyna? Czy zawsze pierwsza myśl przychodząca do głowy feministkom - "Mężczyźni blokują nam drogę. Uderzamy w niewidzialny sufit"- jest słuszna? Pani Angelika Bram, prowadząca agencję pośrednictwa pracy tylko dla kobiet, podaje inne przyczyny. Według niej, kobiety nie podporządkowują całego swojego życia pracy. Dla kobiet liczą się jeszcze inne rzeczy. Brzydzą się politycznymi gierkami i intrygami. Trudności normalne na wyższych szczeblach kariery są przez nie postrzegane jako szykany. Innymi słowy, kobiety są bardziej niż mężczyźni skłonne do rozczulania się nad sobą. Miewają także inne priorytety np.: dbanie o rodzinę lub ładny wygląd, zamiast poświęcanie tego czasu trosce o karierę.
Nieporozumienia w drodze na szczyt
Kobiety w drodze na szczyty popełniają też podstawowe błędy. Krępują się mówić o swoich osiągnięciach - przecież to jest przechwalanie ("skromność skarb dziewczęcia" jak mówiła Dulska). Mają skłonność do pomniejszania swojego wkładu w realizację zadań. Nie doceniają swoich umiejętności. Po uzyskaniu awansu najczęściej nie cieszą się z osiągniętego sukcesu, ale zamartwiają, czy sobie poradzą. Kobiety niechętnie pojawiają się na wieczornych imprezach, gdzie z uśmiechem na twarzy należy wdawać się w rozmowy z kolejnymi menadżerami. Wolą mieć wieczór dla siebie. Natomiast mężczyźni, pomimo wątpliwości, biorą udział w takich spotkaniach.
Coś się zmienia
Na szczęście kobiety uczą się, że takie stanie z boku i liczenie na to, że ktoś je zauważy na niewiele się zdaje. Zdobywają się na większą śmiałość uczestnicząc w kursach uczących, jak być agresywną i przebojową. W Instytucie Gottlieba Duttweilera w Ruschlikon organizowane są dwudniowe seminaria pt: "Wredne dziewczęta awansują do zarządów". Jak twierdzą organizatorzy, najczęściej wszystkie miejsca są zajęte. Pytano prowadzącego, hamburskiego kryminologa prof. Jensa Weidnera, co jeśli absolwentka takiego kursu zostanie uznana za "zołzę". Odpowiedział: "Jeżeli mężczyźni nazywa panią "zołzą", oznacza to, że zaczynają panią postrzegać jako kobietę niebezpieczną. To są takie męskie odruchy obronne, zanim panowie będą zmuszeni przyznać: ona jest dobra". Kobiety powinny się przekonać, że nic złego się nie dzieje, kiedy postępują w sposób stanowczy i zdecydowany.
źródło - FORUM nr. 27