Dlaczego nie zbankrutował ani jeden polski bank?

Z Krzysztofem Pietraszkiewiczem, prezesem Związku Banków Polskich, rozmawia Stanisław Brzeg-Wieluński.

Panie Prezesie, co spowodowało, że mimo globalnego kryzysu gospodarczego nie zbankrutował ani jeden polski bank. Czy jest to wynik stosowania bardziej rygorystycznych kryteriów przy przyznawaniu kredytów, zwłaszcza gdy chodzi o reżimy ostrożnościowe?

- Trzeba skromnie, ale z satysfakcją powiedzieć, że jesteśmy i byliśmy jednym z nielicznych systemów bankowych, który nie sprawił kłopotów podatnikom i państwu i przyczynia się do tego, że nasza gospodarka cały czas się rozwija.

Przyczyn tego stanu jest kilka.

Po pierwsze, w ostatnich kilkunastu latach zdecydowanie przebudowie podlegała cała gospodarka i polski sektor bankowy. Wiele także wydarzyło się w gospodarce światowej. W kilkunastu krajach banki przeżyły głębokie kryzysy. Polscy bankowcy, jak i instytucje inwestujące w polskie banki, inwestorzy i regulatorzy, wyciągnęli odpowiednie wnioski z tych lekcji i w związku z tym prowadzili rozsądną politykę regulacyjną oraz rozważną politykę kształtowania strategii bankowych.

Reklama

Po drugie, trzeba pamiętać, że działaliśmy na rynku o stałej tendencji wzrostowej. Korzystaliśmy z okresu globalnego prosperity: zmniejszało się bezrobocie, polscy przedsiębiorcy byli coraz bardziej efektywni, wzrastał popyt w gospodarstwach domowych.

Po trzecie, kryzys światowy z września 2008 r. rozpoczął się w dobrym momencie dla polskiego sektora bankowego i całej naszej gospodarki. Mieliśmy dużo szczęścia. Gdyby rozpoczął się kilkanaście miesięcy później, polski sektor bankowy mógłby mieć więcej kłopotów. Dlatego że rozluźniona polityka monetarna i fiskalna stosowana w innych krajach mogła wygenerować w Polsce katastrofalne skutki.

Ale dotychczasowy sukces nie może nas uśpić. Stanowczo opowiadam się za tym, aby wyciągnąć wnioski nie tylko z błędów, jakie popełnili inni, ale także z pomyłek, jakie sami popełniliśmy.

Stosunek sumy aktywów banków działających w Polsce do naszego PKB stawia nas na przedostatnim miejscu w UE, przed Rumunią. Skoro banki potrzebują więcej środków na swoje działania, co trzeba zrobić, aby Polacy chętniej oszczędzali w nich?

- Polska jest krajem niskiego ubankowienia - i jest to przedmiotem naszej dużej troski, choć było także jednym z czynników pewnej odporności polskiej gospodarki na światowy kryzys finansowy. Po prostu jego transmisja do gospodarki przez system finansowy była znacznie mniejsza. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat Polska była krajem - nawet w dawnym bloku państw socjalistycznych - niskiego ubankowienia. Świadczy o tym niski wskaźnik oszczędności Polaków w relacji do PKB .Fundusze własne i aktywa polskich banków były i są nadal mniejsze w relacji do PKB. To wszystko jest następstwem wielowiekowego opóźnienia w rozwoju gospodarczym. Z powodu wojen, zaborów i nieodpowiedzialności elit w ciągu ostatnich 250-300 lat traciliśmy dystans do najbardziej rozwiniętych gospodarek Europy Zachodniej. Dopiero okres kilku lat powojennych i szczególnie przemian gospodarczych po 1989 r. sprzyjał odwróceniu tej tendencji - i rzeczywiście zaczęliśmy ten dystans skracać.

Co należy zrobić w kolejnych latach? Myślę, że potrzeba kilku skoordynowanych działań realizowanych przez wiele lat. Zaliczyłbym do nich rozbudowanie mechanizmów skłaniających obywateli do oszczędzania. Zwiększenie stopy oszczędności w naszym kraju jest niezbędne, bowiem dalsze opieranie wspomagania rozwoju gospodarczego na finansowaniu zagranicznym jest niepewne i obarczone dodatkowymi ryzykami. Dlatego budowę nawyków Polaków do oszczędzania na cele emerytalne, mieszkaniowe, zdrowotne i edukacyjne uznaję za jedno z najważniejszych wyzwań.

W ramach dywersyfikacji aktywów, stale bogacącego się społeczeństwa, trzeba zaoferować zainteresowanym oszczędzaniem atrakcyjne instrumenty w postaci akcji bądź udziałów w polskich instytucjach finansowych czy też ich obligacje. Musimy zbudować nowe instytucje i wprowadzić instrumenty rozwijające współpracę pomiędzy rynkiem bankowym i rynkiem kapitałowym. W ten sposób można skonstruować część ważnego instrumentarium do realizowania w Polsce wielkich projektów infrastrukturalnych - właśnie ze środków obywateli zgromadzonych na cele inwestycyjne. Opowiadam się za tym, aby na nowo przemyśleć strategię budowy potencjału finansowego polskiego sektora bankowego i polskich instytucji finansowych. Wzmacniałyby one swój potencjał, ale przede wszystkim służyłyby finansowaniu polskiej gospodarki. Oczywiście, nie należy stronić od pozyskiwania nowych inwestorów poza granicami naszego kraju. Dla rozwoju polskich instytucji finansowych i pewnego stymulowania niektórych segmentów naszej gospodarki, decydujących o ich konkurencyjności, ważne jest wzmocnienie niektórych podmiotów otoczenia biznesu, m.in. takich, jak fundusze pożyczkowe i poręczeniowe oraz funduszy wspierających małe firmy np. start-up'y itp.

Od lat mówi się o większej roli społecznej odpowiedzialności biznesu. Jeśli się jednak porówna działania polskich bankowców z postępowaniem ich amerykańskich kolegów, to widać, że to oni powinni się czegoś od nas uczyć. Czego się mogą nauczyć od polskich banków?

- Bankowość jest szczególnym rodzajem biznesu. To forma wielostronnej umowy łączącej banki z obywatelami i firmami posiadającymi nadwyżki oszczędności z tymi firmami i osobami, które mają dobre projekty i muszą skorzystać z kredytowych usług bankowych. Ważni są oczywiście w tym szczególnym porozumieniu klienci, którzy korzystają z innych rozliczeniowych i kapitałowych usług bankowych.

W przypadku banku społeczna odpowiedzialność biznesu polega przede wszystkim na prowadzeniu stabilnej, odpowiedzialnej polityki polegającej na efektywnej i rozważnej alokacji zasobów. Są i inne przejawy aktywności polegające na kształtowaniu kadr bankowych, udziale bankowców w przedsięwzięciach o charakterze edukacyjnym, we wspieraniu kultury, ochrony zdrowia, a czasami sportu. Jednak fundamentem jest rozważne i odpowiedzialne zarządzanie zasobami publicznymi i budżetowymi, które pozwalają na zrealizowanie aspiracji życiowych obywateli oraz potrzeb inwestycyjnych przedsiębiorców.

Polskie banki są w czołówce instytucji wdrażających karty bezstykowe, pojawiły się pierwsze bankomaty biometryczne grupy Banku Polskiej Spółdzielczości czy bankomaty dla niewidomych. Dlaczego w takim razie aż 22 proc. obywateli wciąż nie ma konta bankowego?

- Przyjęcie w odpowiednim momencie dobrej strategii i dobrych pomysłów pozwoliło polskim bankom szybko skrócić dystans technologiczny do najbardziej zaawansowanych krajów świata. Wymieniłbym tutaj rezygnację z obrotu czekowego, wyeliminowanie papieru z obrotu międzybankowego, wykorzystanie nowoczesnych rozwiązań w systemie rozliczeniowym i wymiany informacji. A to przecież wspólne dzieło Związku Banków Polskich i banków. Nie zapominamy też o wspieraniu tych wysiłków przez Narodowy Bank Polski. Jednak trzeba pamiętać, że startowaliśmy z bardzo niskiego pułapu, jeszcze przed 1989 r. niewiele osób w Polsce korzystało z usług bankowych i posiadało rachunek. Tak więc uwarunkowania historyczne i kulturowe oraz niska zamożność społeczeństwa były powodem małego uczestnictwa w obrocie finansowym. Dziś, gdy tak wiele firm to przedsiębiorstwa prywatne, a miliony młodych Polaków się kształcą, uzasadnione jest twierdzenie, że w roku 2015 będziemy na pewno należeli do czołowych krajów UE pod względem aktywności finansowej naszych obywateli. Dynamicznie rośnie liczba osób korzystających z usług bankowych, systematycznie rosną płatności bezgotówkowe, dostęp do kont internetowych. To są imponujące dane, których zazdroszczą nam bankowcy w świecie. Ta wielka przemiana dokonała się w ciągu jednego pokolenia!

Polacy są z natury otwarci na różne nowinki. I żadne czarnowidztwo ani lamentowanie nie zmieni faktu, że postęp dokonuje się dosłownie każdego dnia. Rolą państwa i banków jest stworzenie ram, aby ten rozwój był bezpieczny, możliwie tani i atrakcyjny dla klientów. Te wysiłki trzeba kontynuować, ponieważ bankowość należy od 12 lat do najbardziej technologicznie zaawansowanych działów polskiej gospodarki. Moim zdaniem bankowość ma wielki i korzystny wpływ na poprawę jej konkurencyjności, a zwłaszcza na rozwój sfery usług. Bankowość jest dobitnym przykładem, że ludzie ufają gospodarce elektronicznej i mogą jej narzędzia stosować także w innych sferach swojej aktywności gospodarczej i społecznej.

Można odnieść wrażenie, że banki oczekują aktywnej roli państwa w kreowaniu zjawisk gospodarczych, choćby takich jak mieszkalnictwo. Wciąż nie widać planów sięgających roku 2020 lub 2030, w którym określono by rozwój Polski pod kątem jej specjalizacji na unijnych rynkach. Co Pan o tym sądzi?

- Każdemu, kto mówi na ten temat, jest bardzo wygodnie przedstawiać różne tezy i oceny - trudniej robić to osobom rządzącym, które odpowiadają za politykę gospodarczą i społeczną oraz muszą pogodzić różne oczekiwania, uwarunkowania krajowe i międzynarodowe. A dodatkowo myślą o tym (niestety niektórzy tylko o tym), aby zapewnić sobie reelekcję na kolejną kadencję Sejmu. Jesienią 2008 r., kilka tygodni od wybuchu światowego kryzysu, podczas spotkania bankowców z prezydentem RP powiedziałem, że nadszedł czas próby i chętnie bym zamienił 560 polityków na kilku mężów stanu... To zdanie jest nadal aktualne! W Polsce, a także w innych krajach europejskich potrzebna jest - i na szczęście wyrasta - grupa polityków, którzy w tych trudnych latach będą umieli współdziałać w przygotowaniu nowej strategii rozwoju.

Musimy zmienić sposób organizacji naszego wspólnego wysiłku. Trzeba m.in. dobrze przeprowadzić i skonkludować dyskusję o zmianie systemu emerytalno-rentowego. Myślę, że większość Polaków poparłaby wydłużanie okresu przechodzenia na emeryturę. A z dłuższej aktywności zawodowej trzeba czynić cnotę. Ta praca jest potrzebna, choćby z tego powodu, że tylko w województwie mazowieckim mamy 200 tys. seniorów wymagających dziennej lub całodobowej opieki społecznej. Niewątpliwie potrzebne są korekty w sferze emerytalnej, niektóre przywileje są wręcz bulwersujące. I nie mówię tu o osobach pracujących w uciążliwych i niebezpiecznych warunkach. Ostatni kryzys pokazał, że państwo nie może być nadmiernym ciężarem dla obywateli i przedsiębiorców.

Dlatego wskazane jest umiejętne przekwalifikowanie około 100 tys. polskich urzędników. Sądzę, że konieczne jest zbudowanie nowego systemu współpracy polskich środowisk naukowych z przedsiębiorcami. Potrzebna jest konsekwentna promocja polskiej gospodarki i jej wspieranie na rynkach międzynarodowych. Trzeba dyskutować o rozwojowych planach strategicznych. Nie może być tak, by dobre projekty były stale kwestionowane przez opozycję i czasami przez samego koalicjanta. Z pewnymi wyzwaniami trzeba się zmierzyć często wbrew opinii publicznej - i tak robią mężowie stanu. Kryzys niesie zagrożenia, ale stwarza także nowe szanse na potrzebne zmiany i ekspansję. I trzeba to umieć wykorzystać.

Miesięcznik Finansowy Bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »