Donbas o krok od kolebki "S"
Kontrolę nad kolebką Solidarności przejmą Ukraińcy. Przy okazji ugaszą na chwilę pożar w gdyńskiej firmie.
Ukraiński ISD (Donbas) ma zielone światło na podwyższenie kapitału w Stoczni Gdańsk. Wczoraj minął termin składania wiążących ofert na odkupienie od kontrolującej ją Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) praw poboru do emisji wartej 300-400 mln zł.
- Nie wpłynęła żadna oferta - mówi Roma Sarzyńska, rzecznik ARP.
Wcześniej wstępną złożyła firma gdańskich menedżerów związanych z Maritim Shipyard. W tej sytuacji pulę może objąć ISD, który już ma 5 proc. akcji stoczni i od dawna deklaruje objęcie nowej emisji.
- Walne zatwierdziło formalne poprawki do uchwały o podwyższeniu kapitału. 16 października będziemy mogli wypić szampana za prywatyzację - mówi Andrzej Jaworski, prezes Stoczni Gdańsk.
Dzień później Ukraińcy ruszą z formalnościami. Po doinwestowaniu stoczni Donbas będzie mieć ponad 75 proc. akcji w kapitale, który po zarejestrowaniu emisji sięgnie 405-505 mln zł. W ciągu czterech lat ARP może zażądać też, by odkupił od niej akcje stoczni.
Rozliczenia z Gdynią
Ale to jeszcze nie koniec przejmowania przez Donbas kontroli nad kolebką. - ISD zamierza też odkupić akcje Stoczni Gdańsk od Stoczni Gdynia - twierdzi Marcin Ciok, odpowiadający, za kontakty ISD z prasą.
To podreperuje nieco finanse gdyńskiej firmy. - Właśnie czekamy na przyjazd przedstawicieli ISD i będziemy negocjować - mówił wczoraj po południu PB Arkadiusz Aszyk, wiceprezes Stoczni Gdynia.
Należy do niej prawie 13 proc. akcji kolebki S, które Ukraińcy mogliby kupić za 13,5 mln zł. Z tej kwoty zostanie potrącone około 5 mln zł wierzytelności dla Huty Częstochowa, należącej do ISD. W kasie Gdyni pozostałoby więc około 8 mln zł. Do czasu zamknięcia wydania wynik rozmów między stocznią a Ukraińcami nie był jeszcze znany. Stocznia ma też otrzymać zastrzyk gotówki od ARP.
- Jest zgoda zarządu na udzielenie stoczni 15 mln zł pożyczki. Czekamy jeszcze na akceptację rady nadzorczej - informuje Roma Sarzyńska. Jeśli pożyczka zostanie uruchomiona, wówczas stocznia będzie mogła wypłacić załodze pełne wynagrodzenie. Już wypłaciliśmy 80 proc. - mówi Arkadiusz Aszyk.
Niezawodny Rami
Pozwoliło to uspokoić protestujących wczoraj pracowników, którzy na czas nie dostali wynagrodzeń. Skąd stocznia miała pieniądze? Tradycyjnie od Ramiego Ungara, izraelskiego armatora, który od dawna ją finansuje. Pożyczył jej w sumie ponad 20 mln USD (54 mln zł). Tym razem przelał jednak tylko 3 mln USD (8 mln zł), dlatego stocznia miała problem z wypłatami. Miesięcznie potrzebuje bowiem 18-20 mln zł na płace. Pożyczka od ARP i zastrzyk gotówki od Donbasu pozwolą stoczni na wypłaty w tym i może częściowo w przyszłym miesiącu. Aby jednak dotrwać do prywatyzacji, której finał spodziewany jest pod koniec roku, potrzebuje dokapitalizowania przez skarb. Liczy na pierwszą transzę ? 40 mln zł - z obiecanych jej przez skarb 515 mln zł.
Pieniądze te przydadzą się Gdyni nie tylko na wypłaty, ale także na finansowanie produkcji. Ledwo bowiem ugaszono protest załogi, w stoczni pojawiają się informacje o planach ograniczenia jej dostaw prądu.
Katarzyna Kapczyńska