Drogie paliwo szkodzi gospodarce
Podwyżki cen paliw mogą doprowadzić do przyspieszenia inflacji i ograniczenia popytu w polskiej gospodarce - ostrzegają ekonomiści. Następny krok to spowolnienie wzrostu gospodarczego. Będzie to zależało od tego, jak długo paliwa będą jeszcze drożeć.
- Pierwszy efekt wzrostu cen benzyny to przyspieszenie inflacji - twierdzi Katarzyna Zajdel--Kurowska, ekonomistka Banku Handlowego. Jej zdaniem, paliwa zdrożały w kwietniu o 5-7%. - Oczekujemy, że inflacja wzrosła do 2,4%, z 1,7% w marcu - mówi K. Zajdel-Kurowska. Ale dodaje, że oprócz benzyny drożała również żywność i odzież.
Rosnące ceny paliw to wyższe koszty transportu, czyli produkcji dla przedsiębiorstw. - Firmy mogą przerzucić te wydatki na odbiorców, podwyższając ceny wytwarzanych przez siebie dóbr. Mogą też wziąć je na siebie, ograniczając przez to własne zyski - wyjaśnia Iwona Pugacewicz--Kowalska, główna ekonomistka CA IB Securities. - Myślę, że oba scenariusze są prawdopodobne - dodaje. Ich ostatecznym rezultatem może być spadek produkcji, a co za tym idzie - spowolnienie wzrostu gospodarczego. K. Zajdel-Kurowska ma jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. - Paliwa drożeją na całym świecie. Dlatego polskie przedsiębiorstwa nie powinny utracić z tego powodu swojej pozycji konkurencyjnej - mówi ekonomistka.
Kolejne zagrożenie dla gospodarki to spadek popytu ze strony gospodarstw domowych. Jeśli będą wydawać więcej na benzynę, mniej zostanie im na inne produkty. Tym bardziej że w ostatecznym rozrachunku te również mogą zdrożeć. Jaki będzie efekt spadku konsumpcji indywidualnej i produkcji? Spowolnienie wzrostu gospodarczego.
Kiedy to może nastąpić? Ekonomiści nie są pewni. - Będzie to zależało od tego, jak długo ceny paliw utrzymają się na wysokim poziomie - twierdzi I. Pugacewicz-Kowalska. - Mam nadzieję, że nie będzie to sytuacja długotrwała - dodaje. Według K. Zajdel-Kurowskiej, będzie to również zależało od sytuacji na rynku walutowym. - Jeśli doszłoby do umocnienia złotego, wpływ drogich paliw na polską gospodarkę byłby mniejszy - mówi ekonomistka Banku Handlowego.