Drożyzna w lutym będzie jeszcze większa
Największy cenowy szok prawdopodobnie minął. Spowodował, że drożyzna jest największa od ponad ośmiu lat, ale nie znaczy to wcale, że zbliża się już do końca. W lutym i marcu ceny będą wciąż rosły, choć zapewne nieco wolniej niż w grudniu i styczniu. Dopiero potem wzrost cen - być może - złagodnieje.
W grudniu zeszłego i w styczniu tego ceny wzrosły dużo szybciej niż oczekiwano - wynika ze wstępnych danych GUS o styczniowej inflacji. W porównaniu ze styczniem zeszłego roku ceny konsumpcyjne podskoczyły w styczniu do 4,4 proc., a więc bardziej niż spodziewali się analitycy.
Ważne, jest też, że w grudniu wzrost cen wyniósł 3,4 proc. I był również wyższy od przewidywań. W styczniu w porównaniu z grudniem ceny wzrosły aż o 0,9 proc.
Dane GUS oznaczają, że mamy najwyższy wzrost cen od ponad ośmiu lat (od grudnia 2011 roku). Choć już w grudniu zeszłego roku okazało się, że ceny w Polsce galopują szybciej niż oczekiwano, styczeń znowu przyniósł dane o kolejnym nadspodziewanym przyspieszeniu. Większość analityków oczekiwała, że w styczniu ich wzrost nie powinien przekroczyć 4 proc. a jeśli - to niewiele. Przeciętna oczekiwań wynosiła 4,2 proc.
- Ekonomiści pomylili się w dużo mniejszym stopniu niż Rada Polityki Pieniężnej - mówi Interii Marcin Czaplicki, analityk PKO Banku Polskiego.
Bo jeszcze na początku stycznia prezes NBP Adam Glapiński, pytany czy wzrost cen może przebić 4 proc., mówił: "nie podzielamy tego poglądu". A tych, którzy ostrzegali przed szokiem cenowym nazywał "nie ekonomistami lecz publicystami".
Prezes NBP prognozował jeszcze na początku stycznia, że inflacja w styczniu może sięgnąć 3,6 proc., w lutym ok. 3,8 proc., a potem będzie spadać. Okazało się jednak, że tym razem "publicyści" mieli rację. Zwykle nic tak nie szkodzi autorytetowi banku centralnego, jak mocno przestrzelone prognozy.
- Narodowy Bank Polski będzie musiał w marcu przeszacować swoje prognozy - mówi Marcin Czaplicki.
Ale także przez ekonomistów poziom wzrostu cen, taki jak w styczniu, był oczekiwany dopiero na marzec. Dodajmy, że na kolejne miesiące prognozy są na razie raczej zgodne - takich szoków cenowych jak w grudniu i styczniu już być nie powinno. Roczny wzrost cen pozostanie na poziomie nieco przekraczającym 3,5 proc. To znaczy, że wskaźnik inflacji spadnie, a marzec będzie ostatnim miesiącem jej galopady. Ale ceny pozostaną już wysokie i stopniowo będą wciąż rosnąć.
Tak duży wyskok cen w styczniu w stosunku do poprzedniego miesiąca też nie był oczekiwany. Ostatni raz ceny liczone miesiąc do miesiąca skoczyły solidnie w kwietniu 2019 roku, gdy w porównaniu z marcem wzrosły o 1,1 proc. Było to jednak zasługą głównie nowalijek, których było mało z powodu zaczynającej się suszy. Analitycy spodziewali się, że ceny w styczniu będą wyższe niż w grudniu o 0,5 proc., a wzrosły niemal dwa razy tyle.
Analitycy liczą, że inflacja bazowa przekracza już górną granicę celu Rady Polityki Pieniężnej, czyli 3,5 proc.
- Szacujemy, że inflacja bazowa wzrosła do 3,5-3,6 proc. Jest to najwyższy jej poziom od kwietnia 2002 roku - mówi Marcin Czaplicki.
Co - prócz rosnącej stale, choć krok po kroku, od początku zeszłego roku inflacji bazowej - spowodowało styczniowy skok cen? Przede wszystkim podwyżki cen regulowanych oraz żywność. Część analityków nie spodziewała tak mocnego wzrostu cen żywności. Ceny w kategorii "żywność, napoje bezalkoholowe i alkoholowe oraz wyroby tytoniowe" wzrosły w styczniu o 6,7 proc. rok do roku wobec wzrostu o 5,8 proc. w grudniu.
Ale tu widać już także podwyżki akcyzy na alkohol i papierosy. Skutki podwyżki akcyzy odczujemy jeszcze w lutym. Dlatego, że sieci handlowe zrobiły duże zapasy używek po starych cenach i jeszcze je wyprzedają.
O 4,9 proc. wzrosły w styczniu licząc rok do roku wydatki związane z mieszkaniem. To głównie skutek podwyżek cen prądu i opłat za wywóz śmieci. Ale ważne jest to, że od pocżątku stycznia wyższe ceny prądu wprowadziła tylko jedna spółka energetyczna, a inne nie przysłały do naszych domów rachunków z podwyżkami. Także nie wszystkie gminy podniosły już opłaty za wywóz śmieci.
- Powodem wzrostu cen są głównie czynniki regulacyjne - mówi Marcin Czaplicki.
Ale podwyżki cen prądu, opłaty za wywóz śmieci oraz akcyza na alkohol i papierosy będą dalej wpływać na wzrost cen w lutym. Dlatego i w lutym, i w marcu wskaźnik inflacji jeszcze wzrośnie. Według PKO BP, do 4,5-4,6 proc. w skali roku.
Analitycy przewidują, że potem inflacja zacznie się zmniejszać, gdyż kwiecień zeszłego roku był pierwszym miesiącem gwałtownego wzrostu cen żywności. I choć żywność będzie dalej drożeć, skoki cen, które przebiłyby zeszłoroczne rekordy nie powinny się już powtórzyć.
Potem czeka nas jeszcze zapowiadany przez rząd podatek cukrowy i specjalna opłata od "małpeczek" uwielbianych przez uboższych alkoholików. I efekty podniesienia płacy minimalnej, które powinny podnieść ceny "pracochłonnych" usług i wyrobów.
- Przewidujemy, że inflacja za cały rok będzie powyżej 3 proc. - mówi Marcin Czaplicki.
Wszystkie te scenariusze zakładają jednak, że gotówka na ROR-ach nie zostanie przeznaczona na konsumpcję i nie spowoduje kolejnego cenowego szoku. Popyt na towary i usługi z jednej strony, a z drugiej ceny producentów i usługodawców nie wzrosną wyraźnie z powodu wzrostu płacy minimalnej. Nie będzie też dodatkowych powodów dla wzrostu cen żywności, takich jak susza, nieurodzaj lub atak mrozów na wiosnę. Gdyby coś z tego się zdarzyło, może być jeszcze o wiele drożej.
Jacek Ramotowski