Duże samoloty wciąż czekają w hangarach

Linie lotnicze odrabiają straty wywołane pandemią. Do poziomu sprzed 2020 roku zbliża się liczba lotów na krótkich dystansach. Gorzej z tym długodystansowymi. Jak informuje "Financial Times", w hangarach czeka niewykorzystanych 1400 maszyn szerokokadłubowych, prawie 30 procent światowej floty.

Podczas największego kryzysu lotniczego od czasów II wojny światowej, producenci samolotów obawiali się, że pandemia koronawirusa może zadać śmiertelny cios przemysłowi lotniczemu i liniom lotniczym. Osiemnaście miesięcy później pasażerowie wracają a przewoźnicy nadrabiają straty, ale szczególnie ci, którzy latają na krótkich dystansach. Podczas gdy popyt na loty krótkodystansowe zbliża się do poziomu sprzed pandemii, a samoloty jednosilnikowe są obecnie w regularnym użyciu, ruch długodystansowy nie wzrasta a razem z nim od miesięcy notowany jest brak zapotrzebowania na samoloty dwusilnikowe.

Reklama

Samoloty w poczekalni

Według danych firmy doradztwa lotniczego Cirium, 1400 samolotów szerokokadłubowych stoi w hangarach i wciąż nie wiadomo, jak długo pozostaną one bezużyteczne. Owe 1400 maszyn to około 30 proc. całej floty samolotów. To dużo ale daleko od 3586 maszyn wycofanych z eksploatacji na początku pandemii, w marcu 2020 roku, kiedy zamarł ruch lotniczy. Zdaniem producentów, na ich pełną eksploatację trzeba będzie poczekać kilka lat. 

Szef działu handlowego Airbusa twierdzi, że popyt na duże samoloty powróci, ale trzeba na to poczekać. - Może to być okres między 2023 a 2025 rokiem - mówi, po czym zaznacza, że powrót do poziomu produkcji tego typu samolotów potrwa jeszcze dłużej.

Pandemia podcięła skrzydła przemysłowi lotniczemu

W opinii ekspertów Airbusa, pandemia ostudziła zapał liniom lotniczym, które - ich zdaniem -  przesadzały z zamówieniami dużych maszyn. - Kiedy pojawił się Covid-19, po gorączce wcześniejszych zamówień, istniał nieco zawyżony portfel samolotów szerokokadłubowych - ocenił sytuację Christian Scherer, szef działu handlowego Airbusa. Jego zdaniem, pandemia pomogła zracjonalizować sytuację. - Zaszczepiła linie lotnicze przeciwko dużym samolotom. Sprawiła, że podjęły one mniejsze ryzyko i skupiły się na modelach o niższych kosztach - zapewnia Schereder.

Ewa Wysocka, Financial Times

 

INTERIA.PL/materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: samolot | linie lotnice | lotnictwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »