Dzień Własności Intelektualnej. Technologia w służbie kopiowania

Dzisiaj na całym świecie obchodzony jest Dzień Własności Intelektualnej. Jednym z wielu jego celów jest podkreślenie roli twórców w rozwoju gospodarki. A ta jest niebagatelna. Wiele z branż przemysłu kreatywnego ma istotny wpływ na krajowe PKB, ale jedna wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych. To branża technologiczna - piszą dla Interii Biznes Marcin Maruta i dr Zbigniew Okoń z Kancelarii Maruta Wachta.

Rozwój prawa autorskiego jest ściśle związany z rozwojem technologii. 100 lat temu nikt nie zastanawiał się, czy może legalnie przepisać fragment książki z biblioteki. Zjawisko kopiowania miało wtedy absolutnie marginalne znaczenie gospodarcze. Było to przed rozwojem technologii, a konkretnie przed tym, jak powszechne stały się kserokopiarki albo w przypadku muzyki - kasety magnetofonowe. Kiedy w latach 60 i 70 XX wieku zaczęto kopiować na dużą skalę, to co robią prywatni użytkownicy przestało być gospodarczo obojętne. Marshall McLuhan powiedział wtedy: "W erze ksero każdy jest wydawcą".

Reklama

Dzisiaj mamy technologie cyfrowe, które pokazały, że kopiować można w zasadzie w nieskończoność, a każda kolejna kopia może być idealna i stanowić substytut oryginału. Internet sprawił, że z jednej kopii może skorzystać kilka milionów osób. Prawo musiało na to odpowiedzieć i coraz ściślej zacząć regulować obszary korzystania z utworów. Zmiany, jakie pod wpływem postępu technicznego, podlegało prawo autorskie, zmierzały w kilku kierunkach. Po pierwsze trzeba było uwzględnić nowe kategorie dóbr intelektualnych, takich jak programy komputerowe czy bazy danych. Po drugie poszerzono zakres praw autorskich w taki sposób, że objęło czynności związane z dostępem do dzieła (np. uruchomienie programu w komputerze, czy odczyt ebooka za pomocą czytnika). Kolejnym obszarem było wprowadzenie ochrony nielubianych przez użytkowników zabezpieczeń technicznych (takich jak systemy DRM).

Ubocznym efektem tych zmian prawo autorskie przestało dotyczyć tylko twórców, wydawców czy nadawców radiowych, a stało się prawem "codziennego zastosowania". Dziś prawo autorskie reguluje to, co robimy, aby skorzystać z utworu za pomocą smartfonu, czytnika, komputera usług chmurowych, czy to, jak dzielimy się różnymi treściami w mediach społecznościowych. Reguluje więc sposób, w jaki konsumujemy książki, filmy czy gry.

Kiedy nisza staje się mainstreamem

Towarzyszy temu coraz większe znaczenie tych "technologicznych" obszarów prawa autorskiego. Nie film, nie reklama, prasa, literatura czy przemysł muzyczny i nagraniowy. Obecnie główny produkt przemysłu kreatywnego, którego gospodarcza wartość przewyższa wszystkie wymienione razem wzięte, to oprogramowanie użytkowe i gry. To przykład tego, jak pod wpływem rozwoju technologii i wzrostu jej znaczenia gospodarczego nisza stała jest mainstreamem. Dzisiaj twórcami o największym wpływie na krajowe gospodarki są programiści, architekci IT, graficy - słowem osoby uczestniczące w produkcji oprogramowania lub w "pisaniu" gry. Kiedyś niszowa i budząca zainteresowanie jedynie garstki geeków branża IT stała się dziś największym polem ochrony prawno-autorskiej na świecie.

Wedle danych z raportu Copyright Industries in the U.S. Economy: The 2014 Report już w 2013 r. wartość amerykańskiego eksportu oprogramowania przekroczyła 120 mld dol., w porównaniu do 25 mld dol. uzyskanych z eksportu filmów i produkcji audiowizualnych czy 6 mld USD z nagrań muzycznych. Z kolei wedle danych  z raportu The Economic Contribution of Copyright Industries in France w 2012 r. we Francji na branżę oprogramowania przypadało 58 proc. wkładu do PKB całego przemysłu autorskiego. Podobne dane dotyczą innych państw rozwiniętych, a ostatnia dekada to dalszy wzrost gospodarczego znaczenia software.

Wyzwania sztucznej inteligencji

Kolejne zmiany przynosi rozwój sztucznej inteligencji. Słyszymy i czytamy o coraz to nowych przypadkach, gdzie sztuczna inteligencja przedstawiana jest jako autor - a to maluje obrazy, a to pisze powieści, czy komponuje muzykę. Naturalnie u wielu ludzi pojawia się wtedy pytanie: kto jest autorem takiego "dzieła" - człowiek czy robot? Na tak postawione pytanie odpowiedź jest prosta.

Twórcą, czyli tym, kto stwarza coś, co podlega ochronie prawem autorskim może być tylko człowiek. Jeżeli coś w całości wygenerował komputer, a człowiek nie wpływał na tego ostateczny kształt, to w świetle prawa taki wytwór w ogóle nie podlega ochronie autorskiej. Jest niczyj i nie ma autora.

Nielegalne uczenie maszynowe?

Problemy tkwią gdzie indziej. Sztuczną inteligencję, aby coś "stworzyła" trzeba najpierw "nakarmić" danymi. Aby sztuczna inteligencja wygenerowała wiersz musi najpierw pochłonąć dziesiątki tysięcy wierszy napisanych przez poetów. Aby namalowała obraz trzeba jej dostarczyć setki tysięcy cyfrowych obrazów malarzy. Aby rozumieć język naturalny, potrzebuje milionów artykułów prasowych. Innymi słowy, aby się uczyć, sztuczna inteligencja potrzebuje danych treningowych. A jeżeli użycie do tego celu każdego wiersza i każdego obrazu wymagałoby pozyskania zezwolenia, to biorąc pod uwagę ilośc potrzebnych danych, rozproszenie praw i wysiłek, który należałoby podjąć, prawo autorskie mogłoby stanowić barierę dla rozwoju uczenia maszynowego. Zebranie rozproszonych praw autorskich czy licencji jest syzyfową pracą, a dobre algorytmy są karmione danymi liczonymi w miliony - im więcej tym lepiej.

Problem ten dostrzegła Unia Europejska. Dlatego najnowsza dyrektywa o prawo autorskim na jednolitym rynku cyfrowym przewiduje nowe wyjątki, odnoszące się do "eksploracji tekstów i danych". Będzie on miał między innymi zastosowanie do tych zwielokrotnień, jakie zachodzą w procesie uczenia maszynowego i pozwoli na "karmienie" AI danymi dostępnymi w Internecie przy braku sprzeciwu twórcy.

Pomiędzy najbardziej rozwiniętymi gospodarkami widać zresztą wyścig w dostosowywaniu prawa autorskiego do potrzeb AI. W USA jest to możliwe dzięki tzw. fair use. Specjalne wyjątki wprowadzono kilka lat temu w Japonii, czy - jeszcze przed nowymi regulacjami UE - w Niemczech. W Polsce ciągle legalność szeregu działań w tym zakresie jest wątpliwa, a implementacja dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym opóźniona o blisko rok. Polscy twórcy rozwiązań opartych o sztuczną inteligencję muszą więc czekać i pilnować, aby czekające nas zmiany legislacyjne zapewniły im możliwość dalszego rozwoju technologii w coraz bardziej konkurencyjnym otoczeniu.

Wyzwania dla biznesu

Obecnie regulacje związane z prawem własnością intelektualnej są dla przedsiębiorców dużym wyzwaniem. Jest ich bardzo dużo, bo nakładają się na siebie prawo europejskie, polskie i regulaminy wewnętrzne. Same przepisy są skomplikowane i często przedsiębiorca nie do końca czuje, gdzie są obszary ryzyka związane z wykorzystywaniem własności intelektualnej w jego działalności - a takie na pewno są, jeśli jego firma kupuje jakiekolwiek oprogramowanie. Prawo własności intelektualnej bywa też wykorzystywane w relacjach biznesowych jako "straszak" w stosunku do nieświadomych przedsiębiorców. Dlatego nie tylko potrzeba kogoś, kto całą tę wiedzę przefiltruje i dopasuje do wymogów konkretnej działalności, ale też kogoś, kto ma bogate doświadczenie - bo ogromna część wiedzy w zakresie własności intelektualnej w branży IT ciągle nie została nigdzie spisana i opiera się głównie na praktyce.

Marcin Maruta i dr Zbigniew Okoń

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: własność intelektualna | innowacje | technologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »