Dziura budżetowa: "To rząd bankrutów i nieudaczników"
Tylko Jan Bury z PSL - koalicjant Platformy Obywatelskiej - miał zrozumienie dla noweli budżetu na bieżący rok w zapowiedzianym przez premiera rozmiarze. Politycy opozycji byli jednomyślni - Polskę czeka katastrofa. Takiego zdania byli Arkadiusz Mularczyk (SP), Jarosław Kaczyński (PiS) i Leszek Miller (SLD) oraz Janusz Palikot. Nie szczędzono epitetów w stylu "bankruci" czy "nieudacznicy". Takie jest jednak wilcze prawo opozycji...
Szef klubu PSL Jan Bury uważa, że zapowiedziana we wtorek nowela budżetu to odpowiedzialny krok rządu. - Rząd zapowiedział nowelizację w wariancie najmniej dotkliwym dla najuboższych, dla polityki społecznej, nie będzie też żadnych cięć w inwestycjach - podkreślił.
- Rząd przedstawił realną ocenę budżetu państwa i prognozy na drugą połowę tego roku. Rząd zapowiedział nowelizację w wariancie najmniej dotkliwym dla najuboższych, dla polityki społecznej, nie będzie też żadnych cięć w inwestycjach - powiedział Bury we wtorek na briefingu prasowym w Sejmie.
Jak ocenił, decyzja o nowelizacji budżetu to odpowiedzialny krok ze strony rządu. Jak zauważył, przychody z podatku VAT w ostatnich miesiącach są o wiele niższe niż zakładały prognozy resortu finansów.
Zdaniem Burego, ważne jest, że oszczędności - w wysokości około 8 miliardów złotych - dotkną poszczególnych resortów.
- Deficyt budżetowy wzrośnie o 16 miliardów złotych, po to, żeby nie zahamować inwestycji i polityki społecznej oraz utrzymać ten trend wzrostowy - dodał polityk PSL.
Bury przekonywał też, że rok 2014 będzie rokiem, w którym ożywienie gospodarcze będzie mocniejsze i rozpocznie się kolejna unijna perspektywa finansowa.
Polityk PSL przypomniał, że w poprzednich pięciu latach minister finansów Jacek Rostowski przedstawiał "świetne" prognozy budżetowe, a budżety były bardzo dobrze przygotowane. - Ten rok jest jednak szczególny, kryzys dał o osobie znać mocniej, niż wszyscy przypuszczaliśmy. Wierzymy, że rząd sobie z tym poradzi - podkreślił.
Bury ocenił również, że informacja o planowanej nowelizacji budżetu nie jest nowa. - Od pary tygodni takie informacje się pojawiały, mówił o tym m.in. wicepremier Janusz Piechociński - zaznaczył.
- - - - - -
- Pierwotny kształt budżetu na 2013 r. był wirtualny, zatem jego nowelizacja była tylko kwestią czasu - ocenił we wtorek szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk. Według niego, w tej sytuacji premier powinien ciąć wydatki administracji centralnej i wprowadzić podatek bankowy.
- Solidarna Polska już podczas debaty nad ustawą budżetową wskazywała, że jest to budżet wirtualny, absolutnie nie do utrzymania w realnej sytuacji kraju - powiedział Mularczyk, odnosząc się do zapowiedzianych we wtorek przez premiera Donalda Tuska zmian w tegorocznej ustawie budżetowej i ustawie o finansach publicznych.
Zaznaczył, że zapowiedziane zawieszenie tzw. pierwszego progu ostrożnościowego (określa relacje długu publicznego do PKB) nie zmieni sytuacji finansowej Polski. - Może ją zmienić wprowadzenie zdecydowanych oszczędności w administracji publicznej, wprowadzenie podatku od zysku banków oraz od supermarketów - przekonywał.
Skrytykował też rząd za to, że "zaciska pasa innym, nie sobie". - Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja przedsiębiorców, którym dorzuca się podatki, mnoży bariery biurokratyczne, podczas gdy premier tworzy nierealne prognozy - mówił Mularczyk.
Szef klubu SP podkreślił, że premier powinien zacząć oszczędzanie od siebie, na przykład na przelotach na trasie Gdańsk- Warszawa. - To niby tylko kilka milionów, ale w takiej sytuacji budżetu rządzących nie powinno być stać na rozrzutność - przekonywał. Dodał, że "na zasadzie ziarnko do ziarnka" z tego typu wydatków można zebrać większą sumę.
Premier Donald Tusk poinformował we wtorek, że rząd przedstawi nowelizację tegorocznego budżetu w sierpniu. Jak tłumaczył, stanie się tak w związku z niższymi dochodami, jakie Polska odnotowała w pierwszym półroczu. Szef rządu podkreślił, że deficyt budżetowy wzrośnie w tym roku o 16 mld zł, a oszczędności w resortach wyniosą 8,5 - 8,6 mld zł. Z kolei wicepremier i minister finansów Jacek Rostowski zapowiedział, że próg ostrożnościowy 50 proc. relacji długu publicznego do PKB zostanie zawieszony, ale pozostanie w ustawie o finansach publicznych.
- - - - - -
- Sytuacja finansów publicznych jest fatalna, a rząd nieustannie oszczędza - uważa szef PiS Jarosław Kaczyński. - Jak długo Polska może, bez niszczących szkód, znosić rządy bankrutów i nieudaczników, którzy nie potrafią rządzić? - pytał lider PiS.
Kaczyński podkreślił na wtorkowej konferencji, że sytuacja finansów publicznych jest fatalna, rząd nieustannie oszczędza, a deficyt budżetowy "nieustannie się zwiększa".
Zdaniem wiceszefowej partii Beaty Szydło, rząd - w związku z nowelą budżetu na 2013 r. - przyzwala na przerzucanie długów na następne pokolenia. Oceniła, że zapowiedziana przez rząd nowelizacja budżetu "będzie wyborem między mniejszym i większym złem".
- Każdy wariant, na jaki się zdecyduje rząd, jest złą wiadomością dla polskiej gospodarki i dla Polaków - dodała.
- Rząd może decydować się w czasie nowelizacji na obcinanie wydatków socjalnych i inwestycyjnych. To są bardzo złe informacje dla rozwoju gospodarczego - prognozowała.
- - - - - -
Szef SLD Leszek Miller uważa, że wtorkowe zapowiedzi premiera Donalda Tuska i szefa MF Jacka Rostowskiego dotyczące zwiększenia deficytu budżetowego o 16 mld zł świadczą o dramatycznym stanie gospodarki i finansów publicznych.
- Była "dziura Bauca", dziś jest "dziura Rostowskiego" - ironizował Miller.
- Stało się już tradycją rządu pana premiera Tuska, że kiedy minister Rostowski przedkłada projekt budżetu, zapewnia Sejm i opinię publiczną, że to jest bezpieczny budżet, najlepszy z możliwych, że nie trzeba będzie nowelizacji. Potem w ciągu roku okazuje się, że to był wirtualny budżet i właśnie mamy z tym do czynienia - ocenił Miller na wtorkowym briefingu w Sejmie.
Jak podkreślił, Sojusz już wcześniej przestrzegał, że tegoroczny budżet jest "wirtualny" i będzie wymagał nowelizacji. - To, co rzuca się w oczy, to skala nowelizacji, dlatego że to jest propozycja zwiększenia deficytu aż o 16 mld zł, czyli o połowę planowanego budżetu, a więc do poziomu 51 mld złotych. To pokazuje w jakim dramatycznym stanie są polskie finanse publiczne i polska gospodarka - ocenił lider Sojuszu.
Jego zdaniem, cięcia w resortach rzędu 8,5 mld złotych z pewnością dotkną różne grupy społeczne. - Jednym słowem dzisiaj otrzymaliśmy sygnał o bardzo trudnej, wręcz dramatycznej sytuacji polskiej gospodarki i polskich finansów publicznych. Sięga się do konieczności nowelizacji ustawy o finansach publicznych, znosząc zasadę inflacja plus jeden i zmieniając progi ostrożnościowe. To są przypadki, których ja nie pamiętam - podkreślił Miller.
- Leczenie snem, które od dłuższego czasu już rząd uprawia, dzisiaj zostało już definitywnie przerwane - dodał lider SLD. Powiedział też, że obecna sytuacja finansów publicznych przypomina mu rok 2001 i "ówczesną +dziurę Bauca+, którą dzisiaj można określić +dziurą Rostowskiego+". Przypomniał też, że tamte okoliczności Bauca - ministra finansów w rządzie Jerzego Buzka - kosztowały dymisję.
Miller wykluczył możliwość poparcia zmian w ustawie o finansach publicznych, jeśli - jak mówił - miałaby ona jedynie doprowadzić do "zasypania +dziury Rostowskiego+". Przyznał, że sam opowiadał się za zwiększeniem deficytu budżetowego, ale - zaznaczył - nie miał na myśli deficytu w skali jaką zaproponowali we wtorek Tusk i Rostowski.
Jego zdaniem, rząd nie zaproponował też żadnej koncepcji ożywienia gospodarczego. - Gdyby dzisiejsze wystąpienie premiera i ministra wyglądało w ten sposób: komunikujemy, że musimy zwiększyć deficyt, ale jednocześnie przedstawiamy nową strategię rozwoju gospodarczego, która zakłada szybki wzrost gospodarczy, to na pewno by to brzmiało zupełnie inaczej. Jest jednak komunikat o tym, że zwiększymy deficyt, że trzeba będzie ciąć wydatki i jakaś mglista tylko zapowiedź, że może to wpłynie na ożywienie gospodarcze - powiedział Miller.
Ocenił też, że przyczyn spowolnienia gospodarczego należy upatrywać wewnątrz kraju, a nie w sytuacji strefy euro.
- - - - - -
- Działania rządu Donalda Tuska związane ze zwiększeniem deficytu budżetowego i cięciami wydatków doprowadzą do większego kryzysu w Polsce za rok - ocenił Janusz Palikot podczas środowej konferencji prasowej w Suwałkach (Podlaskie).
- Rząd nie ma wizji - podkreślił w środę Palikot. Według niego, dziura budżetowa jest znacznie większa. - Te działania doprowadzą do większego kryzysu. Za rok będziemy mieli jeszcze trudniejszą sytuację - uważa.
Palikot dodał, że polityka cięcia wydatków doprowadzi tak samo jak w Grecji, Hiszpanii i innych krajach do pogłębienia kryzysu i dalszego zmniejszania liczby miejsc pracy, w konsekwencji do jeszcze trudniejszej sytuacji budżetu.
- Zwracaliśmy rok temu uwagę, że założenia (do budżetu) są nieprawidłowe i okazuje się, że minister finansów Jacek Rostowski pomylił się o dwadzieścia kilka miliardów - zaznaczył lider Ruchu Palikota. Jak dodał, nie wiadomo, ile pieniędzy naprawdę brakuje. - Skąd mam wiedzieć, czy to 24 mld zł, a nie 48. Skoro oni się tak pomylili, to gdzie jest prawda, jakie liczby są prawdziwe? - pytał polityk.
Według Palikota, Polsce jest niepotrzebny minister finansów, który nie trafia ze wszystkimi prognozami gospodarczymi i co roku robi nowelizację budżetu oraz premier, który co roku wygłasza expose i co roku zapowiada rekonstrukcję rządu.
Palikot przypomniał, że jego ugrupowanie w ubiegłym roku po wakacjach złożyło 11 projektów ustaw, które dawałyby dodatkowe 50 mld zł dochodów do budżetu państwa. Chodziło m.in. o opodatkowanie transakcji instytucji finansowych. Ruch Palikota przedstawił także pakiet dla małego i średniego biznesu, który wzmógłby aktywność gospodarczą i dzięki któremu powstałoby kilkaset tysięcy miejsc pracy.
- Niestety Donald Tusk sam nie ma wizji Polski i nie chce słuchać innych, którzy mają pomysły dla kraju - oświadczył Palikot.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze