E-alkohol o połowę taniej
W internecie rośnie obrót alkoholem i lekami, a polskojęzyczne serwery oferują gry hazardowe. Skarb Państwa ponosi ogromne straty z tytułu takiej działalności. Organy ścigania nie mają skutecznego sposobu na walkę z tym zjawiskiem.
Polskie prawo nie nadąża za internetem. Mimo ustawowych zakazów rośnie liczba usług świadczonych przez internet: handel środkami farmaceutycznymi i alkoholem, gry hazardowe. Mimo licznych zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, organy ścigania pozostają bezradne. Firmy działające w internecie bardzo precyzyjnie wykorzystują nieścisłości polskiego prawa lub prowadzą swoją działalność z odległych rajów podatkowych.
- Serwery obsługujące e-hazard, e-handel, infolinie są zlokalizowane najczęściej na wyspach nie objętych jakąkolwiek państwowością. Trudno jest więc takiej działalności przeciwdziałać - mówi Janusz Kobeszko, dyrektor Departamentu Kontroli Skarbowej Ministerstwa Finansów. Konsekwencje dla budżetu są dotkliwe, gdyż wirtualne firmy unikają płacenia podatków, oferując znacznie tańsze produkty niż legalnie działający producenci i handlowcy.
- Tylko od lipca do grudnia 2005 r. nadzór finansowy przeprowadził 165 kontroli w zakresie handlu przez internet, w 86 przypadkach stwierdzono nieprawidłowości, na których Skarb Ppaństwa stracił 980 tys. zł - dodaje Janusz Kobeszko.
E-hazard w rajach
Zdecydowanie najtrudniej organom ścigania jest walczyć z e- hazardem. W sieci działa co najmniej kilkanaście polskojęzycznych serwerów oferujących zakłady bukmacherskie, ruletkę czy internetowego pokera. Ani organizatorzy tego typu gier, ani też uczestnicy nie uiszczają podatków od wygranych. Zasady uprawiania hazardu uregulowane są w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych, która nie przewiduje prowadzenia tego rodzaju działalności za pośrednictwem internetu. Kodeks karny skarbowy przewiduje natomiast surowe sankcje nawet za samo uczestnictwo w e-hazardzie.
Ustawowe zakazy pozostają tylko martwą literą prawa, a jak duże jest poczucie bezkarności, ilustruje przykład jednej z internetowych firm bukmacherskich, która przy okazji mundialu prowadziła ogólnopolską kampanie reklamową posługując się wizerunkiem Macieja Żurawskiego.
E-leki zakazane
W sieci kwitnie również nielegalna sprzedaż leków. Problem ten nabiera jednak coraz bardziej ogólnoeuropejskiego charakteru. Zaniepokojenie nadzoru farmaceutycznego budzi zwłaszcza transgraniczna sprzedaż leków niedopuszczonych do obrotu lub na których zakup w normalnych warunkach potrzebna jest recepta. Przed dwoma miesiącami zwróciła na to uwagę Komisja Europejska, która ostrzegła przed kupowaniem leków przez internet. Komisję zaalarmowały doniesienia o tym, że w internecie dostępny jest lek na otyłość i inne schorzenia o nazwie rimonabant, który jest ciągle w fazie testów medycznych.
- Potwierdziły się obawy, że przestępcy korzystają z anonimowości w internecie i sprzedają podrabiane leki nic nie podejrzewającym osobom. Tym samym narażają na niebezpieczeństwo ich zdrowie i życie - oświadczyli unijni urzędnicy. Według danych KE, w ostatnich pięciu latach odkryto 170 leków sprzedawanych z pominięciem obowiązkowej drogi badań i rejestracji. Wśród nich najczęściej były hormony wzrostu, środki dla kulturystów i leki nasenne, a także nieautoryzowane kopie leków na impotencję.
W Polsce problem sprzedaży leków przez internet jest jednak jeszcze bardziej złożony, gdyż prawo wyraźnie zakazuje internetowej sprzedaży jakichkolwiek leków, nawet tych bez recepty. Nie przeszkadza to jednak kilkunastu e-aptekom swobodnie sprzedawać w sieci medykamenty, również recepturowe. Wirtualni farmaceuci bez skrupułów wykorzystują nieprecyzyjne przepisy, które nie definiują tego rodzaju handlu, a jednocześnie nie zabraniają sprzedaży leków pośrednikom. W efekcie zamówione przez internet leki pacjentowi dostarcza kurier.
Mimo protestów ze strony stowarzyszeń tradycyjnie działających aptek, Ministerstwo Zdrowia i nadzór farmaceutyczny nie znalazły jak dotąd sposobu na wyeliminowanie tego rodzaju działalności z rynku.
E-alkohol o połowę taniej
W sieci coraz popularniejsza staje się transgraniczna sprzedaż napojów alkoholowych oraz papierosów. Nawet o połowę tańsze alkohole wysokoprocentowe oferują sklepy internetowe działające w Niemczech. Jest to możliwe dzięki niższym stawkom akcyzowym, jakie obowiązują w tym kraju. Nic więc dziwnego, że zainteresowanie klientów z Polski jest coraz większe.
Ministerstwo Finansów uważa że tego rodzaju zakupy są nielegalne, gdyż zgodnie z prawem nabywca od takiej transakcji powinien opłacić akcyzę w urzędzie skarbowym. Pozostaje to jednak pobożnym życzeniem. Walkę z tym zjawiskiem utrudnia również fakt, że internetowe sklepy z alkoholem działają w Niemczech zupełnie legalnie.
Firmy działające w internecie bardzo precyzyjnie wykorzystują nieścisłości polskiego prawa
- Jest to problem, gdyż polskie regulacje karne stosuje się co do zasady do sprawcy, który popełnił czyn zabroniony na terytorium RP. Natomiast w przypadku czynu popełnionego za granicą warunkiem odpowiedzialności sprawcy w kraju jest uznanie takiego czynu za przestępstwo nie tylko przez polską ustawę karną, ale również przez przepisy obowiązujące w miejscu jego popełnienia - mówi Mateusz Orliński, prawnik w kancelarii Łaszczuk Polimirski Korcz i Wspólnicy.
Walczyć czy zalegalizować
Zdaniem ekspertów możliwości walki z bezprawiem w sieci są ograniczone. Łatwo jest wyeliminować z rynku e-apteki, przez wprowadzenie regulacji, które wyraźnie wskażą, że lek może być sprzedawany wyłącznie w lokalu apteki. Gorzej wygląda natomiast sprawa e-firm działających poza granicami kraju. W maju tego roku Ministerstwo Finansów wystosowało do Prokuratury Krajowej pismo, w którym domaga się większej aktywności w zwalczaniu e-hazardu. Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy, zwrócił się w tej sprawie do podległych prokuratorów o powtórne przeanalizowanie umorzonych lub niepodjętych postępowań.
Tomasz Pietryga, Paweł A. Kozyra