Economist Intelligence Unit: opóźnienia w szczepieniach uderzą w gospodarkę

Światowa gospodarka może stracić 2,3 biliona dolarów jeśli populacji Ziemi nie da się wszczepić przynajmniej w 60 proc. do połowy przyszłego roku - wyliczył ośrodek badawczy EIU. A nie uda się to w wielu krajach Afryki, Azji Południowo-Wschodniej i Ameryki Łacińskiej. Straty będą tam największe. Ale nie tylko tam.

Analitycy Economist Intelligence Unit, ośrodka badawczego należącego do brytyjskiej grupy wydającej najstarszy tygodnik gospodarczy świata The Economist, postanowili zbadać w jakim stopniu opóźnienia w szczepieniach mogą zahamować wzrost światowej gospodarki.

Nierównomierne zabezpieczenie

Na podstawie danych z dotychczasowego przebiegu pandemii i jej wpływu na aktywność ekonomiczną analitycy stworzyli model pozwalający przewidywać jakie skutki dla gospodarki mogą nastąpić w przyszłości, jeśli populacja świata nie osiągnie tzw. odporności stadnej (czy też "zbiorowej", jak mówią niektórzy).

Reklama

Tu ważna uwaga. W wyliczeniach nie wzięto pod uwagę rozprzestrzeniania się wariantu koronawirusa nazwanego delta, grasującego, a nawet dominującego już w wielu częściach świata. Założono w związku z tym, że - zgodnie z wcześniejszymi badaniami naukowymi - odporność stadną osiągają społeczeństwa, w których zaczepiono dwoma dawkami 60-70 proc. populacji.

Skutki rozprzestrzeniania się wariantu delta nie są jeszcze wystarczająco zbadane, choć już wiadomo na przykład, że jeden nosiciel zakaża 5-9 osób, gdy w przypadku poprzednich wariantów było to 2-3 osoby. Niektóre opracowania naukowe mówią, że z powodu dużo bardziej agresywnej transmisji tego wariantu, do osiągnięcia odporności stadnej próg "wszczepienia" rośnie do znacznie powyżej 70, a nawet do 90 proc. populacji.

Część specjalistów twierdzi wobec tego, że potrzebna będzie trzecia dawka szczepionki. Decyzję o podaniu trzeciej dawki podjęły już np. władze Izraela, który pomimo najszybszego postępu szczepień na świecie, zmaga się z kolejną falą zachorowań. Oczywiste jest więc, że skutki wariantu Delta, podwyższenie progu osiągnięcia odporności stadnej, czy też konieczność podania trzeciej dawki spowodowałyby znacznie większe gospodarcze straty niż przedstawione w wyliczeniach EIU.

"Pojawienie się wariantu delta koronawirusa, który obecnie dominuje na całym świecie, oznacza, że szczepienia mogą nie okazać się magiczną zaporą, na co liczyło wiele rządów" - napisali analitycy EIU.

Jak dotąd szczepienia na świecie postępują skrajnie nierównomiernie. W czasie gdy kampanie w gospodarkach rozwiniętych trwają pełną parą i pod koniec sierpnia około 60 proc. populacji w państwach o wyższych dochodach otrzymało co najmniej jedną dawkę szczepionki przeciwko koronawirusowi, w krajach ubogich tylko 1 proc. otrzymało przynajmniej jedną dawkę. Kraje bogate podały 100 razy więcej szczepionek niż biedniejsze w przeliczeniu na mieszkańca.

Nierówność szczepień ma kilka powodów

Pierwszym jest globalny niedobór surowców i ograniczone moce produkcyjne, zwłaszcza w krajach rozwijających się. Wiele z nich początkowo otrzymywało dostawy z Indii, ale władze indyjskie zaczęły zatrzymywać szczepionki na użytek krajowy.

Kwestie finansowe i ceny szczepionek są kolejnym powodem. Niewiele krajów rozwijających się może sobie na nie pozwolić, a program pomocy globalnej biednym państwom COVAX zakończył się porażką. Kolejna bariera to logistyka: wysyłka i przechowywanie szczepionek wymaga odpowiedniej infrastruktury transportowej i chłodniczej. W wielu krajach rozwijających się brakuje również personelu medycznego, który podawałby szczepionki. Na koniec - barierą jest niechęć do szczepień i wysoki poziom nieufności wobec szczepionek. Nawet w krajach na wysokim lub średnim etapie rozwoju, jak Polska.

Dodajmy, że w Polsce na 25 sierpnia nadal nie osiągnięto progu 50 proc. "wszczepienia" dwoma dawkami, co jest słabym wynikiem nawet jak na kraje Europy Wschodniej, według danych portalu Statista. Głównym powodem jest właśnie nieufność wobec szczepionek i nieumiejętność poradzenia sobie z tym problemem przez rządzących.

Nieufność do szczepień i perspektywa braku odporności stadnej zwłaszcza w krajach wysoko rozwiniętych powoduje powrót do dyskusji o wprowadzeniu obowiązku zaszczepienia. W USA, gdzie według danych Our Word In Data na 25 sierpnia dwoma dawkami zaszczepiono 52,5 proc. populacji, rośnie poparcie dla wprowadzenia obowiązkowych szczepień.

Według badania przeprowadzonego w lipcu przez ośrodek Covid States Project, 64 proc. Amerykanów popiera obowiązkowe szczepienia dla wszystkich, a 70 proc. wymóg bycia w pełni zaszczepionym przy wsiadaniu na pokład samolotu. Więcej niż 6 na 10 osób twierdzi, że szczepienia powinny być obowiązkowe dla uczniów szkół podstawowych, średnich i dla studentów.

Najnowsze badanie "The Economist" i YouGov pokazało, że ponad 60 proc. obywateli USA popiera obowiązkowe szczepienia pracowników będących na "pierwszej linii" kontaktów z innymi - strażników więziennych, policjantów, nauczycieli, lekarzy, wojska, a także członków Kongresu. W Polsce stosunku opinii publicznej do ewentualnego obowiązku szczepień nie znamy, ale specjaliści medyczni mówią coraz częściej, że powinny być one obowiązkowe.

Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń analitycy EIU przyjęli - na podstawie danych na koniec lipca tego roku - że państwa Ameryki Północnej, zdecydowana większość państw Unii Europejskiej, w tym Polska, w Azji Chiny, Mongolia, Hongkong i Singapur, nieliczne kraje arabskie oraz Ameryki Południowej zaszczepią dwoma dawkami 60 proc. populacji do końca tego roku. Do połowy przyszłego roku uda się to w większości państw Ameryki Łacińskiej, Rumunii i Bułgarii, Rosji, RPA, Maroku oraz w Saharze Zachodniej, Turcji, Arabii Saudyjskiej, Malezji, Korei Południowej, na Tajwanie i w Australii.

W pozostałych krajach, a więc w części państw Ameryki Łacińskiej, zdecydowanej większości krajów Afryki, Azji Środkowej, w Indiach, Bangladeszu i w Indochinach, Japonii, Indonezji i na Filipinach się to nie uda. To właśnie te regiony poniosą największe straty gospodarcze, które analitycy EIU oszacowali na 2,3 biliona dolarów w latach 2022-25. To kwota odpowiadająca mniej więcej rocznemu PKB Francji i ok. 2,5 proc. światowego PKB.

Dodajmy do tego, że już w lipcowej aktualizacji "World Economic Outlook" główna ekonomistka Międzynarodowego Funduszu Walutowego Gita Gopinath zwracała uwagę, iż w czasie popandemicznego ożywienia świat zaczyna oddychać dwoma płucami. Jedno z nich - obejmujące gospodarki rozwinięte - dość szybko wraca do zdrowia. Drugie - jest wciąż ciężko chore. Dlatego MFW podniósł prognozy wzrostu na przyszły rok dla gospodarek zaawansowanych, ale obniżył je dla rozwijających się.

Według wyliczeń MFW, już sama pandemia zmniejszyła w latach 2020-22 dochody na mieszkańca w gospodarkach rozwiniętych o 2,8 proc. rocznie w stosunku do trendów sprzed jej wybuchu, ale w gospodarkach wschodzących i rozwijających się (z wyjątkiem Chin) dochody te spadły o 6,3 proc. Nierównomierne popandemiczne ożywienie te różnice pogłębi. A z analizy EIU wynika, że kolejne lata spowodują, iż będzie to już przepaść.

Kto straci najwięcej?

W wielkościach bezwzględnych najwięcej stracą niewyszczepione kraje Azji - w sumie 1,7 bln dolarów. Ale w relacji do PKB największe straty niedostatek szczepień spowoduje w krajach Afryki Subsaharyjskiej - łącznie będzie to 3 proc. ich PKB w latach 2022-2025. Te szacunki tylko częściowo ujmują niewykorzystane przez nie możliwości gospodarcze w perspektywie długoterminowej - zastrzegają analitycy EIU.

"Nierówność szczepionkowa będzie mieć poważne, długoterminowe konsekwencje" - napisali.

Takie konsekwencje może mieć też dla państw bogatych, gdzie osiągnięcie "wszczepienia" na poziomie 90 proc. populacji jest także niemożliwe. Dlatego pandemia utrzyma się prawdopodobnie w postaci endemicznej, a życie z wirusem stanie się normą. Wobec tej - zupełnie nowej sytuacji - rządy powinny opracować nowe, długoterminowe strategie - twierdzą analitycy EIU.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Dodajmy jeszcze, że niewyszczepienie społeczeństw ubogich krajów może mieć też jeszcze dalej idące konsekwencje dla bogatych państw. Jedne i drugie oplatają te same łańcuchy dostaw, mocno już nadwerężone przez pandemię. Łańcuchy te przenoszą dostawy surowców, półproduktów i wytwory taniej pracy. Może się okazać, że bogaci będą sobie radzić znacznie gorzej bez pracy biednych.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pandemia koronawirusa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »