Ekolodzy wspierają Dimasa
Organizacje ekologiczne zbierają podpisy pod petycją ze wsparciem dla komisarza ds. ochrony środowiska Stavrosa Dimasa, który wbrew innym komisarzom nie zgodził się na uprawę genetycznie modyfikowanego ziemniaka, a teraz chce powstrzymać także uprawę kukurydzy.
Podpisy mają być zbierane pod internetową petycją do 21 listopada, kiedy spodziewana jest debata kolegium Komisji Europejskiej w sprawie dopuszczenia w UE uprawy dwóch odmian genetycznie modyfikowanej kukurydzy. Zielone światło w tej sprawie dała Europejska Agencja Bezpieczeństwa Żywności; Dimas jest jednak przeciw.
Podobnie, grecki komisarz sprzeciwił się trzy tygodnie temu uprawie w UE genetycznie modyfikowanego ziemniaka "Amflora", niemieckiego giganta chemicznego BASF. Gdyby Dimas wydał zgodę, wówczas byłby to pierwszy przypadek uprawy GMO w UE, od czasu wprowadzenia w listopadzie 1998 roku moratorium na nowe produkty GMO. Ziemniak "Amflora" wzbudził tym większe kontrowersje, że zawiera gen (ARM), który czyni go odpornym na antybiotyki.
W KE są jednak komisarze, którzy opowiadają się za dopuszczeniem w UE upraw genetycznie modyfikowanych. Jak nieoficjalnie ustaliła PAP, to komisarz ds. handlu Brytyjczyk Peter Mandelson, niemiecki komisarz ds. przemysłu Guenter Verheugen oraz słoweński komisarz ds. nauki Janez Potocznik.
Przekonują oni, że brak zgody na uprawę GMO będzie niezgodny z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO), która może wszcząć postępowanie karne przeciwko UE. Kilka lat temu USA, Kanada i Argentyna złożyły skargę do WTO przeciwko unijnemu moratorium. KE przegrała pierwszą sprawę w 2004 roku.
Moratorium wygasło w 2004 roku i od tego czasu KE rozpoczęła procedury stopniowego wydawania zgody na poszczególne produkty GMO. Dotychczas chodziło jednak o zgodę na import "gotowych" produktów jak kukurydza, a nie uprawę GMO.
Obecnie UE jest obszarem wolnym od upraw GMO, poza nielicznymi wyjątkami uprawy kukurydzy MON810, którą rozpoczęto jeszcze przed przyjęciem moratorium w 1998 roku. Uprawia się ją głownie w Hiszpanii (ok. 70 tys. ha), a niewiele we Francji i Czechach.
Greenpeace Polska i inne organizacje ekologiczne postanowiły zjednoczyć siły i wesprzeć komisarza Dimasa. Obawiają się, że lobbing międzynarodowych koncernów biochemicznych jest na tyle silny, że wpłynie na zmianę decyzji KE.
- Prowadzimy akcję poparcia dla decyzji Dimasa poprzez zbiórkę podpisów pod prośbą do komisarzy, aby nie odrzucali jego decyzji. Zaznaczam, że chodzi tu o niebezpieczne technologie o nieznanym działaniu, które mogą wywierać negatywny wpływ na zdrowie nas wszystkich, a polskie rolnictwo mogą uzależnić od wielkich korporacji biotechnologicznych, tak jak stało się to np. w USA - powiedział rzecznik Prasowy Greenpeace Polska Jacek Winiarski.