Ekonomiści BNP Paribas: Na pełne odbicie gospodarki poczekamy do 2022 roku
Ryzyko kolejnych zamknięć gospodarki będzie coraz mniejsze, a w III kwartale tego roku może już dojść do pełnego zniesienia obostrzeń epidemicznych - prognozują ekonomiści BNP Paribas Bank Polska. Perspektywy wzrostu gospodarczego też wyglądają trochę lepiej: głównymi czynnikami ożywienia pozostaną konsumpcja (wzrost o 4,7 proc.) i eksport (10,3 proc.), ale inwestycje wciąż jeszcze słabo będą sobie radzić w tym roku (-0,2 proc.).
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Rząd planuje, że przynajmniej jedną dawką do końca sierpnia będą zaszczepieni wszyscy chętni. To powinno już pozwolić na praktycznie pełne otwarcie gospodarki w III kwartale tego roku. Ze względu na większą odporność społeczeństwa, ewentualne obostrzenia w dalszej części roku - podkreślają ekonomiści BNP Paribas Bank Polska - powinny mieć dużo mniejszą skalę i nie powinny znacząco wpływać na aktywność ekonomiczną.
- Tempo szczepień przyspiesza i wygląda na to, że w sierpniu powinniśmy mieć do czynienia z mocną odpornością stadną na te warianty wirusa, które nas teraz dotyczą. W III kw. tego roku nastąpi pełne otwarcie gospodarki i ryzyko kolejnych restrykcji będzie coraz mniejsze - mówi Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska.
Nie bez znaczenia jest także to, że gospodarka nabrała odporności w odniesieniu do obowiązujących restrykcji. Dostosowanie do pandemicznej rzeczywistości widać zwłaszcza w handlu. "O ile w ubiegłym roku nastroje w sektorze były bardzo złe, obecnie oceny sytuacji gospodarczej pozostają solidne (nie wykluczamy pogorszenia się danych w kwietniu, choć sprzedaż w okresie świątecznym była najprawdopodobniej wysoka). Wpływ na większą odporność handlu ma w dużej mierze dynamiczny wzrost w ostatnich miesiącach sprzedaży internetowej, która obecnie jest o ponad 60 proc. wyższa niż w styczniu 2020 roku" - piszą ekonomiści BNP Paribas Bank Polska w raporcie "Polska gospodarka po roku pandemii. Co przyniesie ożywienie?".
Zdaniem ekonomistów BNP Paribas, PKB w tym roku urośnie o 3,8 proc., w przyszłym natomiast o 4,5 proc. Zwracają oni jednak uwagę, że w II połowie roku zaczną się wyraźniej ujawniać opóźnione skutki kryzysu. Będzie to miało w pewnym stopniu związek z wygasaniem wsparcia finansowego dla przedsiębiorstw (z Tarczy Finansowej PFR - red.).
- Nie zakładamy, że powrót do normalności nastąpi natychmiastowo. Spodziewamy się, że efekty przystosowawcze, chociażby na rynku pracy wymagają czasu - ocenia Dybuła. Podkreśla także, że "stopa bezrobocia w tym roku pomimo w miarę szybkiego tempa ożywienia gospodarczego będzie rosnąć". Może to oddziaływać w kierunku wyższych oszczędności gospodarstw domowych i mniejszej presji płacowej.
- Rotacja na rynku pracy będzie relatywnie duża. Nie zakładamy szybkiego powrotu inflacji napędzanej płacami - to nie jest ten moment. Na to trzeba poczekać, a to będzie miało kapitalne znaczenie dla normalizacji polityki monetarnej i ostatecznie zmian w poziomie stopy procentowej NBP - tłumaczy Dybuła.
W krótkim terminie przedsiębiorstwa najprawdopodobniej nie osiągną pełnych mocy produkcyjnych, co będzie ograniczać ich skłonność do inwestowania w kapitał trwały. Widać to m.in. w utrzymującym się relatywnie niskim popycie na dobra kapitałowe. Na niską dynamikę wydatków inwestycyjnych w tym roku oddziaływać będą również słabsze krótkoterminowe perspektywy dla projektów infrastrukturalnych. "Portfel zamówień w sektorze inżynierii lądowej jest na relatywnie niskim poziomie, co najprawdopodobniej będzie ograniczać produkcję budowlano-montażową w najbliższych miesiącach" - napisano w raporcie.
- W krótkim terminie moce produkcyjne zostaną niewykorzystane. Popyt na dobra kapitałowe zostaje dosyć niski, co w krótkim horyzoncie niespecjalnie dobrze wróży inwestycjom. Tak jak utrzymująca się niepewność - mówi Dybuła.
Zakładając jednak, że w III kwartale ryzyko restrykcji będzie niższe, perspektywy dla wzrostu inwestycji będą się poprawiać. Wtedy też na plus będą działać także inwestycje infrastrukturalne. - Portfel zamówień na roboty inżynieryjne w dalszym ciągu spada. To dosyć istotne z perspektywy wolumenu inwestycji infrastrukturalnych i inwestycji sektora publicznego. Kolejne miesiące nie będą specjalnie mocne, dopiero pod koniec tego roku, a na dobrą sprawę w roku przyszłym można się spodziewać wyraźnego odbicia tychże inwestycji, w dużej mierze finansowych z Krajowego Planu Odbudowy - tłumaczy Dybuła.
"Sądzimy, że inwestycje wyraźnie przyspieszą dopiero w przyszłym roku, kiedy będą dodatkowo wspierane przez szerszy strumień funduszy unijnych. Biorąc pod uwagę dobre perspektywy dla konsumpcji, możliwą erozję kapitału rzeczowego w trakcie pandemii, znaczące potrzeby inwestycyjne oraz wysokie prawdopodobieństwo utrzymania niskich stop procentowych, spodziewamy się mocnego i długiego cyklu inwestycyjnego w kolejnych latach" - wynika z prognoz BNP Paribas Bank Polska.
- Większa pula dostępnych środków unijnych, plus niskie stopy procentowe sugerują, że nowy cykl inwestycyjny ma szanse być mocny i relatywnie długi. Jednakże dopiero 2022 r. przyniesie wyraźniejsze odbicie - zauważa Dybuła.
Marcin Kujawski, starszy ekonomista BNP Paribas Bank Polska podkreśla, że impuls w postaci tzw. popytu odroczonego z oszczędności zakumulowanych, które wynoszą ok. 75 mld zł, czyli 6,5 proc. rocznej konsumpcji, będzie widoczny głownie w sektorze zakwaterowania i gastronomii. - Wydaje się, że ludzie będą chcieli pewne wydatki ponieść - dodaje Kujawski.
W przypadku popytu na towary (a do pewnego stopnia również w przypadku pozostałych usług) ekonomiści spodziewają się, że dynamika sprzedaży będzie wysoka. Nie dojdzie jednak do skokowego wzrostu. Dlaczego? Sprzedaż detaliczna z wyłączeniem pojazdów silnikowych i paliw wzrosła w 2020 r. o ponad 4 proc., a w lutym była o 15 proc. wyższa niż w styczniu 2019 r., co wskazuje na bieżące zaspokajanie popytu w tej kategorii - oceniają ekonomiści.
Jednocześnie podkreślają, gospodarstwa domowe mogą być niechętne, by głębiej sięgnąć do portfela ze względu na utrzymującą się niepewność co do przyszłości. W badaniach koniunktury konsumenckiej widać, że gospodarstwa domowe chcą utrzymać oszczędności na wysokim poziomie przy jednoczesnych obawach o pracę.
Inflacja CPI w bieżącym roku będzie pozostawać na relatywnie wysokim poziomie. "Spodziewamy się, że średniorocznie wyniesie ona 3,4 proc., choć krótkookresowo może osiągnąć nawet 4 proc. Prognozujemy, że w przyszłym roku tempo wzrostu cen zwolni do 2,8 proc." - wynika z opracowania banku.
W dłuższym terminie kluczowa dla perspektyw inflacyjnych będzie sytuacja na rynku pracy. Z punktu widzenia długookresowej inflacji istotne jest również, czy podwyższające dynamikę cen w tym roku czynniki podażowe nie spowodują tzw. efektów drugiej rundy. "W naszym scenariuszu bazowym zakładamy, że po pewnym wyhamowaniu w przyszłym roku inflacja CPI powróci na ścieżkę wzrostu" - twierdzą ekonomiści.
- Spodziewamy się przyspieszenia CPI nawet powyżej 4 proc. Ma to związek z cenami paliw. Na początku 2022 r. może być widoczne lekkie spowolnienie inflacji. Jeśli nasze prognozy będą się materializować - koniunktura w 2022 będzie dobra i będzie się rozpędzać przez inwestycje, co przyspieszy wzrost inflacji CPI - mówi Dybuła.
"Mimo wzrostu cen żywności na rynku globalnym, spodziewamy się, że dynamika cen artykułów spożywczych w Polsce pozostanie w bieżącym roku umiarkowana i pod koniec roku będzie znajdować się w pobliżu 3 proc. rok do roku. Relatywnie niskie przełożenie sytuacji z rynku globalnego na ceny w Polsce ma związek z faktem, że za wzrostami cen światowych w dużej mierze stoją oleje i tłuszcze, które stanowią relatywnie niewielką część importu w polskim sektorze spożywczym" - wynika z raportu.
Ekonomiści zwracają uwagę, że ceny towarów mogą rosnąć dość szybko ze względu na rosnące ceny surowców i wydłużające się czasy dostaw (przez problemy z łańcuchami dostaw). - Z drugiej strony mamy usługi pracochłonne i wyhamowanie cen ze względu na niższą dynamikę płac - dodaje Dybuła.
- Sądzimy, że to dostosowania gospodarki (do warunków po pandemii - red.) będzie jeszcze trwało do końca 2022 r. Nie zakładamy, że stopy proc. mogą wzrosnąć przed końcem 2022r., ale prawdopodobieństwo szybszej normalizacji wzrosło - zauważa Dybuła.
W ostatnich miesiącach rynek zaczął ponownie wyceniać podwyżki stóp procentowych w Polsce. Przewidywana skala zacieśnienia polityki pieniężnej mocno jednak wahała się od początku roku. Jeszcze pod koniec stycznia rynek zakładał podwyżki stop procentowych o jedynie 10 pkt bazowych w perspektywie 2 lat, podczas gdy na początku marca było to nawet ponad 80 pkt bazowych. Obecnie rynek przewiduje około 60 pkt bazowych podwyżek do początku 2023 roku.
- To prawdopodobieństwo, że normalizacja polityki monetarnej może się rozpocząć wcześniej na pewno wzrosło. W dużej mierze determinowane jest nie tylko rekordowo niską realną stopą proc. w Polsce, ale też tym co dzieje się za granicą i wyceną podwyżek stóp proc. na głównych rynkach, w USA przede wszystkim - prognozuje Dybuła.
"Naszym zdaniem, szybszy niż obecnie zakładany początek normalizacji polityki pieniężnej za granicą mógłby skłonić Radę Polityki Pieniężnej do podobnego działania jeszcze w 2022 roku, zwłaszcza w warunkach zmniejszającej się nadwyżki na rachunku bieżącym, która jest buforem bezpieczeństwa dla złotego" - oceniają ekonomiści w raporcie.
Ocena perspektyw dla polskiej waluty zakłada, że nadwyżka na rachunku bieżącym powinna stanowić - piszą ekonomiści BNP Paribas - dla niej bufor bezpieczeństwa, co daje umiarkowaną przestrzeń do aprecjacji złotego w dalszej części 2021 roku.
W pierwszym kwartale złoty tracił na wartości, na co pewien wpływ miały czynniki zewnętrzne. - Wzrost rynkowych stóp procentowych w USA spowodował odwrót kapitału od krajów Emerging Markets, w tym również od Polski. Z racji niskich stóp procentowych złoty może znajdować się pod presją w okresach zmniejszonego apetytu na ryzyko na rynku globalnym. Jednocześnie solidna nadwyżka na rachunku bieżącym stanowi swoisty bufor bezpieczeństwa dla polskiej waluty. W tym świetle widzimy pewną umiarkowaną przestrzeń do aprecjacji złotego w dalszej części roku, choć czynniki pozagospodarcze, takie jak np. zbliżająca się uchwała Sądu Najwyższego w sprawie kredytów frankowych, mogą doprowadzić do znaczącej zmienności kursu złotego - mówi Kujawski.
W ostatnim komunikacie po posiedzeniu RPP usunięto fragment dotyczący braku wyraźnego i trwałego dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią oraz poluzowania polityki pieniężnej NBP. Jednocześnie jednak bank centralny wciąż zastrzega sobie prawo do dalszych interwencji na rynku walutowym. Oznacza to według specjalistów, że choć krótkoterminowo prawdopodobieństwo interwencji walutowych jest mniejsze, to ewentualna wyraźniejsza aprecjacja złotego może doprowadzić do ponownego pojawienia się NBP na rynku walutowym.
- Nie ma dzisiaj sygnalizowania ze strony RPP, że złoty powinien być słabszy. Poziom 4,45 złotego za euro mógłby być dla NBP progiem bólu - ocenia Kujawski.
Bartosz Bednarz