Ekonomiści: Odwrócenie reformy emerytalnej to koszt 15 mld zł rocznie
Odwrócenie reformy emerytalnej to koszt 15 mld zł rocznie, podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł - ok. 10 mld zł - wyliczają ekonomiści koszty realizacji podpisanej wczoraj "Umowy programowej" między kandydatem PiS na prezydenta a Komisją Krajową NSZZ "S".
Zgodnie z umową kandydat PiS Andrzej Duda zobowiązał się m.in. do realizacji swojego programu, przedstawionego w czasie kampanii wyborczej.
Chodzi m.in. o obniżenie wieku emerytalnego i powiązania uprawnień emerytalnych ze stażem pracy, wyeliminowanie umów śmieciowych, podwyższenie minimalnego wynagrodzenia do poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej, czy zapewnienie rodzinom wychowującym dzieci dodatkowego wsparcia.
W ocenie ekonomistów, z którymi rozmawiała PAP, nie dość, że kampanijne obietnice kosztowałyby budżet państwa krocie, to dodatkowo byłyby trudne do realizacji. - Aby prezydenckie inicjatywy miały szanse na przejście przez parlament, potrzebna jest większość w Sejmie. W przypadku np. odwrócenia reformy emerytalnej, którą przeprowadziła obecna ekipa, przy obecnym układzie sił w parlamencie, byłoby to niewykonalne - uważa główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
Jej zdaniem, gdyby nawet udało się odwrócić tę zmianę, to kosztowałaby ona krajową kasę ok. 15 mld zł rocznie. - Jeśli w 2015 r. mamy budżet niedomknięty na kwotę 46 mld zł, to oznaczałoby, że nasz deficyt sięgnąłby 61 mld zł - mówiła ekonomistka.
- Jednorazowe podniesienie płacy minimalnej do 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, to uderzenie w najmniejsze przedsiębiorstwa i najsłabiej rozwinięte regiony w Polsce, bo tam najczęściej stosowane jest minimalne wynagrodzenie - powiedziała. Według niej na temat podwyżki płacy minimalnej należy rozmawiać, ale podwyżka powinna być odpowiednio rozłożona w czasie, a nie dokonywana w sposób gwałtowny.
Z kolei podniesienie kwoty wolnej od podatku do poziomu 8 tys. zł - jej zdaniem - oznaczałoby uszczuplenie państwowej kasy o ok. 10-11 mld zł. - Kwotę wolną od podatku należy podnosić, ale nie jednorazowo o dużą kwotę, jak proponuje kilku kandydatów (są propozycje podniesienia jej do 6 tys., 8 tys., a nawet 20 tys. zł). Można to rozłożyć w czasie, zaplanować w budżecie, ale nie robić tego gwałtownie - podkreśliła Starczewska-Krzysztoszek.
- Trzeba być odpowiedzialnym w tym, co się proponuje, a lekko licząc proponowane zmiany kosztowałyby w przypadku obietnic kilku kandydatów po ok. 100 mld zł, co oznacza, że nie ma szans budżetowych na zrealizowanie tych obietnic, bo wtedy deficyt budżetowy wynosiłby nie 3 proc. PKB, a 10 proc. PKB. A dług publiczny szybko przekroczyłby 60 proc. PKB, czego nie dopuszcza konstytucja - mówiła.
W podobnym tonie wypowiadał się ekspert Pracodawców RP Łukasz Kozłowski. - Ogólny wydźwięk tych deklaracji jest negatywny. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jest to kampania prezydencka, a prezydent nie ma szczególnie dużego wpływu na te sprawy. Kandydaci mogą dużo obiecać i tak naprawdę wcale nie muszą być rozliczeni z tych obietnic, bo bardzo łatwo jest później wytłumaczyć się z ich niezrealizowania - mówił.
- Prezydent ma co prawda możliwość inicjatywy ustawodawczej, ale musi mieć też większość w parlamencie - dodał.
Według Kozłowskiego pomysł odwrócenia reformy wydłużającej wiek przechodzenia na emeryturę kosztowałby budżet do 2020 r. 71 mld zł.