Eksperci: Kredyty walutowe nie były wcale intratnym biznesem dla banków

Gdyby banki zignorowały frankowe szaleństwo, jakie nastąpiło w Polsce po wejściu do Unii w 2004 roku, a trwało do wielkiego kryzysu finansowego w 2008, gdyby wtedy udzielały kredytów tylko w złotych, wyszłyby na tym znacznie lepiej. Ale nawet teraz przewalutowanie kredytów we frankach na złote może pozwolić im się odbić od dna.

- Dla banków portfele kredytów mieszkaniowych w walutach wcale nie były intratnym biznesem - mówił podczas webinarium "Odwalutowanie mieszkaniowych kredytów w walutach obcych: koszty kapitału oraz wpływ na banki i gospodarkę", zorganizowanego przez Związek Banków Polskich i Akademię Leona Koźmińskiego, Wojciech Zatoń z Uniwersytetu Łódzkiego.

Dlaczego? Tak wynika z obliczeń ekonomistów z Uniwersytetu Łódzkiego. Oczywiście - zastrzegają oni - są to wyliczenia dla całego portfela tych kredytów w polskim systemie bankowym. Niektóre banki mogły taniej finansować te kredyty, udzielać ich w innym czasie niż pozostałe, więc wyszły na tym lepiej. Ale niektóre wyszły jeszcze gorzej. 

Reklama

Zacznijmy od początku. W latach 2005-11 banki udzieliły frankowych kredytów mieszkaniowych na 107 mld zł, z czego w 2008 roku na ponad 40 mld zł. Od 2012 roku praktycznie już kredytów walutowych na hipoteki nie udzielały. Taka wartości kredytów frankowych w złotych wychodzi po wyeliminowaniu zmienności kursu złotego do franka.

Ile na tym wszystkim banki zarobiły?

Ich przychody z odsetek na portfelu kredytów frankowych wyniosły 28,4 mld zł. Do tego trzeba dodać zyski na spreadach walutowych (różnica między kursem kupna i sprzedaży). Polegały one na tym, że bank wypłacał kredyt w złotych po kursie niższym od średniego, czyli o kilka procent mniej, a przyjmował raty po wyższym kursie, a więc kredytobiorca musiał zapłacić kilka procent więcej. Na tym banki zarobiły - według szacunków Komisji Nadzoru Finansowego - 15,2 mld zł. W sumie daje to 43,6 mld zł.

Ale to wcale nie były zyski. Bo od tych przychodów trzeba odjąć koszty, a te były niemałe. Chodzi tu o koszty pozyskania franków, bo przecież banki depozytów we frankach nie miały, gdyż Polska to nie Szwajcaria. KNF obliczyła w 2016 roku, że kredyty we frankach banki finansowały głównie ze środków uzyskanych od swoich zagranicznych matek - w 46 proc. Ale nie tylko, bo w 40 proc. były to instrumenty pochodne gwarantujące dostępność franków, kontrakty CIRS i swapy walutowe. 14 proc. stanowiły kredyty udzielone przez inne banki oraz instrumenty dłużne, jak obligacje we frankach, a także depozyty.
Jakie były koszty tego finansowania? Te trudno było oszacować, bo franki pozyskiwane były rozmaicie, a poza tym koszt mocno zmieniał się w czasie. Ale przy wszystkich zastrzeżeniach Wojciech Zatoń wyliczył, że było to 19,1 mld zł. Jeśli od przychodów odejmiemy koszty, to wyjdzie nam 24,5 mld zł wyniku odsetkowego na kredytach we frankach.

A co by było gdyby nie było franków

Naukowiec zadał sobie pytanie, jak banki wyszłyby na tym, gdyby w ogóle kredytów we frankach nie udzielały. Przypomnijmy, że kilka polskich banków nie przystąpiło do frankowego szaleństwa. Okazuje się, że wyszły na tym znacznie lepiej.

Kredyty we frankach były "tanie", banki wyliczały bardziej korzystną dla klientów zdolność kredytową (przy niższych dochodach można było wziąć wyższy kredyt we frankach niż w złotych). Mało prawdopodobne jest, by polskie banki mogły udzielić w tym samym czasie kredytów w złotych o takiej samej wartości, czyli na 107 mld zł, ponad to, co i tak udzieliły. Ale Wojciech Zatoń przyjął, że było możliwe udzielenie kredytów hipotecznych w złotych na połowę tej kwoty. Co banki mogły zrobić z drugą połową? Kupić rządowe obligacje, bo to najprostsze, choć też najmniej zyskowne przedsięwzięcie.

Gdyby tak zrobiły, czyli zamiast udzielać kredytów we frankach, kredytowały w złotych i kupowały rządowe obligacje, ich przychody odsetkowe wyniosłyby w sumie 54,6 mld zł. Kredyty te - podobnie jak zakup obligacji - sfinansowane zostałyby depozytami w złotych. Koszty takiego finansowania stosunkowo łatwo policzyć i Wojciech Zatoń oszacował je na 27,1 mld zł. Wynik odsetkowy w przypadku takiej alternatywnej alokacji kapitału wyniósłby zatem 27,5 mld zł, a więc o 3 mld zł więcej niż na kredytach frankowych.

- Zakładając nawet dość niski koszt pozyskiwania finansowania dla kredytów walutowych i tak wynik jest niższy niż na bardzo prostej alternatywnej alokacji - mówił naukowiec.

Na tym jednak nie koniec korzyści z "alternatywnej alokacji" i strat na kredytach we frankach. Gdyby banki udzielały kredytów w złotych musiałyby na nie "odkładać" mniej kapitału, gdyż waga ryzyka dla kredytu hipotecznego w złotych wynosi 35 proc., a dla kredytu we frankach - 150 proc. A na dodatek teraz z bankami sądzą się frankowicze i - w zależności od decyzji sądów - banki mogą stracić nawet znacznie ponad 200 mld zł, co skończyłoby się upadkiem kilku instytucji i kryzysem bankowym w Polsce.

- Rentowność kredytów walutowych w stosunku do alternatywnej alokacji kapitału była po prostu niższa, pomijając koszty ryzyka prawnego. Jest to po prostu smutny obraz - mówił Wojciech Zatoń.

I podał, że z jego wyliczeń wynika, iż rentowność banków, czyli wskaźnik zwrotu z aktywów (ROE) byłby o 2-3 punkty procentowe przez ostatnie lata wyższy, gdyby banki nie weszły w kredyty frankowe a udzielały ich tylko w złotych.

Tysiące spraw w sądach

Przewalutowanie kredytów we frankach na złote to jeden z możliwych scenariuszy rozwiązania obecnych sporów pomiędzy frankowiczami a bankami. ZBP podał właśnie, że  na koniec kwietnia sądach I i II instancji procedowanych jest ponad 50 tys. spraw, przy czym od początku roku przybyło ponad 12 tys. nowych. Sądy wstrzymały orzekanie w wielu sprawach czekając na rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego, które były już kilka razy odkładane i na razie nie zapadły. Wśród spraw rozstrzygniętych przez sądy prawomocnie w 2021 roku 61 proc. zostało dotąd przez banki przegranych, a 39 proc. - wygranych.

Według scenariusza przewalutowania kredytów w taki sposób, że uznane zostałyby jako udzielone "od początku w złotych", po kursie z dnia udzielenia, z oprocentowaniem na stawkę WIBOR 3M plus marża banki - według KNF - miałyby stracić 35 mld zł. Scenariusz ten przewiduje też, że miałoby nastąpić powtórne rozliczenie kredytu od dnia jego wypłaty.

Na takim rozwoju wydarzeń banki mogłyby też sporo zyskać - twierdzi Czesław Lipiński z Uniwersytetu Łódzkiego. Przede wszystkim na różnicy w wagach ryzyka pomiędzy kredytem hipotecznym w złotych, a we frankach. A obniżenie wag ryzyka spowodowałoby zmniejszenie aktywów ważonych ryzykiem, a tym samym wymogów kapitałowych. Bank po prostu musiałby mieć mniej "odłożonego" kapitału, a ten, który ma mógłby wykorzystywać do udzielania nowych kredytów.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Czesław Lipiński dokonał wyliczeń na przykładzie Banku Millennium, zgodnie z jego raportem na koniec 2020 roku. Bank ma w portfelu 14,3 mld zł kredytów we frankach, powinien mieć przynajmniej 14,16 proc. kapitału w stosunku do aktywów ważonych ryzykiem, ale wraz z buforami ma go 19,16 proc. Przewalutowanie, a więc obniżenie wag ryzyka, a zatem i aktywów ważonych ryzykiem w przypadku Millennium spowodowałoby, że minimalny wymóg kapitałowy dla Millennium obniżyłby się do 10,75 proc. To znaczy, ze jego nadwyżka kapitałowa wyniosłaby aż 6,2 mld zł.

W tej sytuacji, pomimo poniesionych strat na przewalutowaniu kredytów, Millennium byłby w stanie dalej istnieć i mieć na tyle kapitału, by wciąż pożyczać pieniądze. Cały czas są w grze jednak jeszcze inne warianty rozwiązania problemu kredytów we frankach, które mogą wstrząsnąć fundamentami wielu polskich banków.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Jacek Ramotowski

***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | kredyt | kredyty walutowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »