Eksperci: Kryzys grecki odsłania głębsze problem strefy euro
Proponowane obecnie rozwiązania greckiego kryzysu mogą doprowadzić do chaosu w strefie euro - pisze "Financial Times". Rozważany plan ratunkowy dla Aten nie przyniesie trwałej poprawy, a cały kryzys odsłania problemy strefy euro - wtórują analitycy.
Istnieje poważne ryzyko, że trzy możliwe rozwiązania greckiego kryzysu na dłuższą metę doprowadzą do podobnych i ryzykownych dla strefy euro konsekwencji - pisze znany publicysta "Financial Times" Gideon Rachman.
Jeśli wierzyciele Grecji pójdą na ustępstwa i przyjmą plan, który zaoszczędzi Atenom dalszej polityki zaciskania pasa, to w krajach, które przeszły kurację finansową polegającą na drastycznych oszczędnościach - jak Hiszpania, Portugalia czy Irlandia - frustracja wyborców sprawi, że umocni się pozycja partii radykalnie lewicowych, jak hiszpański Podemos.
Za to w krajach północnej Europy, gdzie wyborcy mają dość finansowania programów ratunkowych dla Aten z własnych podatków, zwiększy się wsparcie dla ugrupowań skrajnie prawicowych i eurosceptycznych - pisze Rachman.
Wzrost znaczenia zarówno radykalnej lewicy, jak i prawicy może uniemożliwić w dużym stopniu osiąganie konsensu i zawieranie kompromisów pozwalających sterować polityką zarówno strefy euro jak i w ogóle UE - ostrzega publicysta.
Jeśli dojdzie do wyjścia Grecji z unii walutowej, to tzw. efekt zarazy, czyli zachwianie finansami całej strefy euro może być na dłuższą metę nie do uniknięcia - prognozuje Rachman.
Jak pisze dziennik "Business Day", choć ryzyko zarazy jest mniejsze niż w 2012 roku, bo greckie zadłużenie przeniosło się z prywatnych banków do budżetów państw strefy euro, to jednak nadal ono istnieje. Czworo najbardziej narażonych na straty wierzycieli Grecji w tej kategorii to: Niemcy, którzy wyłożyli na ratowanie Aten 92 mld euro, Francja - 70 mld euro, Włochy około 62 mld euro i Hiszpania - 42 mld euro.
Jeśli jednak rząd Grecji przyjmie twarde warunki porozumienia, skłaniającego go do dalszych drastycznych oszczędności, to nadzieje na to, że grecka gospodarka zostanie trwale uzdrowiona są niewielkie. Dług tego kraju jest teraz praktycznie nie do spłacenia i można się spodziewać kolejnej odsłony kryzysu - uważa Rachman.
Odsłania to głębszy problem - fundamentalne wady unii walutowej, w której "waluta nie jest wspierana przez quasipaństwowe struktury" - pisze publicysta "FT".
Sceptyczni co do proponowanych w ostatnich dniach rozwiązań greckiego kryzysu są też eksperci finansowi cytowani przez CNN Money.
Omawiany obecnie plan uzdrawiania greckiej gospodarki kładzie zbyt duży nacisk na zwiększenie podatków, co zdusi popyt, a to niesie ryzyko powtórzenia błędów, jakimi był obciążony pierwszy pakiet pomocowy dla Grecji - mówi główny ekonomista banku Berenberg Holger Schmieding.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Grecja zaproponowała objęcie większej liczby produktów i usług najwyższą 23-procentową stawką VAT. Grecy godzą się też na podniesienie podatku od zysku przedsiębiorstw z 26 do 29 proc., a także na objęcie w tym roku jednorazowym 12-procentowym podatkiem wszystkich zysków firm powyżej 0,5 mln euro.
Druga wada rozważanego planu uzdrowienia finansów Grecji to brak redukcji długu. Zdaniem ekonomistów, gospodarka Grecji nie jest w stanie rosnąć na tyle szybko, by dzięki nadwyżkom budżetowym rząd mógł ten dług spłacić - komentuje CNN Money.
"Nie zgadzamy się z założeniem zawartym w propozycji (wierzycieli), że dzięki planowanym działaniom dług Grecji stanie się w ciągu 10 lat spłacalny" - głosi analiza UBS Wealth Management.
Trzeci błąd wpisany w plan ratunkowy, to założenie, że dostarcza on długofalowych rozwiązań. - Jeśli nawet w tym tygodniu dojdzie do porozumienia między Grecją a jej wierzycielami, to niedługo nastąpi kolejna odsłona tego dramatu - uważa analityk firmy maklerskiej FxPro Angus Campbell.
UBS szacuje zaś, że Grecja potrzebuje blisko 14 mld euro, by przetrwać do końca tego roku, więc jedyne, co może ją uratować, "to program dofinansowania, restrukturyzacja długu lub połączenie tych rozwiązań" - napisali analitycy UBS.
Do restrukturyzacji greckiego długu nawołuje wielu ekonomistów, a premier Aleksis Cipras oznajmił, że jego rząd bliski jest porozumienia z wierzycielami, lecz wciąż poszukuje "rozwiązania, które jest wykonalne". "Jest to zawoalowane sformułowanie oznaczające (...) redukcję monumentalnego długu Grecji" - wyjaśnia "Economist".
Komisja Europejska na razie wyklucza nawet podjęcie negocjacji w tej sprawie; jej szef Jean-Claude Juncker powiedział w poniedziałek, że "nie jest to moment na rozmowę o tym".
"Washington Post" i "Le Figaro" podkreślają, że nie da się rozwiązać problemu Grecji ani uniknąć kolejnych podobnych dramatów, jeśli nie zostanie naprawiona sama koncepcja strefy euro. Jej słabość polega na tym, że kraj dotknięty kryzysem nie może zdewaluować wspólnej waluty, a wspólne mechanizmy finansowej polityki całej grupy są za słabe.
Grecja jest zdana na zagraniczną pomoc finansową od 2010 roku, kiedy to stanęła na krawędzi bankructwa. Od tego czasu drastyczne cięcia wydatków budżetowych, recesja i wysokie podatki doprowadziły do spadku dochodów Greków o jedną trzecią. Bezrobocie sięga 26 proc.