Eksperci o strategii demograficznej: Za dużo ideologii, za mało konkretów
Ta strategia jest dość ogólnym i życzeniowym zapisem, lepiej, żeby była czterokrotnie krótsza, ale z konkretnie rozpisanymi celami i drogami ich osiągnięcia. Nie wiemy na jakich badania jest oparty ten materiał, bo gdyby zapytać młodych ludzi, którzy wchodzą na rynek pracy, to oni patrzyliby na te cele jak na komputer Atari z lat 90-tych - tak eksperci oceniają ogłoszoną przez rząd Strategię Demograficzną 2040.
- Ta strategia jest dość ogólnym i życzeniowym zapisem i wołałbym żeby była czterokrotnie krótsza, ale z konkretnie rozpisanymi celami i drogami ich osiągnięcia - mówi Interii Arkadiusz Pączka, wiceprezes Federacji Przedsiębiorców Polskich. Jako największy minus wśród kluczowych kwestii wymienia brak strategii migracyjnej.
- Jeżeli mówimy o strategii demograficznej, to oczywistym jej elementem powinna być polityka migracyjna w kontekście rynku pracy, a tego w ogóle nie ma. Oczekiwałbym między innymi ułatwień i uproszczenia procedur związanych z zatrudnieniem i asymilacją cudzoziemców w Polsce. Niedawno analizowaliśmy warunki konieczne do zatrudnienia Białorusinów i problem tkwi w barierach regulacyjnych oraz dokumentacyjnych i na razie nic się nie zmienia - uzasadnia ekspert FPP.
Jego zdaniem brakuje też działań odnoszących się do wydłużania życia. - Oczywiście jak spojrzymy na długi horyzont czasu, to średnia się wydłuża, a to się przekłada na prowadzenie polityki senioralnej, która w strategii jest potraktowana bardzo ogólnikowo i skrótowo, a to będzie miało bardzo duże znaczenie - dodaje Pączka. - Kolejna rzecz, strategia nie ma źródeł finansowania, więc jeżeli ten materiał porusza temat obszaru zdrowia i profilaktyki to automatycznie nasuwa się pytanie o to jak ma to być finansowane - zastanawia się ekspert.
W dokumencie znalazło się też sporo ideologicznych odniesień, co budzi zdziwienie, bo nie temu służy strategia demograficzna.
- Mam wrażenie, że aspiracje zawodowe kobiet są traktowane jako bariera w zwiększaniu dzietności. Przecież chodzi o to, żeby skutecznie połączyć jedno z drugim - podkreśla Pączka.
- Jak widzę zapisy o "wsparciu trwałości rodzin" czy "popularyzacji kultury sprzyjającej rodzinie", to zakładam że zaraz zostaną wyprodukowane dwie kampanie społeczne, które nie przełożą się na rzeczywistość, pomijając już fakt, że ta część strategii jest strasznie zideologizowana. Rząd powinien rozwiązywać konkretne praktyczne problemy, a nie iść w kierunku ideologicznym - dodaje ekspert FPP.
Jego zdaniem część celów i założeń przyjętych oparta jest na archaicznym podejściu. Dotyczy to między innymi rozdziału poświęconego jednemu z największych problemów i barier w zwiększaniu dzietności, czyli problemowi mieszkaniowemu, który dodatkowo w dokumencie został potraktowany bardzo pobieżnie i nie ma żadnych nowych propozycji.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- Młodzi ludzie mają ogromny problem związany z brakiem mieszkań, w tym kontekście rząd jako główny trend i kierunek zakłada posiadanie mieszkania, a w ogóle nie uwzględnia innych form, które są często wykorzystywane w innych krajach jak najem instytucjonalny. Zwłaszcza dotyczy to młodzieży żyjącej w dużych miastach, która chce być mobilna na rynku pracy. Nie wiem na jakich badaniach jest oparty ten materiał, bo gdyby zapytać o nie młodych ludzi, którzy wchodzą na rynek pracy, to patrzyliby na te cele jak na komputer Atari z lat 90-tych - mówi Arkadiusz Pączka.
Krytycznie kierunki przyjęte w dokumencie oceniają również eksperci Warsaw Enterprise Institute.
- Instrumenty zaprezentowane w Strategii Demograficznej 2040 nie burzą prawdziwej bariery stojącej na drodze do posiadania dzieci: instytucjonalnej niepewności wywołanej m.in. skrajnie niepewnym prawem, niejasnym systemem fiskalnym oraz dysfunkcyjnym sądownictwem - piszą eksperci WEI.
Zwracają uwagę, że na rządową strategię składają się głównie znane już świadczenia socjalne (500+, 300+, maluch+ itd.), dopłaty do mieszkań zapowiedziane już w Polskim Ładzie (mieszkanie bez wkładu własnego, bony mieszkaniowe) oraz obietnice rozbudowy infrastruktury żłobkowej czy wspierania rodziny. Jedyne prawdziwe novum stanowi zapowiedź zmian w kodeksie pracy, polegających na zapewnieniu większej elastyczności pracy młodym rodzicom, skróceniu łącznego czasu stosowania umów terminowych w przypadku osób młodych do 15 miesięcy oraz ochrona młodych rodziców przed zwolnieniem w ciągu roku po przyjściu dziecka na świat.
Ten element zdaniem wielu ekspertów może przynieść efekty odwrotne do zamierzonych.
- Sytuacji demograficznej nie poprawią, a mogą nawet pogorszyć, zapowiedziane zmiany w prawie pracy, zwłaszcza ochrona zatrudnienia młodych rodziców w rok po narodzeniu dziecka. Dzisiaj ochrona zatrudnienia przysługuje kobietom ciężarnym i już samo to powoduje, że pracodawcy unikają zatrudniania młodych kobiet ze względu na potencjalne koszty - tak samo, jak unikają zatrudniania osób w wieku przedemerytalnym, również chronionych przed zwolnieniem. Te koszty wzrosną (także w przypadku mężczyzn), a więc wzrośnie niechęć do zatrudniania młodych ludzi. Nawet jeśli zostanie ona przezwyciężona w wyniku ogólnego deficytu rąk do pracy, pracodawcy pokryją zwiększone koszty niepewności z niższych pensji wypłacanych pracownikom - oceniają eksperci WEI.
Podobne wątpliwości ma Arkadiusz Pączka z FPP. - W kontekście elastyczności czasu pracy kobiet w ciąży i zwiększonej ochrony rodziców do ukończenia pierwszego roku dziecka, to sam kierunek jest zrozumiały. Mam obawy czy w zaproponowanej wersji nie przyniesie to odwrotnego skutku i nie spowoduje to wypychania młodych ludzi na umowy zlecenie czy wypychania na inne formy zatrudnienia - dodaje ekspert FPP.
Monika Krześniak-Sajewicz