Ekspert: Kryzys w UE nie sprzyjał polskiej prezydencji

Polskie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej zostało zepchnięte na dalszy plan przez międzynarodowy kryzys finansowy, a także wewnętrzne tarcia w UE - powiedział PAP dr Carlos Gaspar, były doradca prezydenta Portugalii ds. polityki zagranicznej.

Podkreślił, że polska prezydencja przypadła na bardzo trudny okres w historii UE. Jego zdaniem, działania Polski były silnie uwarunkowane sytuacją na światowych rynkach i trudnościami wspólnej waluty europejskiej, której kryzys nasilił się wyraźnie w drugiej połowie 2011 r.

- Największe oddziaływanie na politykę UE w okresie sprawowania przewodnictwa przez Warszawę miały problemy euro. Poza tym, niespotykane wcześniej nagromadzenie szczytów unijnych spowodowanych problemami wspólnej waluty, a także rosnąca pozycja Niemiec i umacnianie się osi francusko-niemieckiej wewnątrz UE sprowadziły polską prezydencję na dalszy plan - ocenił Gaspar, który jest badaczem Portugalskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Reklama

Jego zdaniem, niesprzyjające polskiej prezydencji były również niepokoje u granic Unii Europejskiej, co zaowocowało bezczynnością w obliczu konfliktu w Libii.

- W przededniu polskiej prezydencji oczekiwania wobec Warszawy były wysokie, szczególnie na płaszczyźnie polityki europejskiej, bezpieczeństwa oraz obrony. Tymczasem wyczuwalny był niedosyt polskich inicjatyw w związku z interwencją zbrojną NATO podczas wojny domowej w Libii - dodał portugalski ekspert.

Odnotował, że jednym z mocnych punktów polskiej prezydencji w UE było berlińskie wystąpienie Radosława Sikorskiego.

- Polski minister spraw zagranicznych, dzięki swojemu apelowi zachęcającemu Niemcy do większej aktywności w UE, pozwolił polskiej dyplomacji stać się bardziej widoczną. W doskonały sposób ukazał on dzisiejsze dylematy dotyczące struktur europejskich, dodając, że bardziej boi się Berlina słabego niż mocnego. Zupełnie tak, jak zwykł mawiać filozof La Rochefoucauld, według którego słabość jest bliższa nałogowi niż cnocie - powiedział ekspert.

- - - - - -

- Walka o jedność UE i niedopuszczenie do pogłębienia podziałów między strefą euro a resztą państw to najważniejsze osiągnięcie polskiej prezydencji - ocenili niemieccy politolodzy, z którymi rozmawiała PAP. Są zgodni: bilans przewodnictwa jest pozytywny.

- Polska zaprezentowała się jako swego rodzaju +strażniczka jedności+. To pozostanie jej znakiem firmowym - powiedział Kai Olaf Lang z berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka.

Podobnego zdania jest Anna Quirin z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). - Chociaż Traktat Lizboński ograniczył rolę prezydencji w UE, to Polsce udało się zaznaczyć swoją obecność jako kraju przewodzącego Unii. Duży entuzjazm premiera Donalda Tuska, który widać było w przemówieniach inaugurującym i kończącym prezydencję, jego apel o powrót do myślenia w kategoriach wspólnotowych - to były bardzo ważne i potrzebne akcenty, bo tendencje odśrodkowe w Europie są obecnie bardzo silne -powiedziała Quirin.

Z kolei ekspert Fundacji Bertelsmanna Cornelius Ochmann ocenił, że to głównie polska prezydencja oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel twardo stanęły na stanowisku, że ceną ratowania wspólnej waluty nie może być podział na strefę euro i pozostałych - choć do tego dążył prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Dzięki zabiegom Warszawy uzgodniony na grudniowym szczycie UE nowy międzyrządowy pakt stabilności, wzmacniający dyscyplinę budżetową, jest otwarty na kraje spoza strefy euro i większość z nich zamierza go podpisać.

- Gdyby w tym czasie przewodnictwo miała Francja, to mogłoby dojść do rozpadu na "Unię A" i "Unię B" - ocenił Ochmann. - W interesie Polski było to, by nie znaleźć się w "Unii B".

Dla niemieckich komentatorów bilans polskiego przewodnictwa w UE jest ogólnie pozytywny, szczególnie biorąc pod uwagę to, że Traktat Lizboński umniejszył rolę kraju pełniącego przewodnictwo w Radzie Unii, zaś politykę europejską zdominowała w minionych miesiącach walka z kryzysem w strefie euro, co ograniczyło Polsce pole manewru.

Także w sprawie programu Partnerstwa Wschodniego - priorytetu polskiej prezydencji - nie było zbyt wielkiego pola do popisu, bo uwaga Europy skupiła się na wydarzeniach w krajach arabskich, zaś sytuacja wewnętrzna na Ukrainie i Białorusi uniemożliwiła znaczące postępy w sferze polityki wschodniej UE, w tym parafowanie umowy o stowarzyszeniu UE-Ukraina.

- Wyśrubowanie celów dotyczących Partnerstwa Wschodniego było jednym z problemów polskiej prezydencji - przyznał Ochmann.

Do najważniejszych osiągnięć w trakcie polskiego przewodnictwa w UE należy - zdaniem niemieckich ekspertów - kompromis w sprawie tzw. sześciopaku, czyli pakietu sześciu aktów prawnych wzmacniających koordynację polityk gospodarczych i dyscyplinę finansową. Jak podkreślił Kai Olaf Lang, w tej oraz paru innych sprawach Polska prezydencja dobrze odegrała rolę pośrednika między krajami UE, umiejętnie równoważąc interes własny i wspólny.

Ale Lang zauważył też, że kraj pełniący przewodnictwo w UE może odgrywać rolę inicjatora różnych projektów i idei. "Tutaj nie widzieliśmy wielkich fajerwerków" - ocenił.

Polska zbiera też pochwały za dobre przygotowanie kadry urzędników do swojego przewodnictwa. "Na pewno prezydencja była bardzo sprawna administracyjnie. Wieloletnie przygotowania dyplomacji opłaciły się, co potwierdzi każdy z europejskich polityków" - powiedziała Anna Quirin z DGAP.

Lang dodał zaś, że polska prezydencja pokazała, iż ograniczenie przez Traktat Lizboński roli kraju przewodniczącego UE może zostać "wyrównane dzięki wywieraniu wpływu drogą nieformalnych kanałów, które funkcjonują, gdy kraj pełniący prezydencję ma dobre stosunki bilateralne i prestiż".

Niemieccy eksperci nie mają wątpliwości, że polskie przewodnictwo zostało w Niemczech zauważone - przynajmniej wśród elit. Pomogło w tym przemówienie szefa MSZ Radosława Sikorskiego wygłoszone pod koniec listopada w Berlinie. Sikorski zaapelował wówczas do Niemiec, by odgrywały wiodącą i silną rolę w walce z kryzysem w strefie euro.

W opinii Ochmanna przemówienie to "było dla niemieckich elit jednym z najważniejszych punktów w stosunkach polsko-niemieckich". - Jeszcze kilka lat temu Sikorski używał zupełnie innych porównań - powiedział niemiecki ekspert, przypominając, że obecny szef polskiego MSZ porównał kiedyś rosyjsko-niemiecki Gazociąg Północny do Paktu Ribentropp-Mołotow. - Widać, że Polska się zmieniła i Sikorski jest tego przykładem - dodał Ochmann. - Z punktu widzenia niemieckich elit Polska odgrywa w UE bardzo ważną rolę i kanclerz Merkel często to podkreśla.

Te pozytywne opinie potwierdził chadecki polityk Karl-Georg Wellmann. - Polska doskonale sobie poradziła z prezydencją, tak jak zresztą oczekiwaliśmy. Dobrze odegrała swoją rolę i możemy jej tylko pogratulować mądrej polityki w czasie prezydencji. Skorzystał na tym wizerunek Polski i wzmocniona została jej pozycja w Europie - ocenił Wellmann.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »