Eksportowe fiasko leci na wojnę w Libii
Jeden z najlepszych samolotów bojowych świata, myśliwiec czwartej generacji, szwedzki Jas 39 Gripen, który miał być sukcesem szwedzkiego przemysłu i myśli technicznej po 24 latach produkcji w dalszym ciągu jest eksportowym fiaskiem.
Pomimo niezakwestionowanych przez nikogo zalet: stosunkowo niskiej ceny i 155 maszyn w służbie, samolot nie może znaleźć nabywcy ponieważ w stosunku do swoich konkurentów posiada jeden bardzo poważny minus - nigdy nie brał udziału w prawdziwej akcji. Interwencja sił NATO w Libii spadła Szwecji jak z nieba i mimo, że ten neutralny kraj nie brał od 200 lat udziału w żadnej wojnie i nie należy do NATO, wysłał do Libii osiem swoich samolotów na wielkie reklamowe show.
Pierwsze opinie podzieliły szwedzkie społeczeństwo, które sprzeciwia nie tylko ogromnym kosztom operacji, które poniesie każdy podatnik, ale też doktrynie wojennej. Szwedzkie partie natomiast, poza socjaldemokratami, jednogłośnie poparły pomoc dla libijskich rebeliantów, wiedząc co oznacza określenie "Combat Proven" (sprawdzony w walce) dla ikony przemysłu zbrojeniowego. Mimo, że Gripeny będa tylko patrolowały obszar powietrzny, to w Szwecji otwarcie mówi się o PR-owej akcji szwedzkiego rządu i branży zbrojeniowej.
Ostatni raz szwedzkie lotnictwo brało udział w "pokojowej" interwencji militarnej pod auspicjami ONZ przed 49 laty w Kongo. Wtedy Szwecja wysłała swoje bardzo nowoczesne, latające z szybkością 900 kilometrów na godzinę odrzutowe Jas 29 i od razu ruszył eksport. Austria kupiła na pniu 30 sztuk i do dzisiaj lata na Saabach Drakenach. Gripen, rozwijany od 30 lat i produkowany od 24 lat, nigdy jeszcze nie miał szansy uczestniczyć w akcji bojowej, a piloci nie oddali żadnego strzału do przeciwnika. Nigdy też nie był zestrzelony, a rozbicia były wynikami awarii. Natomiast każdy kupiec chce mieć produkt sprawdzony.
Szwecja wysłała do Libii osiem myśliwców i transportowego Herculesa, spełniającego też rolę lotniczego tankowca. W sumie stacjonujący na Sycylii kontyngent szwedzki liczy 120 osób, pilotów i personelu pomocniczego. Poza sprawdzeniem w akcji, celem Szwecji jest pokazanie, że Gripeny są w pełni kompatybilne z systemem NATO .
Konkurenci Gripena, francuskie Mirage i amerykańskie F16 już od lat biorą udział w operacjach militarnych i są kupowane przez wiele państw właśnie dzięki referencjom wojennym. Szef sztabu taktycznego szwedzkiego lotnictwa wojskowego Anders Silwer podkreślił: - Wysyłamy najnowsze wersje samolotów, które są w pełni kompatybilne z systemami NATO, a w przypadkach elektroniki i systemów komputerowych nawet je przewyższają. Faktem jest, że każdy Jas ma na pokładzie ponad 40 komputerów.
- Do Kongo lecieliśmy również jako pokojowe siły pomocnicze i nie mieliśmy atakować celów naziemnych. Rzeczywistość okazała się prawdziwą brutalną wojną. Do każdego z nas strzelano codziennie, a mój Jas musiał być wielokrotnie łatany, lecz wtedy samoloty były prostsze - opowiada 75-letni Ake Christiansson, który jak na razie jest jedynym szwedzkim pilotem, który w czasach powojennych zestrzelił samolot.
Wyjaśnia obecną sytuację tak: - Samoloty Kaddafiego właściwie już nie istnieją i kontrolowanie przestrzeni powietrznej będzie rutynowe. Na ziemi natomiast jest w akcji wiele czołgów i kolumn pancernych zagrażających cywilom. Dlatego nie zdziwię się jeśli jednak będziemy atakować cele naziemne jeżeli taki rozkaz wyda dowództwo NATO.
Szwecja liczy na sprzedaż swoich samolotów, zwłaszcza, że poza niekwestionowaną nowoczesnością i wszechstronnością przewyższającą konkurentów są stosunkowo tanie i zamiast jednego F22 można kupić nawet trzy Gripeny. Sprzedaż jednak idzie opornie. Kamieniem milowym miał być kontrakt z Polską w 2002 roku, jednak Polacy wybrali inne maszyny. Podobnie zrobiły Finlandia, Norwegia, Rumunia, a nawet Austria, która pomimo sentymentów zdecydowała się wymienić swoje stare Drakeny na Eurofightery.
Szwedzka armia, która zamówiła u producenta Saab Aerosystems aż 204 sztuki pozostaje z nadmiarem maszyn, które chętnie wypożycza lub oddaje w leasing Węgrom i Czechom. Fabryka w Linkoeping, której sytuację szwedzka prasa opisuje jako desperację, potrzebuje teraz prawdziwego pokazu możliwości swojego przez lata zachwalanego produktu, który odbędzie się nie w symulatorze, lecz "na żywo".
Czas operacji jest ważny ponieważ obecnie Saab uczestniczy w kilku przetargach. 36 maszyn zamierza kupić Brazylia, Bułgaria chciałaby 16 sztuk natomiast Dania 48. Chorwacja planuje leasing 12 samolotów, a Indie potrzebują ich aż 126. Jest jeszcze Holandia z zapotrzebowaniem na 85 myśliwców i Szwajcaria.
Libijski, wyjątkowo drogi show PR jest dla producenta o tyle atrakcyjny, że płaci za niego państwo.
Zbigniew Kuczyński