Elon Musk ciągle zaskakuje. Manewry miliardera szkodzą akcjom Tesli i Twittera

W chwili, gdy właściciel Tesli ogłosił, że rezygnuje z zakupu Twittera, inwestorzy giełdowi w zasadzie powinni odetchnąć z ulgą, gdyż w większości nie byli entuzjastami tej transakcji. Od dnia ujawnienia umowy, czyli od 25 kwietnia, do dziś zarówno Twitter jak i Tesla zostały przecenione o ponad 25 proc. Niektórzy eksperci sugerują jednak, że miliarder tak naprawdę nie dąży do wycofania się z zakupu Twittera, a do obniżenia wynegocjowanej wcześniej ceny. Nieprzewidywalność Elona Muska sprawia, że analitycy gubią się w domysłach. Jedni prognozują, że cena Tesli - w porównaniu z dzisiejszą - spadnie o połowę, a inni zapowiadają jej wzrost o 40 proc.

  • Najnowsza deklaracja Elona Muska, że nie jest zainteresowany kupnem Twittera nie musi być ostateczna
  • O fabrykach Tesli w Gruenheide pod Berlinem i w Austin w Teksasie Musk mówi, że są "gigantycznymi spalarniami pieniędzy"
  • Bank inwestycyjny JP Morgan wycenia Teslę na 385 dolarów
  • RBC Capital Markets cenę docelową Tesli wyznacza na poziomie 1100 dolarów

Wiosną miliarder podpisał umowę z zarządem Twittera na zakup sieci społecznościowej po cenie 52,4 dolara za akcję, co daje łącznie 44 miliardy dolarów. W tym momencie na Wall Street rozpoczął się odwrót od akcji obu firm. Za jeden walor Twittera 25 kwietnia płacono prawie 52 dolary, a po ostatniej sesji giełdowej (przyniosła spadek ceny o ponad 5 proc.) już tylko 36,81 dolara. Przecena akcji Tesli jest równie duża - od ponad tysiąca dolarów 25 kwietnia do 752,29 dolara 8 lipca, przy czym w połowie czerwca cena była jeszcze niższa i wynosiła około 630 dolarów.

Reklama

Twitter grozi sądem

Szef Tesli i SpaceX przed weekendem postanowił odstąpić od umowy zawartej z zarządem sieci społecznościowej z powodu "fałszywych i wprowadzających w błąd informacji" o firmie. Zarząd Twittera natychmiast ogłosił, że chce spór z miliarderem rozstrzygnąć przed sądem. Niektórzy eksperci sugerują jednak, że Elon Musk blefuje, gdyż dąży nie do wycofania się z zakupu Twittera, a raczej do obniżenia wynegocjowanej wcześniej ceny.

Elon Musk twierdzi, że Twitter nie dotrzymał zobowiązań zawartych w umowie, gdyż nie podał wszystkich wymaganych informacji na temat liczby nieautentycznych kont i spamu. Wcześniej miliarder zawiesił transakcję w oczekiwaniu na audyt w tej sprawie. Teraz Musk twierdzi, że liczba fałszywych kont na Twitterze może dochodzić do 90 proc.

Już w czerwcu w liście skierowanym do szefa odpowiedzialnego za kwestie prawne platformy społecznościowej współpracownicy Muska napisali, że spółka narusza jego prawo do informacji, o tym ile kont na Twitterze jest nieautentycznych. - Jest to wyraźne naruszenie obowiązków Twittera wynikających z podpisanego porozumienia, a pan Musk zastrzega sobie wszelkie prawa wynikające z tego faktu, w tym prawo do odmowy wykonania transakcji i prawo do rozwiązania umowy - napisano w liście.

Po decyzji miliardera o wycofaniu się z transakcji prezes Twittera Bret Taylor oświadczył, że zarząd jego firmy jest zaangażowany w zamknięcie transakcji po cenie i na warunkach uzgodnionych z panem Muskiem i planuje podjąć działania prawne w celu wyegzekwowania umowy o połączeniu.

Warto tu przypomnieć, że w przypadku rezygnacji z zobowiązania do zakupu Twittera Musk rzeczywiście naraża się na poważne postępowanie sądowe. Obie strony zobowiązały się bowiem wypłacić w pewnych okolicznościach odprawę w wysokości do miliarda dolarów.

Tesla w ciężkich czasach

Od czasu wybuchu pandemii na początku 2020 roku, akcje Tesli były trafnym wyborem dla zwolenników giełdowej reguły "kupuj w dołku". Za każdym razem, gdy ten największy na świecie producent samochodów elektrycznych notował mocny spadek, równie efektownie odbijał się.

Jednak w tym roku scenariusz z wypłatą nagrody dla cierpliwych inwestorów, którzy niezmiennie wierzą w Teslę, może się nie powtórzyć. Także z powodu perypetii towarzyszących kupowaniu Twittera. Od początku tego roku notowania Tesli spadły o prawie 30 proc., a to jest wyraźnie więcej niż regres indeksu S&P500 w tym samym okresie.

Spadek notowań przyspieszył w momencie, gdy Elon Musk zapowiedział kupno Twittera. Akcjonariuszom producenta samochodów elektrycznych ten pomysł nie spodobał się. Byli pełni obaw się, że miliarder nadmiernie rozproszy swoją uwagę, by jednocześnie prowadzić Teslę i SpaceX i zajmować się przebudową Twittera. W dodatku Musk planował posłużyć się częścią swoich akcji Tesli jako zabezpieczeniem pożyczek na spłatę transakcji z Twitterem. 

W tym roku Tesla zderza się także z przeciwnościami gospodarczymi, które zdają się być wstępem do nadchodzącej recesji. Groźne są czynniki takie, jak osłabione łańcuchy dostaw, wyższe koszty surowców i zakłócenia produkcji w Chinach. 

Nastroje na rynku są tak negatywne, że niedawna decyzja Tesli o podziale akcji 3 do 1 nie wywołała żadnych emocji. Tymczasem podobny ruch ze strony Elona Muska w 2020 roku przyczynił się do 60-procentowego wzrostu ceny akcji od dnia ogłoszenia do daty realizacji.

Nieudane fabryki

O skali problemów, na jakie natrafia miliarder świadczy fakt, że fabryka Tesli w niemieckim Gruenheide działała zaledwie trzy miesiące. Zakład został czasowo zamknięty (do połowy lipca), bo trzeba wprowadzić w nim zmiany organizacyjne po tym, gdy okazało się, że realizował jedynie 10 proc. planu. Co gorsza, wiele z wyprodukowanych aut wymaga poprawek z powodu usterek.

Tesla nie rozpoczęła jeszcze produkcji układów napędowych, do czego przygotowano jedną z hal. Do tej pory elementy te były dostarczane z Chin, ale produkcja w Szanghaju została zawieszona wiosną z powodu lockdownu covidowego. - Uporczywe zakłócenia w łańcuchach dostaw w przemyśle motoryzacyjnym w ciągu ostatnich dwóch lat były absolutnym koszmarem, ale to jeszcze nie koniec tego rodzaju problemów - oświadczył Elon Musk.

Nieco wcześniej oznajmił, że nowe fabryki samochodów elektrycznych w Gruenheide i w Austin w Teksasie są w tej chwili "gigantycznymi spalarniami pieniędzy". Powoływał się wówczas między innymi na brak dostaw baterii, które utknęły w porcie w Chinach.

Zdania analityków są podzielone

Ekonomiści amerykańskiego bank inwestycyjnego JP Morgan zakładają, że kurs Tesli na Wall Street może spaść do 385 dolarów, czyli o połowę w porównaniu z dzisiejszą ceną. Przypominają, że drugim kwartale 2022 roku spółka dostarczyła łącznie 254 695 pojazdów, podczas gdy w pierwszym kwartale było to 310 tysięcy.

Wcześniejsze prognozy zakładały wzrost liczby wyprodukowanych samochodów do 315 tysięcy. Jednak już w trakcie drugiego kwartału były one korygowane w dół za sprawą covidowej blokady gospodarczej wprowadzonej w Chinach. - Niższa produkcja w Szanghaju spowodowana czynnikami pozostającymi poza kontrolą Tesli jest prawdopodobnie główną przyczyną zmniejszonej liczby dostarczonych samochodów - wskazują analitycy JP Morgan.

Z dużo większym optymizmem sytuację oceniają ekonomiści RBC Capital Markets. - Jesteśmy zdania, że perspektywy operacyjne są lepsze niż kiedykolwiek wcześniej. Oczekujemy, że pionowa integracja Tesli w zakresie półprzewodników, oprogramowania i baterii przyniesie w nadchodzących latach ponadprzeciętny, bezwzględny wzrost i lepszą rentowność - czytamy w ich opracowaniu.

RBC Capital Markets cenę docelową Tesli wyznacza na poziomie 1100 dolarów, czyli o około 40 proc. wyższym niż teraz. Jest to jednak obniżenie prognozy z 1175 dolarów w poprzednim raporcie.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tesla | Elon Musk | Twitter
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »