Embargo na Rosję. Słowacja stanowi lukę w systemie
Jak podają dwie gazety - słowacki "Dennik N" i czeski "Denik N" - przez Słowację do Rosji trafiają towary podwójnego zastosowania, tj. takie, które można wykorzystać w produkcji uzbrojenia. Dziennikarze przywołali przykład irańskiego drona. O sprawie wiedzą już premier Słowacji Eduard Heger i minister obrony Jaroslav Nad’, który zapowiedział, że rozwiąże problem.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Dziennikarze przywołali przykład irańskiego drona, w którym zainstalowany był austriacki silnik. Takie same silniki montuje w ultralekkich samolotach DY-K103 słowacka firma Aerospool z Prievidzy, która co najmniej 10 z nich sprzedała do Iranu. Z kolei 21 kwietnia słowaccy celnicy wydali zgodę na eksport do Iranu silnika lotniczego Rotax 912 do samolotów cywilnych DY-K1 03.
Reporterzy napisali, że nie mają pewności, czy ten konkretny silnik trafił do irańskiego drona zestrzelonego nad Ukrainą. "Dennik N" podał, że dysponuje listą tysięcy towarów, na których przewóz bezpośrednio do Rosji słowaccy celnicy zgodzili się już po wybuchu wojny na Ukrainie.
Według gazety są to towary, które mogą posłużyć do produkcji broni ciężkiej - łożyska, maszyny do produkcji części opon, a nawet całe silniki. Dziennikarzom ze Słowacji i Czech udało się zidentyfikować importerów niektórych pozycji z listy jako konkretnych producentów rosyjskiego sprzętu wojskowego.
Reporterzy ustalili także, że urzędnicy celni najwyraźniej nie sprawdzili przy wydawaniu dokumentu wywozowego, czy towary mogą być również wykorzystane do produkcji sprzętu wojskowego. Jeśli towary byłyby przeznaczone również do użytku wojskowego, mogłoby to stanowić naruszenie sankcji UE. Pewne jest natomiast - napisali dziennikarze - że gdyby słowackie ministerstwo gospodarki lub służby specjalne kontrolowały eksport, mogłyby go zatrzymać. W Czechach taka praktyka jest częściej stosowana niż na Słowacji.
O problemie wiedzą już premier Słowacji Eduard Heger i minister obrony Jaroslav Nad'. Szef rządu oświadczył, że skontroluje eksport wraz z ministrem obrony. Nad' obiecał, że sprawdzi sporządzoną przez dziennikarzy listę i rozwiąże problem. Z kolei służba celna uznała, że "wszystko jest w porządku, a celnicy niczego nie zaniedbują".
Innego zdania są czescy eksperci, cytowani przez obie gazety, którzy oceniają, że Słowacja stanowi lukę w systemie bezpieczeństwa. Według nich gdy jakaś firma chce wyeksportować ze Słowacji specjalistyczną tokarkę, to nie podaje w dokumentach dokładnych danych i eksportem zajmuje się tylko urząd celny, który nie bada szczegółów.
Dziennikarze w tekście podkreślili, że Słowacka Służba Informacyjna (wywiad cywilny) uznała, że system kontroli eksportu towarów podwójnego zastosowania jest mało skuteczny, a w niektórych obszarach nie funkcjonuje.