Energia jądrowa. Kwitnący biznes

Spółka GNS w Mülheim w Zagłębiu Ruhry produkuje rocznie 80 pojemników na zużyte pręty paliwowe z elektrowni jądrowych. To opłacalny biznes nawet po wyłączeniu niemieckich reaktorów.

Zgodnie z niemieckim prawem z końcem tego roku wygaśnie pozwolenie na działalność trzech jeszcze pracujących niemieckich elektrowni jądrowych: Emsland, Neckarwestheim 2 oraz Isar 2. Na razie jednak nie zapadła decyzja, czy faktycznie zostaną wyłączone, czy w obliczu kryzysu energetycznego nadal będą wytwarzać prąd dla niemieckich sieci energetycznych. Nawet politycy Zielonych, którzy wchodzą w skład koalicji rządzącej, nie wykluczają już tak kategorycznie możliwości wydłużenia pracy reaktorów.

W przypadku elektrowni Isar 2 prawdopodobne wydaje się dalsze działanie w ograniczonym zakresie, tzw. trybie stretch-out. Bawaria bowiem wykorzystuje energię elektryczną w przeważającej części z dwóch źródeł: gazu i atomu. Z powodu ograniczenia dostaw rosyjskiego gazu do Niemiec, liberalna partia FDP opowiada się za wydłużeniem pracy dwóch elektrowni jądrowych, a z kręgów zbliżonych do chadecji nawet słychać żądania, by ponownie uruchomić już wyłączone reaktory Grohnde i Gundremmingen.

Reklama

Pojemniki Castor na odpady radioaktywne - precyzyjna ręczna robota

Niezależnie od tego, jaka zapadnie decyzja, usługi jednej ze spółek nadal będą niezastąpione. To GNS, czyli Gesellschaft für Nuklear-Service. Produkuje ona pojemniki Castor, służące do przechowywania i składowania materiałów radioaktywnych (z ang. cask for storage and transport of radioactive material). Budowane są w dwupiętrowej, 200-metrowej hali w Mülheim, niedaleko miasta Essen w Nadrenii Północnej-Westfalii, gdzie znajduje się siedziba firmy.

- Od kilku poddostawców otrzymujemy główne części. A zatem po pierwsze duże pojemniki, które wykonane są z odlewów i ważą około 80 ton. Do tego dochodzą systemy pokryw ze stali szlachetnej, także o wadze kilku ton, oraz kosze, do których wstawiane są pręty paliwowe - wyjaśnia Michael Köbl z GNS.

- Wszystko składane jest tutaj ręcznie - dodaje. W trakcie montażu każdy ruch musi być precyzyjny. W końcu pojemniki muszą pozostać szczelne przez co najmniej 40 lat.

Odchodzenie od atomu zwiększyło popyt

Jeden taki metalowy kolos o wysokości pięciu metrów i średnicy 2,5 metra kosztuje blisko 2 miliony euro. Pojemnik Castor na zewnątrz pokrywają chłodzące żeberka, które przypominają grzejnik. Dzięki nim temperatura składowanych prętów paliwowych, która sięga kilkaset stopni Celsjusza, zostaje zredukowana równomiernie do 80 stopni.

Do podjętej w 2011 roku decyzji o odejściu Niemiec od energii jądrowej GNS dostarczała do niemieckich elektrowni atomowych 50 Castorów rocznie. - Od tamtego czasu zapotrzebowanie jednak wzrosło - mówi dyrektor zarządu Daniel Oehr. - W tej chwili dostarczamy około 80 Castorów do niemieckich klientów - dodaje.

Na jeden rok działalności elektrownia jądrowa potrzebuje średnio trzy Castory. Pojemnik dostosowany jest zarówno do elementów paliwowych z reaktorów wodnych wrzących, jak i ciśnieniowych.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Duże zainteresowanie z zagranicy na pojemniki Castor

Od złożenia zamówienia do dostawy mijają zazwyczaj ponad dwa lata. I to pewnie się nie zmieni w najbliższym czasie, niezależnie od tego, czy ostatnie elektrownie jądrowe w Niemczech będą dalej pracować czy nie.

GNS realizuje też dostawy do Belgii i Szwajcarii. Daniel Oehr zakłada, że ostatnie elementy paliwowe z niemieckich elektrowni będą umieszczane w Castorach od około 2027 roku, by trafić na przejściowe składowisko odpadów radioaktywnych.

Nie będzie to jednak oznaczać końca biznesu, ponieważ popyt na Castory niemieckiej produkcji jest także poza Europą. W Japonii, która nadal stawia na energię jądrową, założono jakiś czas temu spółkę, która ma posunąć naprzód tamtejszy proces dopuszczenia na rynek. Daniel Oehr określa Japonię jako "jeden z rynków fokusowych dla GNS, gdzie spodziewamy się dużego zapotrzebowania w najbliższych latach i gdzie chcielibyśmy umieścić Castor jako cieszący się popytem produkt". Firma zainteresowana jest także rynkiem tajwańskim.

- A Korea to trzeci kraj strategiczny, gdzie z uwagą patrzy się na Niemcy i na to, co dzieje się w świecie usuwania odpadów jądrowych. Także tam dostrzegamy dobre szanse dla zbytu naszych Castorów - wyjaśnia ekspert z GNS.

Zamówienia na wiele lat

Udziałowcami GNS są czterej dostawcy energii: Preussen Elektra, RWE, Vattenfall i EnBW, którzy mogą być zadowoleni z rozwoju biznesu. Firma zatrudnia 750 pracowników i osiąga obroty w wysokości około 250 mln euro rocznie. W samym tylko obszarze działalności, związanym z produkcja pojemników, GNS ma, jak mówi Daniel Oehr, "aktualnie pełne księgi zamówień".

Przyszłość dla produktów GNS jawi się korzystnie, ponieważ firma oferuje więcej niż Castory. - W naszych zakładach metalowych w Bassum produkujemy także różnej wielkości kontenery z blachy stalowej, do których trafiają skażone elementy z rozbiórki elektrowni jądrowych, aż po podpory do magazynów elementów paliwowych - dodaje Daniel Oehr.

Niezależnie od tego, czy ostatnie trzy elektrownie jądrowe zostaną wyłączone czy będą pracować dalej, zbyt Castorów wydaje się zapewniony na lata. GNS ma już też drugi filar swej działalności, którym jest rozbiórka elektrowni jądrowych.

- Także tutaj mamy pełne księgi zamówień na następną dekadę - podsumowuje ekspert.

Klaus Deuse

Redakcja Polska Deutsche Welle

Zobacz również:

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: energia atomowa | reaktor | reaktor atomowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »