Euro będzie kosztować 5,35 zł?
Euro w niedługim czasie może kosztować nawet 5,35 zł. Ostatnią barierą chroniącą przed realizacją takiego czarnego scenariusza jest poziom 4,63 zł za euro. Jego realizacji sprzyja trwające od początku września umocnienie notowań wspólnej waluty do dolara. Notowania złotego są silnie powiązane z walutą amerykańską.
To oznaczałoby dalszy wzrost kosztów obsługi długu publicznego. I tak rosną one szybko w ostatnich latach. W 2002 r. przekroczyły 24 mld zł, w tym mają wynieść ponad 27 mld zł. To oznacza, że na ten cel przeznaczamy z budżetu wszystkie środki zebrane z podatków od osób fizycznych. Jednocześnie rośnie udział wydatków na obsługę zadłużenia w stosunku do całkowitych wydatków budżetu. W obecnym roku będą one stanowić aż 14,6%.
Zadłużenie zagraniczne wynosi ponad 108 mld zł, z czego 55,5% jest denominowane w euro. To daje około 66 mld zł. Wzrost kursu euro o 1% w relacji do złotego zwiększa dług o 660 mln zł. To stopniowo zbliża nas do poziomu, przy którym konstytucja wymaga drastycznych kroków w celu zrównoważenia finansów publicznych. Jeśli poziom długu publicznego przekroczy 55% w relacji do PKB, w 2006 r. czekają nas drastyczne cięcia budżetowe. Chodzi o około 40 mld zł, czyli 5% naszego PKB. n
Wczoraj na rynku walutowym było nadal gorąco. Przed południem padła bariera 4,63 zł za euro. Z technicznego punktu widzenia to ostatni poziom, na którym osłabienie się złotego mogło zostać powstrzymane. Następną granicą jest 5,35 zł. Jednak wczoraj ostatecznie złoty się wzmocnił i euro kosztowało poniżej 4,6 zł.
Pod koniec dnia za euro płacono 4,59 zł, za dolara 3,94 zł. Uspokojenie nastrojów na rynku walutowym i nieznaczne umocnienie złotego w opinii analityków walutowych nie oznaczają przełamania negatywnych tendencji.
Budżetowe pułapki
- Nie ma na razie żadnych przesłanek przemawiających za wzrostem wartości naszego pieniądza - twierdzą dealerzy. - Na razie nie ma żadnych czynników, które miałyby zachęcić inwestorów do zakupu złotego - mówi Artur Wróbel, dealer walutowy z Banku Handlowego. W opinii Krzysztofa Rybińskiego, głównego ekonomisty BPH PBK, kurs euro może w najbliższym czasie wzrosnąć nawet do 5 zł. - W przyszłorocznym budżecie może być ukrytych jeszcze wiele pułapek, które będą stopniowo ujawniane. To zniechęca zagranicznych graczy - twierdzi Robert Kęsicki, dealer z Kredyt Banku. Jego zdaniem, naszej walucie raczej nie pomoże też dzisiejszy przetarg obligacji dwuletnich. - Nie ma chętnych na nasze papiery. Inwestorzy wiedzą, że w przyszłym roku emisji będzie więcej - mówi R. Kęsicki. Ministerstwo Finansów zaoferuje dziś dwulatki o wartości 2,9 mld zł. W opinii specjalistów, presję na polską walutę wywierają też wypowiedzi niektórych polityków i członków Rady Polityki Pieniężnej. Chodzi m.in. o poniedziałkowe stwierdzenie Bogusława Grabowskiego, który stan finansów publicznych określił mianem "kryzysu państwa".
Euro może kosztować 5,35 zł
Najprawdopodobniej złoty będzie nadal słabł. Analiza techniczna podpowiada, że po przebiciu się ponad tegoroczny szczyt przy 4,49 zł ostatnim ważnym poziomem, chroniącym przed kolejną falą wyprzedaży naszej waluty kosztem euro było 4,63 zł, czyli poziom, który wczoraj został przebity. Na tej wysokości przebiega górna granica kanału rosnącego, opisującego ponad dwa lata notowań euro do złotego. Po jej przebiciu powinno dojść do zwyżki równej wysokości formacji, czyli o blisko 16%. Można wtedy oczekiwać, że wspólna waluta będzie wyceniana na 5,35 zł.
Dolar nie pomoże
Jednak nie tylko techniczne bariery chronią złotego przed osłabieniem. Wsparcie dla złotego może przyjść zza oceanu. Od połowy 2001 r. zmiany kursu polskiego pieniądza względem euro pokrywają się prawie idealnie z tendencją dotyczącą kursu euro w dolarach. Różnice dotyczą głównie siły ruchów w poszczególnych okresach. Na przykład od początku kwietnia do połowy maja tego roku euro umacniało się w relacji do złotego znacznie mniej niż do dolara. Jednak w kolejnych dwóch miesiącach wspólna waluta spadła prawie trzykrotnie więcej wobec dolara niż złotego
. Wrześniowa strata złotego do euro odpowiada mniej więcej umocnieniu wspólnej waluty do dolara. Stąd wniosek, że dalsze notowania złotego w dużym stopniu będą zależeć od relacji euro do dolara. Niestety, nie ma tutaj dobrych wiadomości. Z punktu widzenia analizy wykresu nie ma przeszkód do osiągnięcia w dalszym terminie poziomu ok. 1,53 dolara za euro. Aby taka możliwość stała się mało prawdopodobna, potrzeba szybkiego powrotu notowań euro do dolara poniżej poziomiu 1,138.
Euro może wzrosnąć do 1,53 dolara
Już po południu w poniedziałek euro wzrosło powyżej poziomu 1,15 dolara. Wczoraj ruch w górę był kontynuowany. To oznacza definitywne pokonanie ostatniej przeszkody, chroniącej przed przekroczeniem tegorocznego maksimum na wysokości 1,19 dolara za euro. Jego przełamanie mogłoby wywołać paniczną wręcz wyprzedaż amerykańskiej waluty i szybkie dotarcie kursu w okolice 1,5 dolara za euro. Taki właśnie scenariusz wynika z analizy wykresu kursu euro w dolarach. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że zostanie on zrealizowany. Spadek wartości euro latem tego roku analitycy techniczni mogą interpretować jako formację flagi. Teoria mówi, że tworzy się ona w połowie ruchu. Niewykluczone więc, że w przyszłości czeka nas zwyżka wartości euro w takim samym stopniu, jak to było w okresie od wiosny 2002 r. do maja tego roku. To oznaczałoby, że za jedno euro trzeba będzie zapłacić 1,53 dolara. To pociągnie też w dół złotego.
Co będzie dalej-
Od początku roku złoty osłabił się już w stosunku do euro o kilkanaście procent. Najbardziej cieszą się z tego eksporterzy. Ten sam czynnik działa jednak negatywnie na import, a tym samym na poziom konsumpcji. Ekonomiści zwracają również uwagę, że odpływ inwestorów portfelowych z naszego rynku może spowodować, że rząd będzie mieć problemy z finansowaniem deficytu budżetowego w przyszłym roku. Kolejny problem to wzrost wartości długu publicznego i kosztów obsługi zagranicznego zadłużenia. Przecena złotego jest również dotkliwa dla kredytobiorców, firm i gospodarstw domowych, mających długi w walutach obcych. Na razie osłabienie złotego nie prowadzi do wzrostu inflacji. Według K. Rybińskiego, osłabienie naszej waluty o 10% powoduje zwiększenie inflacji o 0,1 pkt proc. (wcześniej było to 0,25 pkt proc.). n
Gra idzie o ponad 10 mld zł
Zadłużenie Skarbu Państwa w euro stanowi 55,5% całkowitego zadłużenia zagranicznego. To według danych z połowy roku daje blisko 66 mld zł, czyli 18,19% całego długu Skarbu Państwa (krajowego i zagranicznego). Wynika z tego, że osłabienie złotego o 1% wobec euro zwiększa dług o 660 mln zł. To oznacza, że tylko we wrześniu zadłużenie denominowane we wspólnej walucie przyrosło prawie o 3,8 mld zł, czyli blisko 1 mld USD. Jeśli przedstawiony przez nas "czarny scenariusz" dla dolara i złotego miałby się zrealizować, będzie to kosztowało budżet i tym samym wszystkich podatników ponad 10,7 mld zł. Obsługa zadłużenia Skarbu Państwa z roku na rok kosztuje coraz więcej. Wydatki na ten cel wzrosły z 12,1% w 2001 r. do 13,1% w 2002 r. wydatków budżetowych ogółem. W tym roku będą one stanowiły 14,6% i wyniosą ponad 27 mld zł, czyli tyle, ile wyoszą wpływy z PIT.
Analiza techniczna skłania do pesymizmu
Osłabienie notowań wspólnej waluty względem dolara obserwowane latem tego roku można już z całą pewnością potraktować jako korektę rocznej tendencji zwyżkowej. Przybrała ona typową postać korekty typu a-b-c, gdzie ruchy spadkowe a i c są sobie równe, a przerywa je jedno odbicie w górę, którym jest ruch b. W naszym przypadku fala a trwała od połowy czerwca do połowy lipca i miała nieco więcej niż 7 eurocentów, czyli dokładnie tyle samo, ile zniżka rozpoczęta pod koniec lipca i zakończona w pierwszych dniach września (fala c).
Równocześnie ponaddwumiesięczny spadek wartości euro do dolara można interpretować jako formację flagi.
Składają się na nią dwie równoległe proste. Co prawda, w teorii analizy technicznej flaga uznawana jest za figurę krótkoterminową, czyli taką, która powstaje przez około 4 tygodni. Ta widoczna na wykresie euro do dolara obejmuje dłuższy okres. Biorąc jednak pod uwagę długość trendu wzrostowego i skalę zwyżki euro przez ostatnie półtora roku, nie będzie błędem postawienie diagnozy opartej na interpretacji letniego umocnienia dolara jako formacji flagi. Jest to tym bardziej uzasadnione, że figura o podobnym znaczeniu już raz na tym wykresie powstała i znalazła potwierdzenie w rzeczywistości. Był nią trójkąt tworzony od połowy lipca do końca października ub.r. Wybicie z niego w górę zaowocowało wzrostem wartości euro o takiej samej skali, jak podczas ruchu w górę poprzedzającego tworzenie formacji.
Teraz konsekwencje powinny być podobne. Skoro osłabienie euro z lata tego roku traktujemy jako korektę rocznej fali zwyżkowej i opisujemy ją formacją flagi, to możemy oczekiwać wzrostu wartości wspólnej waluty do poziomu 1,53 dolara. Skąd ta wartość- Flagi tworzą się zazwyczaj w połowie ruchu. Zwyżka euro, trwająca od wiosny 2002 r. do maja tego roku, wyniosła 38,4%. Odmierzając tę wartość od punktu wybicia z formacji (1,11 dolara za euro) otrzymujemy poziom 1,53.
Leszek Balcerowicz, prezes NBP:
- Nie można jednoznacznie powiedzieć, czy powodem osłabienia złotego są niestabilne rynki czy budżet. Kursy waluty odbijają splot różnych zjawisk. Od ostatniego posiedzenia RPP kurs złotego w stosunku do euro osłabił się lekko ponad 6%, ale jednocześnie euro w stosunku do dolara wzmocniło się prawie o 7%, czyli złoty lekko wzmocnił się wobec dolara. Za wahaniami złotego kryją się także wahania wzajemne walut światowych.
Jedynie przy szczęśliwym zbiegu okoliczności uda się ominąć niebezpieczeństwo przekroczenia granicy ostrożności dla długu publicznego, czyli 55% PKB, co zakłada projekt budżetu. Muszą jednocześnie zajść wszystkie następujące zjawiska: wzrost gospodarczy będzie na poziomie 5%, kurs złotego w stosunku do euro nie przekroczy 4,24 zł, a wobec dolara 3,78 zł. Przychody z prywatyzacji netto muszą wynieść 7 mld zł, a deficyt funduszy celowych nie może przekroczyć planowanych wielkości. Jeśli jednak tempo wzrostu PKB będzie niższe niż 4,5%, dochody z prywatyzacji mniejsze o 2 mld zł, kurs złotego słabszy o 3%, a łączne zadłużenie funduszy celowych większe o ponad 2 mld zł, nie uda się pozostawić długu poniżej wspomnianej granicy. Nie da się wykluczyć sytuacji, w której zajdą wszystkie wymagane zjawiska, ale prawdopodobieństwo tego jest niewielkie. Wobec tego pojawia się pytanie, czy należy przyjmować budżet, który zakłada szczęśliwy traf" B.P.
Jerzy Hausner, wicepremier i minister gospodarki
Osłabienie złotego nie ma podstaw w obecnej sytuacji gospodarczej naszego kraju. Mamy wzrost gospodarczy, bezrobocie nie rośnie, inflacja utrzymuje się na niskim poziomie. Złoty nie powinien się osłabiać także w wyniku jakichś działań czy zaniechań rządu. Bo jest on zdeterminowany do prowadzenia rozsądnej polityki finansowej. Wszystkie nasze deklaracje, dotyczące naprawy finansów będą dotrzymane. Obawy o kłopoty z przygotowaniem planu racjonalizacji wydatków budżetowych, jaki miał zostać przyjęty wczoraj, są nieuzasadnione. Zostanie przez Radę Ministrów rozpatrzony dopiero 8 października, gdyż ministrowie dodali do moich propozycji nowe pomysły racjonalizacji. Według mnie, jedynym wytłumaczalnym powodem osłabienia złotego może być sytuacja globalna, gdzie inwestorzy odwracają się od obligacji na rzecz akcji oraz gdzie dolar osłabia się względem euro. Natomiast w sytuacji wewnętrznej nie widzę powodów do obaw. To raczej jakaś dziwna psychoza, która udzieliła się także rynkom finansowym. Przyczyniają się do niej takie wypowiedzi, jak wczoraj Bogusława Grabowskiego. Jest on uważany za jastrzębia w Radzie Polityki Pieniężnej. Jednak wczoraj zachował się jak nosorożec. To zwierzę inteligentne, ale czasem biegnie na oślep.