Europa. Bez Gazpromu ani rusz
W kryzysie ukraińskim Kreml może wykorzystać dostawy gazu jako broń polityczną. Jaką władzę ma w Europie rosyjski koncern energetyczny Gazprom?
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Gazprom ma się dobrze, nawet bardzo dobrze. Wieloletni szef rosyjskiego koncernu energetycznego Aleksiej Miller oświadczył na początku stycznia, że rok 2021 był dla Gazpromu rekordowy - zarówno pod względem produkcji energii, jak i zysków. Rosnący popyt i gwałtownie rosnące ceny gazu i ropy oznaczają dla firmy wysokie zyski. Akcjonariusze Gazpromu mogą się cieszyć.
Państwo rosyjskie kontroluje większość akcji i określa kurs spółki. Ale akcje Gazpromu są również w posiadaniu niemieckich firm, takich jak niemiecki dostawca energii E.ON i wielu drobnych inwestorów.
Powiązania koncernu z Kremlem są bliskie. Prezes Gazpromu Aleksiej Miller jest starym przyjacielem prezydenta Rosji Władimira Putina, dlatego Putin praktycznie zawsze jest na naradach rady nadzorczej i zarządu Gazpromu. Firma jest największym producentem gazu ziemnego na świecie, zatrudnia prawie 500 tys. pracowników i - jak informuje - posiada w Rosji największe na świecie złoża gazu.
Siła rynkowa Gazpromu w Europie jest wynikiem monopolu. Zgodnie z ustawodawstwem rosyjskim tylko Gazprom może eksploatować rurociągi na potrzeby eksportu. Dzięki temu firma od dziesięcioleci jest największym dostawcą gazu do UE.
Około 43 procent gazu ziemnego zużywanego w UE pochodzi z Rosji. Pozostała część pochodzi z Norwegii, z dostaw gazu skroplonego z Bliskiego Wschodu i USA, a także z Algierii i Libii - informuje unijny urząd statystyczny Eurostat.
Udział rosyjskiego gazu w rynku państw członkowskich UE jest bardzo zróżnicowany. Zasadą jest, że im dalej na wschód, tym bardziej zależne są poszczególne kraje. Niemcy, największy konsument w UE, otrzymują około 55 procent swojego gazu od rosyjskiego giganta energetycznego.
- Gazprom wykorzystuje swoją pozycję rynkową, wpływając poprzez ilość dostarczanego Europie gazu na ceny surowca - mówi ekspert ds. rynku energetycznego Georg Zachmann z brukselskiego think tanku "Bruegel".
W ciągu ostatnich dziesięciu lat UE próbowała poprzez regulacje prawne stworzyć w miarę jednolity rynek gazu w Europie. Zgodnie z nim Gazprom dostarcza gaz do punktów przeładunkowych na zewnętrznych granicach UE, a następnie gaz ma być przedmiotem handlu wewnątrz państw członkowskich.
Niemcy, na przykład, mogą kupować gaz w Rosji i przekazywać go do Polski, a nawet na Ukrainę. Z kolei w interesie Gazpromu jest jak najbardziej bezpośrednie zawieranie kontraktów z odbiorcami, aby utrzymać wysoki poziom zależności. - To swoisty wyścig między europejską regulacją, która próbuje stworzyć wspólny rynek z jednolitymi cenami, a Gazpromem, który próbuje narzucić różne ceny w różnych krajach - mówi DW Georg Zachmann.
Podczas gdy Gazprom upiera się, że tej zimy dotrzymał wszystkich kontraktów długoterminowych na dostawy, Georg Zachmann zauważa, że koncern poprzez krótkoterminowe umowy rzuca na rynek mniej gazu. - Gazprom wywiązuje się ze swoich kontraktów, to prawda, ale zawsze tylko na najniższym poziomie zobowiązań - stwierdziła niedawno przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Inni dostawcy gazu, jak powiedziała, znacznie zwiększyli swoje dostawy w obliczu gwałtownego wzrostu popytu i rekordowych cen.
W ostatnich latach rynek krótkoterminowy (tzw. spotowy) stawał się coraz ważniejszy - wyjaśnia Zachmann, ponieważ właśnie w ten sposób chciano się uwolnić od długoterminowej zależności od Gazpromu.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej nazywa zachowanie firmy "dziwnym", ponieważ mimo dużego popytu nie dostarcza ona więcej gazu. Firma, która należy do państwa rosyjskiego, "sama podsyca w ten sposób wątpliwości co do swojej niezawodności" - powiedziała von der Leyen dziennikowi "Handelsblatt".
Gazprom jest nie tylko najważniejszym dostawcą na europejskim rynku gazu, ale odgrywa również rolę w gromadzeniu zapasów i dystrybucji, które są ważne dla bezpieczeństwa dostaw. W prawie wszystkich krajach UE Gazprom posiada udziały w lokalnych i regionalnych firmach dostarczających gaz.
Na przykład w Niemczech spółka zależna Gazpromu Astora w Rehden (Dolna Saksonia) jest właścicielem największego podziemnego magazynu gazu w Europie Zachodniej, który działa jako bufor w przypadku wahań popytu i podaży.
Poziomy napełnienia magazynów gazu są historycznie niskie. Jeżeli w trakcie kryzysu politycznego Gazprom otrzyma z Kremla polecenie wstrzymania dostaw, może być problem z zaopatrzeniem w Europie.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej nie spodziewa się, że tak się stanie. W końcu gospodarka Rosji, która jest zorientowana na eksport energii, jest również zależna od Europy, która jest jej największym klientem i inwestorem. Mimo to UE wraz z USA stara się o większe dostawy skroplonego gazu ziemnego (LNG) z Kataru lub USA - powiedziała von der Leyen w wywiadzie dla "Handelsblatt". W poniedziałek, 7 lutego, UE i rząd amerykański będą ponownie prowadzić negocjacje w tej sprawie w Waszyngtonie.
Ekonomistka Claudia Kemfert z Niemieckiego Instytutu Badań nad Gospodarką (DIW) podejrzewa, że Niemcy staną się jeszcze bardziej zależne od bezpośrednich dostaw z Rosji dzięki nowemu gazociągowi Nord Stream 2, który również będzie obsługiwany przez Gazprom. - Europa ma strategię dywersyfikacji dostaw gazu, tylko Niemcy wybrały przeciwną drogę i jeszcze bardziej zwiększyły swoją zależność. To się teraz mści - powiedziała Kemfert w wywiadzie dla DW.
Jej zdaniem nie powinno było dojść do sprzedaży magazynów gazu lub przynajmniej należało to uregulować. Podobnie jak w przypadku ropy naftowej potrzebna jest strategiczna rezerwa gazu.
UE rozważa obecnie stworzenie takich rezerw i działanie bardziej niż dotychczas jako wspólny nabywca gazu. Gazprom stara się podważyć tę strategię, a niektóre państwa UE dają się złapać. Węgry właśnie podpisały umowę na wyłączność z Gazpromem i w zamian otrzymują korzystne ceny.
Ekspert ds. rynku energii Georg Zachmann nie jest zbyt optymistycznie nastawiony do tego, że UE może zrobić cokolwiek przeciwko potędze Gazpromu. - Można negocjować do woli z tym, kto trzyma wszystkie dźwignie. Jeśli można z Moskwy zakręcić kurek z gazem, to po prostu jesteśmy w gorszej pozycji negocjacyjnej - mówi.
Dla szefa Gazpromu Aleksieja Millera interesy z Europą to tylko część sukcesu. Gazprom twierdzi, że chce stać się wiodącą firmą energetyczną na świecie. W końcu koncern handluje nie tylko gazem, ale także ropą naftową i produkuje energię elektryczną.
Prezydent Putin właśnie pośredniczył w zawarciu ważnej umowy na dostawy gazu z chińskimi przywódcami podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. A USA to także jeden z klientów Gazpromu. W 2020 roku Amerykanie pozyskiwali z Rosji osiem procent importowanej ropy. To więcej niż ilość dostarczona Stanom Zjednoczonym przez sojusznika, jakim jest Arabia Saudyjska.
Bernd Riegert
Redakcja Polska Deutsche Welle