Europa musi przejąć stery w sporze o gaz. Czas do jesieni

Fiasko rosyjsko-ukraińskich pertraktacji ws. dostaw gazu bierze się także stąd, że UE przejęła w nich tylko rolę mediatora. Bruksela musi na nowo zdefiniować swoją rolę i sama złapać za stery. Zdaniem analityków czas jest tylko do jesieni.

W sporze pomiędzy Rosją i Ukrainą o nieuregulowany dług gazowy i dostawy gazu wszystko zależy od punktu widzenia.

Gdyby Gazprom był zwykłym, prywatnym koncernem naftowym, to ostatnia decyzja Gazpromu, by w przyszłości dostarczać Ukrainie gaz wyłącznie za opłatą z góry, byłaby w pełni zrozumiała. Państwowy koncern gazowy winien jest bowiem Gazpromowi ponad 4,5 mld dolarów. W takim przypadku każde nastawione na zyski prywatne przedsiębiorstwo uzależniałoby przyszłe dostawy od uregulowania długu i płatności z góry. Ale Gazprom nie jest żadnym zwykłym przedsiębiorstwem. Jest koncernem państwowym i jako taki jest elementem całościowej strategii polityki zagranicznej Rosji.

Reklama

Negocjacje, gdy faktycznie toczy się wojna?

Ukraina i Rosja nie są w chwili obecnej zwykłymi sąsiadującymi ze sobą państwami. Faktycznie toczy się między nimi niewypowiedziana wojna. Jak inaczej bowiem można nazwać sprzeczną z prawem międzynarodowym aneksję Krymu i walki pomiędzy rządowymi oddziałami ukraińskimi i prorosyjskimi separatystami w Doniecku i Ługańsku, które zupełnie jawnie otrzymują wsparcie od Rosjan? To, że Kreml oficjalnie nie uznaje praworządnego wyboru nowego rosyjskiego prezydenta i premiera Jaceniuka, to już tylko właściwie mało istotny detal.

W obliczu tego wszystkiego byłoby wielce zadziwiające, gdyby rosyjscy i ukraińscy negocjatorzy tak ważnych dla obydwu krajów rozmów gazowych znaleźli jakieś wspólne rozwiązanie. Stąd nadzieje na znalezienie kompromisu pokładane były głównie w Unii Europejskiej, która w swoim własnym interesie powinna starać się o rozwiązanie konfliktu.

Czas do jesieni

Teraz jest jeszcze trochę czasu, bo nawet, jeżeli Ukraina faktycznie nie miałaby dostawać gazu z Rosji z powodu niezapłaconego długu i braku pieniędzy na przedpłaty, w ukraińskich zbiornikach jest jeszcze zapas gazu do wystarczający na pokrycie potrzeb kraju do jesieni. Konsumentów w Europie też nie musi jeszcze o to boleć głowa, bo Gazprom - też we własnym interesie - musi trzymać się umów o dostawach do krajów europejskich - i przesyłać gaz ukraińskimi rurociągami do Europy Wschodniej.

UE musi przewodzić a nie moderować

Lecz fiasko ostatnich negocjacji jest porażką UE. Europa musi przestać grać rolę moderatora w sporze między dwoma zwaśnionymi stronami konfliktu, którzy potrzebują niewielkiego wsparcia w dochodzeniu do kompromisu. Wobec wrogości, jaką nacechowana jest i jeszcze długi czas będzie cała ta sytuacja, Kijów i Moskwa nie będą w ogóle w stanie szybko znaleźć rozwiązanie sporu. Tym bardziej, że ukraiński rządu i Kreml nie widzi w tym sporze w UE wcale moderatora, lecz ważnego geopolitycznego gracza. Bruksela powinna przejąć wiodącą rolę w tym konflikcie, by zmusić obydwie strony do porozumienia. Musi się na to złożyć się presja na władze kijowskie, by uregulowały swój gazowy dług i najszybciej wzięły się za przebudowę swojej energochłonnej gospodarki. Nieodzowne są też naciski na Moskwę, by ułożyła się z Kijowem co do ceny za dostarczany gaz. Jeśli Europa nie zdefiniuje na nowo swojej roli, należy się spodziewać dalszej eskalacji konfliktu.

Ingo Mannteufel / tłum. Małgorzata Matzke, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: wojna gazowa | Rosja | ceny gazu | kryzys na Ukrainie | Ukraina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »