Europę czeka prosta droga do biedy

Rynki wyraźnie nie wierzą, że Merkel ostatecznie wytrzyma ona presję - i w rezultacie udzieli gwarancji na dług innych. Ja z kolei nie liczę na taki scenariusz. Nawet przypomniałem sobie trochę niemieckiego i zabrałem się za lekturę dwóch największych niemieckich tygodników - Der Spiegel i Focus. W większości przypadków anglosaksońskie banki inwestycyjne i media korzystają z kiepsko przetłumaczonych wersji niemieckich gazet, przez co nie wiedzą, co tak naprawdę mówi Merkel.

Moja perspektywa wygląda następująco...

"W momencie przyjęcia euro, kraje pośrednio i bezpośrednio przyjmują również pakt stabilności i wzrostu, zatem jakiekolwiek działania zbliżające Niemcy i Europę do paktu znajdą w Niemczech poparcie.

"Niemcy zdają sobie sprawę z tego, że potrzeba czasu - więcej czasu niż oczekują rynki. Jednocześnie decydenci niemieccy wiedzą, że zanim cała Europa zacznie poruszać się w jednym kierunku, czeka nas kolejna odsłona kryzysu.

"Jeżeli Niemcy zgodzą się na propozycje, największym przegranym będą... Niemcy. Rentowność tamtejszych obligacji wzrośnie, w efekcie czego cała Europa będzie więcej płacić za finansowanie. Dlaczego Niemcy mają płacić więcej za emitowanie długu, a kraje wysoko zadłużone mniej?

Reklama

"W obecnej sytuacji to Niemcy mają przewagę w przypadku niespełnienia przez Grecję wymagań - tylko trwający kryzys może zmusić Club Med (Włochy, Francja, Hiszpania) do przyjęcia bardziej pro-europejskiego nastawienia. Na chwilę obecną kraje te chcą jedynie więcej niemieckich pieniędzy, a nie więcej Europy.

"Aby uzyskać niezbędne 2/3 większości w głosowaniu nad przyjęciem paktu fiskalnego, Merkel musi znaleźć wspólny język z socjaldemokratyczną opozycją. Istotne jest to, co będzie w stanie zaoferować partii SPD w zamian za poparcie. Decyzje Merkel w tej kwestii jasno ukażą, co sądzi o Club Med oraz ich propozycji łatwego ratowania Europy euroobligacjami i unią bankową.

"Zarówno Merkel, jak i całe Niemcy są pro-europejscy. Chcą, aby projekt pt. UE udał się i nie zamierzają nigdy opuszczać strefy euro. Zdają sobie jednak sprawę z tego, że gwarantowanie długu bez paktu stabilności i rozwoju skończy się bólem - gdyż jest to nic innego jak tylko kolejna odsłona gry na czas. Problemu wypłacalności nie da się rozwiązać poprzez zwiększanie płynności i unikanie realnych reform. Jest to prosta droga do Japonizacji.

Z punktu widzenia tak cynicznego tradera jak ja, im szybciej Merkel i Niemcy dadzą się przekonać, tym szybciej kryzys rozpęta się na dobre, a Europa upadnie. Komentarze i brak planów nie mogą dominować agendy szczytów unijnych - najbliższy, zaplanowany na 28-29 czerwca, będzie 19 spotkaniem bez żadnych wyników.

Strategia

Przed spotkaniem decydentów unijnych żadnych pozycji nie zamierzamy utrzymywać - natomiast po nim oraz po posiedzeniu FOMC gramy na spadki na rynkach akcji. W dalszym ciągu oczekuję lata niezadowolenia, gdyż pomijając brak zrozumienia dla Niemiec i FOMC rynki w końcu zdadzą sobie sprawę z tego, że banki centralne i politycy nie mogą grać na czas w nieskończoność. Teraz jest czas na przemyślenia, nie zaś działania. Jak widać, pięcioletni eksperyment polegający na powtarzaniu w kółko tych samych działań i oczekiwaniu innych wyników, w ogóle się nie powiódł.

Być może jestem trochę naiwny... ale uważam, że jeżeli się mylę, wszyscy na tym stracimy - gra na czas to nic innego jak tylko prosta droga do biedy.

Steen Jakobsen, Główny Ekonomista Saxo Bank

Saxo Bank
Dowiedz się więcej na temat: strefa euro | banki inwestycyjne | Europa | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »