Exit tax, czyli jak zdobyć "szybką gotówkę"?
Ministerstwo Finansów planuje wdrożyć podatek od wyprowadzonych za granicę hipotetycznych zysków, a więc takich, których jeszcze nie ma. Co ciekawe, polski fiskus chce złamać nie tylko firmy, ale także osoby fizyczne.
Konstrukcja exit tax zakłada, że będzie to podatek od niezrealizowanych zysków. Konkretyzując, rzecz w tym, że przenoszone za granicę aktywa zostaną opodatkowane. Podstawą opodatkowania będzie natomiast potencjalny zysk, jaki te aktywa osiągnęłyby w Polsce. Pomysł nowego podatku popierany przez polski rząd ma swoje źródło w dyrektywie Rady UE dotyczącej przeciwdziałania unikaniu opodatkowania (Anti-Tax Avoidance Directive, w skrócie ATAD).
W Brukseli zauważono bowiem, że przedsiębiorcy uciekają do rajów podatkowych, ale nie na zasadzie tworzenia tam przedsiębiorstwa od zera, tylko przenosząc dotychczas prowadzoną działalność. Nowe obciążenia podatkowe mają ich do tego zniechęcić.
ATAD precyzyjnie wskazuje, kogo mają objąć zmiany. Obowiązek zapłaty exit tax zaktualizuje się w czterech przypadkach: gdy następuje przeniesienie aktywów z siedziby głównej do stałego zakładu w innym państwie członkowskim lub państwie trzecim; gdy dochodzi do przeniesienia aktywów ze stałego zakładu w państwie członkowskim do siedziby głównej lub innego stałego zakładu w innym państwie członkowskim, lub państwie trzecim; gdy będziemy mieli do czynienia z przeniesieniem rezydencji podatkowej do innego państwa członkowskiego lub państwa trzeciego (z wyłączeniem aktywów, które pozostają faktycznie powiązane ze stałym zakładem w pierwszym państwie członkowskim); gdy działalność gospodarcza prowadzona jest przez stały zakład z jednego państwa członkowskiego do innego państwa członkowskiego lub państwa trzeciego.
Exit tax budzi wiele kontrowersji, szczególnie mając na uwadze orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. Już w 2004 r. poruszono tę kwestię w kontekście francuskiego podatnika. Trybunał stwierdził wtedy, że "opodatkowanie osób, których miejsce zamieszkania dla celów podatkowych znajduje się w danym kraju, na podstawie zrealizowanych zysków, zaś osób, które przenoszą miejsce zamieszkania za granicę - na podstawie zysków niezrealizowanych, stanowi nierówne traktowanie, które narusza swobodę przemieszczania się".
Swoboda przepływu osób oraz swoboda przedsiębiorczości to jedne z najważniejszych zasad europejskiego systemu prawnego.
W 2011 r. Trybunał zmienił jednak front, wydając kontrowersyjny wyrok, w którym uznał, iż "państwo członkowskie powinno mieć prawo do opodatkowania zysków powstałych w ramach jego kompetencji przed przeniesieniem kapitału do innego państwa". To orzeczenie stało się wyrazem kierunku, który obrała Unia Europejska w zakresie uszczelniania krajowych systemów podatkowych.
Chociaż polityka obrana przez Unię Europejską jest spójna i całkiem logiczna, to jednak nie można oprzeć się wrażeniu, że kłody rzucane pod nogi przedsiębiorcom w którymś momencie mogą przelać czarę goryczy. Na razie mamy do czynienia jedynie z brexitem, ale z czasem w ślad za Wielką Brytanią mogą pójść inne państwa europejskie, niezadowolone z tego, że kolejne obciążenia podatkowe nie są rekompensowane przez nowe ulgi i udogodnienia.
W kontekście Polski warto wspomnieć, że w 2013 r. podjęto już pierwszą próbę wprowadzenia swoistego exit tax. Projekt ustawy został jednak odrzucony z uwagi na naruszenie europejskich zasad swobody przedsiębiorczości i przepływu kapitału, a także konstytucyjnej zasady zakazu dyskryminacji.
Jak będzie teraz? Mając na uwadze orzecznictwo europejskie i podejście do uszczelniania systemu podatkowego, możliwe, że i w Polsce uda się "przepchnąć" nową regulację. Obawy przedsiębiorców budzi jednak nie tyle sam fakt dodatkowego obciążenia podatkowego, co zawrotne tempo prac. Polska zamierza wprowadzić regulację o rok wcześniej, niż wymaga tego unijna dyrektywa. Należy mieć nadzieję, że nowa konstrukcja prawna nie zostanie wprowadzona zbyt pochopnie, bez uwzględnienia istotnych szczegółów i stanowiska polskich przedsiębiorców.
Co istotne, polska regulacja nie jest wyłącznie powtórzeniem konstrukcji unijnych - polski ustawodawca postanowił "dorzucić coś od siebie". Exit tax ma objąć nie tylko przedsiębiorców, ale również osoby fizyczne. Zatem obciążenie uderzy również w osoby, które po prostu postanowiły zmienić miejsce zamieszkania.
Na sprawę trzeba jednak spojrzeć nieco szerzej - niekorzystna, niedopracowana konstrukcja exit tax może zniechęcić zagranicznych inwestorów do prowadzenia działalności w Polsce, co nie będzie dobrą informacją dla polskiej gospodarki.
Ile zatem stracą polscy przedsiębiorcy?
Prawdopodobnie firmy zapłacą 19 procent wartości przedsiębiorstwa, z kolei osoby fizyczne 3 albo 19 procent przenoszonych aktywów, jeżeli przekroczą one wartość 4 milionów złotych. Konieczna profesjonalna pomoc. Każdy system prawny powinien zmierzać do tego, aby m.in. system podatkowy był jasny, przejrzysty, klarowny i aby podatnicy nie mieli żadnych wątpliwości interpretacyjnych i mogli uczciwie płacić podatki, bez poczucia, że państwo zabiera im dużą część ciężko zarobionych pieniędzy. Tymczasem wydaje się, że kolejne, zarówno europejskie, jak i polskie konstrukcje prawne prowadzą do karania przedsiębiorców.
W nowym prawie jest też nuta patriotyczna, a więc przepis ma "uchronić Polskę przed utratą prawa do opodatkowania dochodów wypracowanych w okresie, w którym podatnik podlegał polskim przepisom podatkowym" (min. T. Czerwińska, Gazeta Prawna z 31.08.2018 r.).
Kiedy jednak wczytać się w projekt ustawy nie sposób nie przecierać oczu ze zdumienia. Jeśli pomysłodawcom chodziło tylko o implementację Dyrektywy, to w twórczym zapale okazali się bardziej unijni od Brukseli.
Po pierwsze, proponuje się rozszerzenie podatku od zysków kapitałowych na osoby fizyczne, kiedy w Dyrektywie mówi się jedynie o osobach prawnych. Polski fiskus posuwając się dalej stosuje przy tym sprytny zabieg socjotechniczny. Otóż we wcześniejszych zapowiedziach podatek od papierów wartościowych i innych kapitałów miałyby płacić osoby, jeśli ich wartość przekraczałaby 2 mln zł.
W ostatnim projekcie mowa już o 4 mln, a więc rząd łagodzi wymyślone przez siebie restrykcje i puszcza oko jednocześnie w dwie strony: do zainteresowanych komunikatem, aby dostrzegli ludzkie, w gruncie rzeczy, oblicze władzy, a do żelaznego elektoratu z deklaracją: tak się rozprawiamy z kapitalistami, bogaczami, krwiopijcami i im podobnymi.
Po drugie, termin wdrożenia dyrektywy ATAD upływa 31 grudnia 2019 r., ale polskie Ministerstwo Finansów pragnie, aby nowe przepisy zaczęły obowiązywać już od 1 stycznia 2019 r.
Dlaczego taki pośpiech?
Wszak to projekt rządowy, a więc z założenia będzie musiał przejść dłuższą ścieżkę legislacyjną, a zostało tylko niespełna 3 miesiące. Jak słusznie "punktuje" Instytut Staszica, tak rewolucyjnych zmian w systemie podatkowym wprowadzanych w niezwykłym tempie jeszcze w Polsce nie było, co może skutkować błędami legislacyjnymi i chaosem prawnym.
Średnio zaangażowany obserwator życia politycznego nie będzie mieć wątpliwości. Są dwie przyczyny tego iście stachanowskiego tempa. Przede wszystkim na gwałt potrzebna jest gotówka na zaspokojenie rozbudzonych, by nie rzec rozbuchanych, oczekiwań socjalnych.
Kolejne grupy zawodowe, ośmielone opowiadaniami premiera i ministrów o kwitnącej gospodarce i nadwyżkach finansowych, wyciągają ręce po pieniądze.
Z ulic zeszli nauczyciele, funkcjonariusze służb mundurowych, a zaraz wejdą rolnicy i kolejne rzesze niezadowolonych z sytuacji materialnej. Exit Tax ma przede wszystkim cel budżetowy, zaś cała frazeologia o ściganiu oszustów jest ideologiczną nadbudową (chociaż zjawisko wyprowadzania majątku w celu unikania podatków jest realne).
Konfederacja Lewiatan uważa, że podatek wykracza poza nadrzędny cel jakim było zapewne zidentyfikowanie sytuacji zmierzających do unikania opodatkowania w Polsce. Drugą przyczyną zaskakującego tempa są zbliżające się wybory parlamentarne.
Do jesieni 2019 r. rządzący, nawet jeśli nie pokażą jeszcze wymiernych rezultatów nowego myta, będą mogli "wyciszyć" niektóre strajkujące grupy a konto spodziewanych wpływów, a w Polskę wysłany zostanie populistyczny, ale wyraźny komunikat: ścigamy bogate elity, aby suwerenowi żyło się lepiej. Hasło wątpliwej rzetelności, ale za to jakie chwytliwe!
W cywilizowanym świecie istnieje dobry legislacyjny obyczaj, który daje czas na wdrożenie kontrowersyjnego czy niepopularnego prawa, aby obywatele mogli się z nim oswoić i ewentualnie odpowiednio przygotować.
Wspomniane amerykańskie prawo podatkowe FATCA, kontrowersyjne do bólu, czekało na wdrożenie cztery lata (uchwalono w 2010 r., wdrożono 1 lipca 2014 r.). W przypadku polskiego Exit Tax można być niemal pewnym, iż od uchwalenia do wdrożenia zostaną dwa tygodnie, najwyżej miesiąc.
I nikogo to już nie zdziwi, bo obecny ustawodawca procedował już w o wiele szybszym tempie.
Po trzecie, państwo polskie wykazuje podejrzaną niecierpliwość w ściąganiu tego podatku. Chce aby zapłata nastąpiła w ciągu 7 dni od zmiany rezydencji, na podstawie wyceny aktywów. Nieważne więc, że aktywa mogą wygenerować stratę.
Dyrektywa nie jest aż tak skwapliwa. Przewiduje wprawdzie niezwłoczne uiszczenie podatku, ale też prawo do odroczenia płatności (jeśli przenosiny w ramach UE/Europejski Obszar Gospodarczy) i rozłożenia jej na raty na okres kilku lat.
Po czwarte, Dyrektywa nie wymaga podatku od hipotetycznych zysków, a większość krajów, które taki podatek wdrożyły, wymagają daniny od zysków realnych (np. Holandia, Francja, Hiszpania). Łatwo bowiem wyobrazić sobie sytuację, kiedy podatnik zmuszony do uiszczenia opłaty z tytułu niezrealizowanych zysków nie będzie dysponował odpowiednią kwotą, np. gdy majątek stanowi jego przedsiębiorstwo. Ma więc je sprzedawać po kawałku? O co więc w istocie chodzi? Odpowiedź może być jedna: o szybkie pieniądze, bez oglądania się na konsekwencje.
Poważne organizacje gospodarcze i instytuty, jak BBC, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP czy Instytut Staszica są, używając eufemizmu, poruszone nowym prawem podatkowym.
Wysuwają dwie grupy argumentów: gospodarcze i prawne. Te ostatnie sprowadzają się do tezy, iż nowe prawo jest niekonstytucyjne i niezgodne z prawem UE. Nie podejmujemy się oceny argumentów gospodarczych, pozostawiamy je specjalistom poprzestając jedynie na uwadze, iż zdaniem ekspertów nowa regulacja długofalowo będzie miała negatywny wpływ na polską gospodarkę w ramach UE. Jednak w naszym głębokim przekonaniu wartość tej argumentacji - rozsądnej, logicznej i uzasadnionej - dla sprawujących władzę będzie żadna.
Nie chodzi tu przecież o szukanie uzasadnienia gospodarczego, ale o pozyskanie szybkich środków finansowych. Obyśmy się mylili, ale trudno pozbyć się natrętnego wrażenia, że w przypadku Exit Tax jego twórcy kierują się zasadą: po nas choćby potop.
Pozostając zatem przy argumentacji konstytucyjnej warto zauważyć, iż tego rodzaju podatek chciano wprowadzić w 2013 roku, ale istniała wówczas inna rzeczywistość polityczno-prawna. Ówczesna Komisja Ustawodawcza (posiedzenie w dniu 17 kwietnia 2013 r.) odrzuciła projekt ustawy "o zmianie ustawy o podatku od niektórych czynności związanych z likwidacją oraz ograniczeniem działalności gospodarczej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej" jako niezgodny z prawem Unii Europejskiej ("naruszenie dwóch podstawowych traktatowych zasad - zasady przepływu przedsiębiorczości oraz swobody przepływu kapitału"), jak i Konstytucją RP.
Tu postawiono zarzut dyskryminacji, która stoi w sprzeczności z art. 84 stanowiącym, iż "każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie".
Obecny projekt ustawy nadal zawiera sprzeczność z prawem unijnym i polską Konstytucją. Jest też, co podkreślają działacze gospodarczy i pracodawcy, sprzeczny z Konstytucją Biznesu.
Czy obecna Komisja Ustawodawcza albo Sejm na posiedzeniu plenarnym mogą postąpić analogicznie powołując się na te same przepisy?
Szczerze wątpimy. Z pewnością zastosują elastyczne podejście. Prawo unijne stanowi największy problem dla rządzących, bowiem istnieje już w tej kwestii orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. Sprawy przegrały Portugalia, Francja i Hiszpania naruszające zasadę swobody przedsiębiorczości i przepływu osób. Orzecznictwo TSUE dopuszcza tego rodzaju podatek, ale pod warunkiem, że polegałby na automatycznym oszacowaniu na moment przeniesienia aktywów lub zmiany rezydencji. Trybunał stoi również na stanowisku, że jego płatność powinna być odroczona do momentu zrealizowania zysku ze sprzedaży akcji lub udziałów w spółkach. Kłóci się to z natychmiastową "żądzą pieniądza" wyartykułowaną w polskim projekcie, ale ustawodawca musi to stanowisko w jakimś stopniu uwzględnić.
Podobnego problemu większość parlamentarna nie będzie miała z niezgodnością nowego prawa z Konstytucją, a tym bardziej z Konstytucją Biznesu. Któż bowiem miałby stwierdzić niezgodność Exit Tax z artykułem 84 Konstytucji? Trybunał Konstytucyjny wydający korzystne wyroki dla rządzących? Wolne żarty.
Gdyby rząd polski, skądinąd oskarżany o antyeuropejskość, proponując ustawę Exit Tax kierował się tylko koniecznością dostosowania prawa do wytycznych UE, skonstruowałby ją w pełnej zgodzie z zasadami określonymi w Dyrektywie ATAD i w ten sposób mógłby chociaż w niewielkim stopniu złagodzić zarzuty o antyunijnym kursie.
Skoro tego nie uczynił, a jego projekt stoi w wielu miejscach w sprzeczności z wytycznymi Dyrektywy, to zasadna wydaje się konstatacja, iż nie o unijne prawo tu chodzi. Jest ono natomiast dobrym pretekstem do ściągnięcia - trudnej do oszacowania, ale wydaje się, że poważnej - kwoty pieniężnej na bieżące potrzeby zarządzania krajem.
Ponieważ z ogromną determinacją dąży się, aby nowe prawo - wbrew terminom unijnym - obowiązywało już od 1 stycznia 2019 roku, to trudno nie dostrzec koincydencji tego faktu z kalendarzem wyborczym nadchodzącego roku.
Trzeba wyciszyć napięcia społeczne przed wyborami parlamentarnymi i dać kolejny sygnał wiernemu elektoratowi, iż rozprawa z łże-elitami, malwersantami i biznesowymi cwaniaczkami, beneficjentami globalizacji trwa w najlepsze. To nic, iż jest to dalekie od prawdy.
Wszak "ciemny lud to kupi" jak stwierdził swego czasu z ogromną mocą obecny szef propagandy "dobrej zmiany".
Na koniec powtórzymy to, co już pisaliśmy przy okazji dyskusji o Exit Tax: nowa "antyulga" dla przedsiębiorców to wynik ustawodawczego pospolitego ruszenia nie w imię uszczelniania systemu podatkowego w Polsce, ale tak naprawdę w imię rozwiązania kilku niezwykle ważnych dla obozu władzy problemów politycznych. Raz jeszcze należy podkreślić, że nowy podatek może się stać samospełniającą się przepowiednią. Pobierając podatki od zysków, których nie ma, niebezpiecznie kreuje się rzeczywistość, w której tak naprawdę tych podatków może nie być. Przedsiębiorcy doskonale wiedzą, że zmiana rezydencji podatkowej, mimo swej złożoności i stopnia skomplikowania, nie jest dla specjalizujących się w tej dziedzinie profesjonalnych kancelarii prawnych wielkim problemem.
radca prawny Robert Nogacki, Marek Ciecierski
Kancelaria Prawna Skarbiec specjalizuje się w ochronie majątku, doradztwie strategicznym dla przedsiębiorców oraz zarządzaniu sytuacjami kryzysowymi