FAKRO walczy z koronawirusem w firmie od dwóch miesięcy

FAKRO - światowy wicelider na rynku okien dachowych z siedzibą w Nowym Sączu - zmaga się z przypadkami koronawirusa w zespole. Udział zakażonych pracowników oscyluje wokół 1,5 proc. zatrudnionych. W związku z pandemią moce produkcyjne firmy spadły o 20 proc.

Nowy Sącz, uważany za polskie zagłębie milionerów, od kilku tygodni znajduje się w czerwonej strefie, czyli w obszarze z podwyższonym ryzykiem zakażenia koronawirusem. Sytuacja epidemiologiczna nie pozostała bez wpływu na działające w mieście firmy. I to mimo wprowadzonych środków bezpieczeństwa.

- Jeszcze w marcu zaczęliśmy szyć maseczki dla naszych pracowników, tak by ograniczyć ryzyko wybuchu epidemii na terenie naszych zakładów. Dopracowaliśmy produkcję, wdrożyliśmy certyfikowane materiały, które w 95 proc. nie przepuszczają wirusów i bakterii. Wyposażamy w  maseczki nie tylko naszych pracowników, ale i partnerów, którzy zapewniają nam ciągłość pracy poprzez dostarczanie surowców. Ponadto w firmie powszechnie stosujemy środki dezynfekcyjne - mówi Interii Ryszard Florek, prezes FAKRO. W początkowej fazie pandemii firma przeszła także na skrócony czas pracy - 0,9 etatu.

Reklama

Jak dodaje Florek, trzeba mieć świadomość, że nawet tak daleko idące środki ostrożności i bezpieczeństwa, nie uchronią od możliwych przypadków zachorowań, kiedy wirus pojawia się w regionie. - Epidemia koronawirusa na Sądecczyźnie zaczęła rozwijać się z końcem czerwca, a iskrami, które ją rozpaliły, były trzy wesela, jakie odbyły się w tym regionie - przypomina.

Udział zakażonych w firmie oscyluje wokół 1,5 proc. zatrudnionych. - Minęły już ponad 2 miesiące od stwierdzenia pierwszego pozytywnego przypadku w naszej firmie. Na szczęście w większości nasi pracownicy przechodzą chorobę w sposób łagodny, wielu z nich wyzdrowiało i wróciło do pracy. Z każdym chorym pracownikiem jesteśmy stałym kontakcie. Nie możemy jednak odpuszczać trzymania się zasad bezpieczeństwa. Jest to bardzo ważne w trosce o nas wszystkich - podkreśla prezes FAKRO.

Jak przyznaje, moce produkcyjne firmy spadły o 20 proc., ale większy wpływ na to miały "niekończące się kwarantanny" i urlopy opiekuńcze pracowników.  Prezes FAKRO podkreśla, że obecnie dla firmy głównym problemem nie jest jednak koronawirus, ale nierówne szanse konkurowania w Polsce i Unii Europejskiej.

Dominika Pietrzyk

INTERIA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »