Farmaceuci uspokoili się
Ambasadorowie UE zatwierdzili ostateczną wersję traktatu akcesyjnego. Farmaceuci odetchnęli z ulgą, bo niemal do ostatniej chwili walczono o korzystne zapisy dla leków. Te, które proponowała UE, nie odzwierciedlały ustaleń negocjacyjnych.
Wydawało się, że wraz z zamknięciem dwóch rozdziałów negocjacyjnych obejmujących farmaceutyki skończą się problemy w ustalaniu warunków działalności branży w Unii. Tak się jednak nie stało. Niejasności pojawiły się podczas spisywania traktatu akcesyjnego, który ma określać warunki naszego członkostwa. Ostateczna wersja traktatu została już zaakceptowana przez ambasadorów krajów UE, ale wątpliwości nie brakowało.
Bumerang SPC
Sprawa dotyczy SPC, dodatkowego świadectwa ochronnego na leki, które przedłuża ochronę patentową do pięciu lat. Dopiero po tym czasie możliwa jest produkcja tzw. leków generycznych, czyli pochodnych, w czym specjalizuje się krajowy przemysł farmaceutyczny. W toku trudnych negocjacji Polska zgodziła się, by dodatkowa ochrona dotyczyła wszystkich leków zarejestrowanych po 1 stycznia 2000 r., a nie od chwili członkostwa w UE, o co walczyli przedsiębiorcy. Problem pojawił się z zapisem wynegocjowanych warunków.
W krajach członkowskich SPC obowiązuje od daty pierwszej rejestracji leku na terenie Unii. Tymczasem w traktacie datę pierwszej rejestracji ograniczono do Polski. To niewielki szczegół, który mógłby mieć dla nas poważne konsekwencje. Różnica między pierwszą rejestracją w UE a jej przeprowadzeniem w Polsce wynosi około dwóch lat - oczywiście na korzyść unijnych koncernów. W tym wypadków sprawa objęłaby dodatkowo kilkadziesiąt leków, które o tyle później wprowadzono by na rynek - podkreśla Cezary Śledziewski, prezes Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego oraz dyrektor Plivy Kraków.
Upór unijnych urzędników przy zachowaniu takiego brzmienia był tym bardziej dziwny, że np. Czechom w traktacie nie ograniczono pierwszej rejestracji do własnego kraju. Na szczęście w tym przypadku nie zawiodła interwencja negocjatorów. Zdaniem Artura Harazima z departamentu UE w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zarówno Polsce, jak i Węgrom udało się pozytywnie rozstrzygnąć sprawę SPC niemal w ostatniej chwili.
Rejestracja a'la UE
Niemało obaw wiąże się nadal z 12 tys. listą leków, które mają być objęte pięcioletnim okresem przejściowym na ponowną rejestrację - zgodnie z unijnymi wymogami. Zdaniem krajowych ekspertów, z zapisu w traktacie nie wynikało, że leki dopuszczone do obrotu na krajowym rynku mogą być w tym czasie bez przeszkód sprzedawane. Zdaniem Artura Harazima, unijni eksperci nie mieli takich wątpliwości. Negocjatorzy postanowili jednak tym razem dmuchać na zimne.