"FAZ": Fiasko szczytu budżetowego szkodą dla wizerunku UE
Brak porozumienia w sprawie budżetu UE na szczycie w Brukseli nie jest może katastrofą, ale "uwidacznia światu, jak bardzo Europejczycy nie zgadzają się z sobą i jak rozdarta jest Unia" - pisze w piątek niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Komentując w wydaniu internetowym fiasko szczytu gazeta ocenia, że opinia publiczna może odnieść wrażenie, iż "do kryzysu zadłużenia dołączył kryzys budżetowy". "Wina za fiasko negocjacji leży nie tylko po stronie brytyjskiego uporu. W Brukseli zderzyło się ze sobą tak wiele różnych interesów, że nawet przy najlepszej woli wszystkich aktorów kompromisowe rozwiązanie - a o to tylko może chodzić w sprawach europejskich - byłoby równoznaczne z małym cudem. Albo może z dużym" - ocenia "FAZ".
Dodaje, że europejski spór o budżet nie jest niczym nowym, ale nowością są aktualne jego okoliczności, czyli kryzys zadłużenia oraz brytyjski odwrót od UE.
"Również z tego powodu UE nie potrzebowała tego fiaska akurat w tym momencie. Miejmy nadzieję, że czas do wznowienia negocjacji zostanie wykorzystany do tego, aby wyjaśnić, co dla 27 państw jest w UE ważne. Wzruszające są żądania, by nie trzymać się kurczowo własnego stanu posiadania. Ale o to właśnie chodzi: o połączenie realizmu z orientacją na przyszłość. Gdy cały świat musi oszczędzać, dotyczy to także UE. Gdy cały świat inwestuje w przyszłość, to UE musi także postawić właściwe priorytety" - komentuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Z kolei "Berliner Zeitung" ocenia, że fiasko szczytu można potraktować jako szansę. "Negocjacje nie były proste, ale przebiegały w przyjemniejszym tonie, niż kryzysowe rozmowy o ratowaniu euro" - pisze gazeta. "Można by traktować niepowodzenie tej pierwszej próby (przyjęcia budżetu) jako dowód na niezdolność UE do działania i uznać za symbol tuż przed wręczeniem (UE) Pokojowej Nagrody Nobla. Ale zażarty spór o budżet i jego miliardy pokazuje też jedno. Wschodnia Europa potrzebuje pieniędzy z funduszy strukturalnych, południe wsparcia dla rolników. Państwa Europy są zdane na siebie nawzajem" - pisze w piątek "Berliner Zeitung" w internetowym wydaniu.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że dziś idealizowanie Europy "jest zupełnie nie na miejscu". "Fantazje o wielkim politycznym skoku w stronę Stanów Zjednoczonych (Europy) rozbiją się o rzeczywistość. To nie ideały trzymają Europę razem, ale zdolność do tego, by zawsze na końcu porozumieć się tak, aby każdy coś z tego miał: i Polacy i Brytyjczycy, i Grecy i Finowie. Jeśli ceną za to będzie kilka miliardów mniej w unijnej kasie, to warto ją zapłacić" - dodaje "SZ".
- - - - - -
Politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Wawrzyniec Konarski o zakończonym w piątek bez porozumienia szczycie UE ws. budżetu na lata 2014-2020: - Nie ma specjalnego zaskoczenia, bo wiadomo było, że ten szczyt będzie niezwykle trudny, że istnieją bardzo znaczące - chyba najbardziej na tle ostatnich kilkunastu lat - rozbieżności w stanowiskach między poszczególnymi państwami. (...) To, co się stało na tym szczycie, nie jest żadnym zaskoczeniem. Jeżeli miałoby dojść ostatecznie do jakiegoś kompromisu, na którym zyskałyby dziedziny istotne z punktu widzenia krajów tzw. przyjaciół spójności, gdzie dużą rolę odgrywa Polska, to - patrząc w kategoriach mniejszego zła - ograniczenie ewentualnych dotacji na sferę administracyjną wydaje się być bardziej zasadne, aniżeli gdyby miało to dotyczyć dziedzin takich jak rolnictwo, które są dla +młodych krajów+ UE ważne. Dotacje na rolnictwo w Polsce są od dawna bardzo istotnym argumentem politycznym, wykorzystywanym przez bardzo różne ugrupowania polityczne, zwłaszcza opozycyjne. (...)
- Mówiąc krótko, to, co teraz ma miejsce, wyraźnie pokazuje, że gdyby doszło do cięć tych dotacji - a na pewno dojdzie - to z dwojga złego lepiej, żeby dotyczyło to kwestii administracyjnych, aniżeli miałoby dotyczyć dziedzin, które są dynamiczne i potrzebne, tak jak rolnictwo.
- Ten szczyt ewidentnie podtrzymuje tendencję do renacjonalizacji preferencji politycznych poszczególnych państw. Unia Europejska jest formalnie strukturą integracyjną, ale w ramach niej w coraz większym stopniu do głosu dochodzą interesy istniejących państw narodowych. Ten szczyt potwierdza, że Unia Europejska nie ma dzisiaj klarownej wizji rozwoju. Nawet te państwa, które wcześniej były zwolennikami daleko idącej integracji - Niemcy i Francja - przedkładają interesy własne kosztem wspólnoty. To wynika oczywiście z kalkulacji czysto finansowych, ale przekłada się na sprawy polityczne.
- Unia Europejska potrzebuje odczarowania pewnych terminów, które są wypowiadane w kontekście integracji europejskiej od bardzo wielu lat. Jednym z nich jest termin "solidarności europejskiej". Trzeba wyraźnie powiedzieć, że to nie jest trwała wartość, którą rzekomo widać przez setki lat. Widać, że ta solidarność pojawia się tylko w pewnych nagłych momentach, ale równie szybko się kończy. (...) Warto rozpocząć dyskusję, co jest dzisiaj etosem Europy zintegrowanej. Czy tym etosem jest podtrzymywanie pewnych mitów, czy może należało odnieść się krytycznie do tego wszystkiego, w co się wierzyło w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, skoro mamy dzisiaj do czynienia z tak silnym wzrostem rangi interesów poszczególnych państw narodowych.
Czy przedłużenie negocjacji jest dla Polski korzystne? W obiegu publicznym słuchać, że dysponujemy - podobno, ja nie jestem o tym do końca przekonany, ale takie głosy się pojawiają - dużą grupą kompetentnych negocjatorów. Jeżeli to jest prawdą, to by znaczyło, że przeciąganie decyzji ostatecznej jest korzystne. Być może potrzebna jest bardzo mocna ofensywa dyplomatyczna Polski i przekonywanie poszczególnych państw, zwłaszcza tych, które są przeciwne dalszemu wspieraniu państw młodszych i - bądźmy szczerzy - biedniejszych.
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL nt. budżetu UE