"FAZ": Rezygnacja z South Streamu porażką Putina
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w opublikowanym w środę komentarzu uznał rezygnację z realizacji projektu South Stream za porażką prezydenta Rosji Władimira Putina będącą następstwem wykorzystywania dostaw gazu do geopolitycznych gier.
Poprzednicy Putina w czasach Związku Radzieckiego byli ostrożniejsi - pisze autor komentarza Nikolas Busse. Pomimo ostrej rywalizacji z Zachodem komunistyczni władcy Kremla wystrzegali się manipulowania przy dostawach paliw do Europy, zdając sobie sprawę, że wykorzystując najważniejsze źródło przychodów do uprawiania strategicznych gierek, mogą sami sobie zrobić krzywdę.
"Putin poniósł teraz na tym polu porażkę, swoją pierwszą" - ocenia komentator. Projekt South Stream został wymyślony, aby "ominąć Ukrainę, wzmocnić uzależnienie Bałkanów i nie dopuścić do powstania europejskiego projektu Nabucco". Putinowi udało się zrealizować tylko ten ostatni cel i to też połowicznie - pisze Busse.
Fakt, że jedną z przyczyn fiaska jest postawa Bułgarii, pokazuje skutki uboczne polityki Putina wobec Europy Wschodniej. Rządy krajów orientujących się na Zachód niechętnie wdają się w interesy z Rosją, gdyż są one związane z dążeniami do hegemonii.
Nie ma wcale pewności, czy Putin znajdzie w Azji odbiorców na rosyjski gaz. Umowy, które zawarł z Chinami, są korzystne dla Pekinu. W dodatku to właśnie Chiny są strategicznym rywalem Rosji.
Zdaniem "FAZ", fiasko South Streamu nie jest dla Europejczyków powodem do radości. Pozostaną oni uzależnieni od dostaw przez Ukrainę, co ze względu na spory między Moskwą a Kijowem nie jest pozbawione ryzyka. "By zabezpieczyć sobie dostawy, UE będzie musiała zainwestować na Ukrainie więcej pieniędzy i politycznego kapitału niż planowała przed wydarzeniami na Majdanie" - konkluduje "FAZ".
Prezydent Rosji Władimir Putin zapowiedział w poniedziałek rezygnację z realizacji gazociągu South Stream. Odpowiedzialnością obarczył UE. Mający liczyć 3600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej.
- - - - -
Rezygnacja z realizacji gazociągu South Stream jest dla Rosji strategicznym ciosem i dowodzi słuszności stanowiska UE w tej sprawie. Władimir Putin potrzebuje nowych rynków zbytu gazu, a zraził do siebie największego odbiorcę - komentuje "Financial Times".
W opublikowanym w środę artykule redakcyjnym dziennik zaznacza, że rosyjski prezydent w każdy możliwy sposób stara się maksymalnie zwiększyć wpływ Moskwy na światową scenę polityczną. Stojące za projektem South Stream kwestie ekonomiczne zawsze były drugorzędne - ocenia "FT".
Jak pisze londyński dziennik, South Stream miał do spółki z Gazociągiem Północnym (Nord Stream) "umożliwić Rosji omijanie przy tranzycie gazu swego przysparzającego kłopotów sąsiada, ograniczając zarazem zdolność Ukrainy do opierania się naciskom Moskwy".
"FT" dodaje, że Putin, informując w tym tygodniu w czasie wizyty w Turcji o rezygnacji z budowy gazociągu, utrzymywał, że to strata dla UE, która nigdy nie była entuzjastką projektu. Nieprzekonujące - według dziennika - były również deklaracje o strategicznej alternatywie w postaci porozumienia rosyjsko-tureckiego.
"Turcja nie jest wystarczająco dużym konsumentem, by zastąpić rynek europejski, który South Stream miał obsługiwać. A wszelkie ewentualne plany Moskwy w sprawie transportowania gazu przez Turcję do UE napotkają takie same trudności, przed jakimi stał South Strean" - zauważa dziennik.
Zastrzega, że UE nie powinna triumfować z powodu zmiany planów przez Moskwę. Może się to wprawdzie przyczynić - pisze "FT" - do zmniejszenia energetycznej zależności UE od Rosji, ale jednocześnie kraje unijne muszą zacząć rozglądać się za innymi źródłami dostaw gazu.
Mający liczyć 3600 km South Stream - wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI - miał zapewnić dostawy gazu z Rosji do Europy Środkowej i Południowej z ominięciem Ukrainy.