Felieton Gwiazdowskiego: Ekonomiczna herezja
Czy stopy procentowe NBP powinny wynosić ponad 10 procent - jak uważa Pani Profesor Joanna Tyrowicz? I czy powinna zająć się jej słowami prokuratura - jak uważa NBP i paru członków RPP?
Zacznijmy od sprawy drugiej - straszenia członków RPP prokuraturą i odpowiedzialnością karną za to co mówi publicznie. Zważywszy, że nie są publikowane po miesiącu, czy nawet po trzech miesiącach szczegółowe protokoły z posiedzeń RPP z wypowiedziami jej członków, media pozostają jedynym instrumentem komunikowania się przez jej członków z rynkiem. Jak któryś z nich nie chce uchodzić za durnia ........ decyzje RPP i wypowiedzi jej przewodniczącego - czyli Prezesa NBP, to nie ma innej możliwości poinformowania rynku o tym fakcie.
Oczywiście lepiej byłoby wprowadzić obowiązek publikowania protokołów z wypowiedziami członków RPP na jej posiedzeniach, niż żeby latali oni po mediach. Ale skoro nie - to się trzeba pogodzić z tym, że będą latali.
A wracając do sprawy pierwszej - czyli stóp procentowych. Owszem trzeba było zacząć je podwyższać dużo wcześniej, ale robić to dużo wolniej. Czy jednak, skoro pacjentowi (gospodarce) nie zaaplikowano odpowiedniego lekarstwa odpowiednio dawkowanego w początkowym stadium choroby, to czy można zaaplikować go dużo więcej, jak się choroba rozwinęła, żeby "nadrobić" opóźnienie? Nie.
To że robi to amerykański Fed nie dowodzi niczego. Bo skoro Fed się mylił przez lata drukując bez opamiętania "pierdyliony" dolarów - czego dowodem poziom dzisiejszej inflacji w Stanach Zjednoczonych - to skąd przypuszczenie, że tym razem ma rację, tylko dlatego, że postępuje dokładnie na odwrót niż postępował, skoro sytuacja jest zupełnie inna niż była wówczas, gdy się mylił?
Nie mając poufnych informacji, którymi dysponują Banki Centralne, trudno było rozstrzygnąć, kiedy wybuchnie inflacja, ale że wybuchnie to było pewne jak amen w pacierzu.
Co prawda były Przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej - Ben Bernanke - za drukowanie dolarów dostał w tym roku ekonomicznego Nobla - czyli nagrodę Banku Szwecji imienia Alfreda Nobla w dziedzinie nauk ekonomicznych - ale to trochę tak, jak pokojowa Nagroda Nobla dla Baraka Obamy, de facto za kolor skóry, bo przecież żadnymi działaniami pokojowymi nie zdążył się wykazać.
Oficjalnie Bernanke (oraz Douglas Diamond i Philip H. Dybvig) otrzymał nagrodę za "badania bankowości i kryzysów finansowych", ale mniej oficjalnie, jak stwierdzono podczas uroczystości ogłoszenia kto został laureatem, za "znaczące poprawienie naszego zrozumienia roli banków w gospodarce, zwłaszcza podczas kryzysów finansowych", a w szczególności za wykazanie "dlaczego unikanie upadków banków jest kluczowe". Banki nie mogą upaść żeby nie wiem co robiły.
Rodzi się pytanie, czy wszystkie, czy tylko niektóre, a jak niektóre to które? Ale nie to uprzywilejowanie "świętych krów" jakimi stały się banki jest kluczowe. Dla wysokości stóp procentowych - od których wyszliśmy - kluczowe jest to co się dzieje z realną gospodarką w efekcie manipulowania stopami procentowymi przez banki centralne tak trochę ze szklanej kuli.
Eksperyment drukowania pieniędzy nazywany elegancko "luzowaniem ilościowym" w celu ratowania banków za dużych żeby upaść (to big to fail) doprowadził do zdeformowania gospodarki. Jej centrum stały się "rynki finansowe". Apogeum nastąpiło w pandemii Covid-19. Mimo lockdownów, w grudniu 2020 roku amerykański indeks Dow Jones osiągnął historyczne maksimum. Ale to się nazywało "hossą". Dopiero jak zamiast akcji zaczęło drożeć wszystko inne, Fed rozpoczął cyklu podwyżek stóp procentowych. Ich rezultatem może być recesja, albo przynajmniej duże spowolnienie w gospodarce. Jego prawdopodobieństwo rośnie z każdą kolejną podwyżką stóp procentowych.
Kto na tym straci, a kto zyska? Stracą firmy przemysłowe, usługowe i handlowe. Ale jeszcze bardziej ich klienci i pracownicy. Gdy rosną koszty działalności (także finansowe) firmy próbują przerzucić je na klientów, którzy muszą zapłacić im więcej. Podwyższanie stóp procentowych krótkoterminowo działa więc... proinflacyjnie. Że to herezja? Kiedyś heretycy musieli przebijać się z tezą, że ziemia się kręci wokół słońca.
Ale w pewnym momencie pojawi się bariera popytu. Bo siła nabywcza klientów maleje. Raty za wcześniej dokonane zakupy rosną, obsługa kart kredytowych drożeje, więc zaczynają mniej kupować. Nie mogąc przerzucić na nich rosnących kosztów finansowych, firmy muszą ciąć inne koszty. Kosztów finansowych ciąć nie mogą, bo wcześniej zaciągnięte kredyty muszą spłacać. Więc tną koszty personelu. Nie zatrudniają nowych pracowników, zatrudnieni nie otrzymują podwyżek albo otrzymują wypowiedzenia.
A kto zyskuje? "No zgadnij kotku, kto" - pytał nieodżałowany "Kisiel". Banki zyskują na podwyższaniu stóp procentowych.
Więc radosne nawoływania, żeby zwalczać inflację wywołaną działaniami banków, przy pomocy metod korzystnych dla banków, ale niekorzystnych dla przedsiębiorstw i ludzi to średnio mądry pomysł jest.
Czy to znaczy, że stóp procentowych nie należy podwyższać? Jeśli rząd nie zmieni polityki rozdawania ludziom pieniędzy, to należy podwyższyć stopy. Ale wolniej. I po analizie tego co się zdarzy po chwili wytchnienia dla realnej gospodarki, gdy stopy nie były podwyższane.
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy
(tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji)
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami