Felieton Gwiazdowskiego: Je suis Pablo Morales
Przyjęło się od lat, że jak się chce stanąć po czyjeś albo czegoś stronie od czasu zamachu w 2015 roku w Paryżu na redakcję Charlie Hebdo używa się francuskiego zwrotu "Je suis..." Więc i ja go użyję. Je suis Pablo Morales.
Wielka w sieci chryja wybuchła, jak Szymon Jadczak zidentyfikował kim jest Morales, a na domiar złego ujawnił, że opłacała go "uśmiechnięta" Platforma Obywatelska.
Część oburzenia spadła na "Pablo", część na redaktora Jadczaka. Najmniej na Platformę.
To ja nieśmiało przypomnę, że kilka lat temu mieliśmy podobny przypadek, gdy inna redakcja, przodująca w obronie praworządności, zidentyfikowała, kto się krył za nickiem "Smok05". Tekst był tak ważny, że został nawet udostępniony w bezpłatnym dostępie. Wówczas też wybuchła chryja, ale jakaś mniejsza. Może dlatego, że "Smok" hejtował przeciwników PiS? I był bardziej ideowy - bo robił to za darmo?
Niektórzy wyznawcy niepokalanego charakteru Platformy uznali jednak, że 300 tys. wypłacone Moralesowi przez 8 lat to w sumie żadne pieniądze, zwłaszcza jak się odejmie VAT i podatek dochodowy. A w ogóle to PiS płacił swoim jeszcze więcej w TVP, Morales postępował słusznie, że ludzi obrażał, bo zasłużyli, a Platforma to musiała się w ten sposób bronić przed napaściami. Argumenty żenujące. Bynajmniej nie ze strony anonimowych komentatorów. Ja się postaram o lepsze. Liberalne i... symetryczne.
"Nie zgadzam się z tym co mówisz, ale oddam życie, byś miał prawo to mówić". Nie zgadzam się z wieloma poglądami Woltera, ale to zadanie, którym scharakteryzowała je autorka jego biografii warte jest cytowania. Nawet jeśli sam Wolter w rzeczywistości nigdy go nie wypowiedział w tej formie. "Se non e vero, e ben trovato" - jak mówią z kolei Włosi - "nawet jeśli to nieprawda, to dobrze powiedziana".
Sprawdziłem nawet, że Morales kilkanaście razy mnie też na Twitterze zaczepiał. Ale każdy ma prawo uważać, że ja jest "żałosny". I nawet podzielić się tą swoją opinią z innymi.
Ma on całkowitą rację pisząc w komentarzu do całej tej awantury, że "nikogo nie zmuszam do czytania moich tekstów. Nikogo. Jak się komuś nie podoba, jest tu opcja zablokuj lub wycisz". Właśnie. Na szczęście Elon Musk nie zrealizował jeszcze swojej groźby i tych funkcji nie zlikwidował.
Nie podoba się komuś, co pisał jakiś Morales? Albo Smok05? Albo inny anonim? A podoba się wszystko, co pisało wielu innych bynajmniej nie anonimowo? Ja to "oddam życie, by mieli prawo to pisać"!
Nie podoba mi się tylko to, że musiałem płacić za usługi świadczone przez Moralesa. I to wcale nie dlatego, że akurat płaciła za nie Platforma. Jakby partie finansowały sobie swoich hejterów ze składek swoich członków, tobym w ogóle nie pisał tego felietonu. Ale one zmuszają nas do płacenia podatków, z których część przejmują na "cele statutowe". Tego, że tym "celem" jest hejtowanie przeciwników politycznych też nie będę krytykował. Ostatecznie "celem", i to konstytutywnym, partii politycznych jest "walka o zdobycie władzy i/lub jej utrzymanie". A wiadomo, że świetnym środkiem do tego celu jest niszczenie przeciwników i ich sympatyków. Ale o to pretensje proszę zgłaszać nawet nie do Platformy, tylko do tych, którzy wprowadzili takie przepisy w 1997 roku. Ja je wówczas krytykowałem.
Zanim jednak rzucicie kamieniem w Moralesa, pomyślcie o tych, którzy rozpowszechniali w sieci to, co pisał on i sami pisali rzeczy podobne. Nie byli co prawda na liście płac, ale za to zostają teraz ministrami, dyrektorami, prezesami, czy doradcami. Morales się pod tym względem sfrajerzył. Niech to będzie nauczka dla innych. Bierzcie więcej!
Problemem jest natomiast anonimowość. Tę daje "wolny rynek". Więc nie powinienem się czepiać jako jego zwolennik. Ale przecież państwo musi ponoć "korygować" wady rynku. To może niech skoryguje tę. Rozumiem argumenty, anonimowych użytkowników Twittera, że nie chcą zdradzać się ze swoimi poglądami, z uwagi, na przykład, na pracę. Sam niektórych obserwuję. Niektórzy zresztą prywatnie napisali mi, kim są. Było też kilku takich, którzy początkowo pisali anonimowo (i już wówczas ich obserwowałem, bo pisali ciekawie), a później się ujawnili. Ale oni prezentują swoje poglądy, a nie atakują innych. A to różnica.
Atakowani powinni móc się bronić. A trzeba wiedzieć przed kim. I państwo może to atakowanym zapewnić. A z drugiej strony anonimowość zwiększa zaciekłość. Wiele osób nie pisałoby aż takich bzdur, gdyby nie byli anonimowi. Trudno ni jednak rozstrzygnąć, czy właśnie dlatego, że mają anonimowe konta folgują sobie i piszą więcej, większych bzdur, czy zakładają anonimowe konta po to właśnie, by móc je pisać?
Pamiętajmy jednak proszę, że zasięgi w mediach społecznościowych różnych Smoków i Moralesów byłyby dużo mniejsze i pewnie nikt by się nie przejmował, tym co piszą, gdyby ich nie nagłaśniali inni - bynajmniej nie anonimowi, a nawet bardzo znani. Skoro jednak Parlament Europejskim uchylił właśnie immunitety eurodeputowanym z PiS za udostępnienie czyichś postów, to może coś się zmieni w tej materii?
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy.
Śródtytuły pochodzą od redakcji.