Felieton Gwiazdowskiego: Libertariańska godka

W ramach walki o głosy wyborców w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego mamy kolejną awanturkę. Tym razem o język śląski. Jedni walczą o głosy Ślązaków, a drudzy o głosy "Nieślązaków".

Kiedyś ludziska godoli se po swemu bez żadnej ustawy. No a teraz różne ciule piszą ustawy, jak oni mają godoć.

"Ciutka liberalnej godki"

W państwie, którego obywatele są różnej narodowości i mówią różnymi językami jest to może jeszcze jakoś zrozumiałe w przypadku jego urzędów.

Mamy ciekawy przypadek z naszej historii, która jest najlepszą nauczycielką życia, bo jeszcze nikogo, nigdy, niczego nie nauczyła. Więc tu ciutka liberalnej godki bydzie.

Po pierwszej wojnie - 31 lipca 1924 roku - Sejm uchwalił ustawę o języku państwowym i językach urzędowania rządowych i samorządowych władz administracyjnych. Proszę zwrócić uwagę: o języku państwowym. Nie "polskim". Po rozbiorach, w czasie których w różnych zaborach "języki urzędowania" były różne miało to jakiś sens.

Reklama

Występujące w tytule ustawy odróżnienie "języka państwowego" od "języka urzędowania rządowych i samorządowych władz administracyjnych" też miało jakiś sens.  Wynikało z faktu, że ustawa dopuściła możliwość posługiwania się na niektórych obszarach Rzeczypospolitej językami zamieszkałych na nich mniejszości narodowych.

Przyjęto regułę urzędowania w języku państwowym, za który uznano język polski oraz ustanowiono wyjątki od tej reguły dopuszczające używanie języków macierzystych obywateli polskich narodowości ruskiej (rusińskiej), białoruskiej i litewskiej (art. 2 - 7 ustawy). Prawo używania języka niemieckiego na obszarze województw poznańskiego i pomorskiego regulowała odrębna ustawa.

Ustawa z 31 lipca 1924 roku o języku urzędowania sądów, urzędów prokuratorskich i notariatu dopuszczała używanie języka macierzystego przez obywateli polskich narodowości ruskiej (rusińskiej), białoruskiej i litewskiej przed tymi organami, które podlegało ograniczeniu terytorialnemu do obszaru wymienionych w ustawie województw (poznańskim, pomorskim i śląskim).

Język urzędowania sądów, urzędów prokuratorskich i notariatu na obszarze dwóch pierwszych województw uregulowała następnie ustawa z 31 marca 1925 roku o języku urzędowym sądów, urzędów prokuratorskich i notariuszy w okręgach sądów apelacyjnych w Poznaniu i Toruniu dopuszczająca prawo używania także języka niemieckiego wobec tych organów przez obywateli polskich "których językiem ojczystym jest język niemiecki". Prawo to art. 14 ustawy rozciągał również na obywateli Wolnego Miasta Gdańska.

Status języka polskiego jako języka urzędowania sądów (“języka sądowego") gwarantowało Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 6 lutego 1928 roku - Prawo o ustroju sądów powszechnych, którego art. 10 stanowił, że językiem sądowym jest język polski. Dodano jednak, że "używanie innych języków określają ustawy szczególne".

Odrębne przepisy regulowały język urzędowania na obszarze województwa śląskiego. Zgodnie z art. 4 ustawy z 15 lipca 1920 roku zawierającej Śląski Statut Organiczny do kompetencji Sejmu Śląskiego przekazano "ustawodawstwo o używaniu języka polskiego i niemieckiego w służbie zewnętrznej wszelkich cywilnych władz i urzędów na obszarze Śląska". Kwestię języka urzędowego  i prawa posługiwania się językiem niemieckim doprecyzowało rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z 18 sierpnia 1922 roku - przepisy przejściowe o używaniu języka polskiego w sądownictwie i notariacie w górnośląskiej części Województwa Śląskiego. Ustawą Sejmu Śląskiego z 16 stycznia 1923 roku o języku urzędowym na obszarze Województwa Śląskiego język polski stał się wyłącznym językiem urzędowym władz, urzędów, ciał samorządowych i publicznoprawnych instytucyj, które podlegały Wojewodzie Śląskiemu lub ustawodawstwu Sejmu Śląskiego, ale z pewnymi wyjątkami, dopuszczającymi używanie w urzędowaniu władz cywilnych województwa śląskiego również języka niemieckiego. Niemieckiego. Nie śląskiego.

Ustawę tę zastąpiła ustawa z 16 lipca 1937 roku o języku państwowym władz i urzędów administracyjnych. Ale i ona dopuszczała możliwość posługiwania się pomocniczo językiem niemieckim. Nakazywała ono odpowiednio stosować na obszarze sądu okręgowego w Katowicach przepisy ustawy z 31 marca 1925 roku o języku urzędowym sądów, urzędów prokuratorskich i notariuszy w okręgach sądów apelacyjnych w Poznaniu i Toruniu.

A po drugiej wojnie przyszli komuniści i dekretem z 30 listopada 1945 roku o języku państwowym i językach urzędowania rządowych i samorządowych władz administracyjnych (tytuł taki sam jak w "burżuazyjnej" Polsce międzywojennej) obie te ustawy uchylili. Było to łatwo wytłumaczalne. Otóż trudno było zgodzić się na stosowanie w niektórych urzędach języka niemieckiego.

"Ślązacy też by chcieli mieć ustawę. I ja im się wcale nie dziwię"

Ale "demokratyczne państwo prawne urzeczywistniające zasady sprawiedliwości społecznej" (jak stanowi art. 2 Konstytucji) uchwaliło ustawę z 7 października 1999 roku o języku polskim. Tę wiekopomną ustawę uchwalił "Parlament" (tak jest napisane w ustawie), który wyłonił rząd Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność oraz Unii Wolności, na czele którego stał przyszły Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Uchwalił ją: 

  • zważywszy że język polski stanowi podstawowy element narodowej tożsamości i jest dobrem narodowej kultury,
  • zważywszy na doświadczenie historii, kiedy walka zaborców i okupantów z językiem polskim była narzędziem wynaradawiania,
  • uznając konieczność ochrony tożsamości narodowej w procesie globalizacji,
  • uznając, że polska kultura stanowi wkład w budowę wspólnej, różnorodnej kulturowo Europy, a zachowanie tej kultury i jej rozwój jest możliwy tylko poprzez ochronę języka polskiego,
  • uznając tę ochronę za obowiązek wszystkich organów i instytucji publicznych Rzeczypospolitej Polskiej i powinność jej obywateli.

No to teraz Ślązacy też by chcieli mieć ustawę. I ja im się wcale nie dziwię. Skoro państwo opiekuńcze uchwala ustawy nie tylko o języku "urzędowania", ale także ustawy o języku jako takim, to dlaczego niby nie miałoby uchwalić ustawy o języku śląskim? Że to bzdura? A czy inne ustawy uchwalane przez państwo opiekuńcze nie są bzdurne? Jedna więcej nie robi różnicy.

Robert Gwiazdowski

Autor prezentuje własne poglądy i opnie

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gwiazdowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »