Felieton Gwiazdowskiego: Pieniądze szczęścia nie dają. Są jedynie środkiem płatniczym

"Pieniądze szczęścia nie dają". Dopiero zakupy - jak podpowiadają niektóre panie. I tu powstaje pytanie istotne dla dalszych rozważań o... reparacjach wojennych od Niemiec. Czy chodzi o "zakupy" jako sam proces kupowania - bez względu na to, że wylądują w szafie - czy chodzi o wymianę za pomocą pieniędzy efektów swojej pracy (wcześniej spieniężonych) na efekty pracy innych, które są dla nas w danym momencie bardziej użyteczne?

Jakbym był kanclerzem Niemiec, to bym wysłał do Polski konwój ciężarówek załadowanych markami - myślę, że nie spalili wszystkich jak wprowadzali euro. Z  liścikiem, że po euro to trzeba się zwrócić do Europejskiego Banku Centralnego, bo Niemcy sami to nie są emitentem tej waluty. A zważywszy, że dla lepszego efektu propagandowego domagamy się 6 (ponad) bilionów złotych (a nie raptem 1,3 biliona euro), to może do Narodowego Banku Polskiego, który te złote drukuje. I całkiem nieźle mu to idzie.

Pieniądze nie są wartością samą w sobie

Więc proszę pamiętać, że pieniądze szczęścia nie dają. Są jedynie środkiem płatniczym. Miernikiem wartości, a nie wartością samą w sobie. Naszym "pieniądzem" jest nasza praca. A ich ilość zależy od wartości naszych usług, jakie potrafimy zaoferować rynkowi, za tyle, na ile ten rynek je wycenia. To - jak pisał Adam Smith w Bogactwie Narodów - "roczna praca każdego narodu jest funduszem, który zaopatruje go we wszystkie rzeczy konieczne i przydatne w życiu", a jego wysokość "zależy od umiejętności, sprawności i znawstwa, z jakim swą pracę zazwyczaj wykonywa i od stosunku liczby tych, którzy pracują użytecznie, do liczby tych, którzy tego nie czynią".

Reklama

Niemcy po wojnie z dość dużą sprawnością i znawstwem wykonywali swą pracę. W odróżnieniu od nas. Konrad Adenauer i Ludwig Erhardt im to umożliwili. Tacy trochę neoliberałowie. Ze szkoły fryburskiej. Gdyby po wojnie rządzili w RFN socjaliści, to by mieli dobrobyt taki sam jak w NRD.

Za komuny nie było nam w Polsce dane się wykazać. Ale od 30 lat już możemy. I co? Neoliberał (nawet ordoliberał - jak w Niemczech) brzmi u nas jak obelga. Mimo to, polscy przedsiębiorcy dają jednak jakoś radę. Konkurują coraz śmielej na rynkach zagranicznych - także z przedsiębiorcami niemieckimi. Chociaż kolejne rządy im w tym przeszkadzają.

I -  co ważne - zrobili to bez pieniędzy!!! Dzięki "umiejętności, sprawności i znawstwa", z jakim swą pracę przez te lata wykonywali. Pamiętajmy, że bez pieniędzy poziom życia w Polsce poprawiał się po 1989 roku szybciej i bardziej niż we wschodnich landach niemieckich. Pomimo ciężarówek marek, a później euro, które płynęły w Niemczech z zachodu na wschód. I było na tych ciężarówkach znacznie więcej niż 6 bilionów (w przeliczeniu na złote). Bo w sumie to ponad 10.

Na co bym wydał pieniądze, jakbym wygrał w Lotto?

Czy ci przedsiębiorcy mogliby liczyć na zmniejszenie podatków - jakbyśmy dostali te reparacje - żeby zwiększyć swoją konkurencyjność w stosunku do przedsiębiorców niemieckich? Czy mogliby liczyć na szybkie zbudowanie elektrowni atomowej, a jeszcze lepiej  kilkunastu małych? Na obniżenie cen energii w związku z tym? Na zwiększenie przepustowości portów i autostrad? Poprawę punktualności kolei?

Wyobraźmy sobie, że PiS te pieniądze dostanie i rozkradnie tylko połowę - bo "przecież się dzieli". I suweren dostanie, zgodnie z obietnicą, nie tylko czternastą, ale i dwudziestą czwartą emeryturę. Zastanówmy się: "na co bym wydał pieniądze, jakbym wygrał w Lotto"? Bo choć prawdopodobieństwo wygrania w Lotto jest pewnie porównywalne z wygraniem reparacji od Niemiec, to jednak - jak w starym żydowskim dowcipie - Jahwe mówi do Moszego modlącego się o wygraną na loterii: "Ty daj mi szansę, ty kup los". I może coś jest jednak na rzeczy, bo niejaki Judah Ari Gross na łamach "The Times of Israel" napisał, że Polacy chcą pieniądze za pomordowanych przez siebie Żydów". Co może świadczyć, że jednak niektórzy nie wykluczają, że się nam może coś tam uda wymodlić, jak już ten los kupiliśmy - bo inaczej aż takich głupot by chyba nie pisali?

Więc co byście zrobili z wygraną w Lotto? Ile osób odpowie: "ociepliłbym dom"? "Postawiłbym wiatrak"? "Zrobiłbym małą przydomową biogazownię"? Większość ludzi te pieniądze by przepuściła. I PiS zrobi tak samo.

I tu powraca polityka. Wszechobecna i dominująca. Ponoć Niemcy muszą Polsce zapłacić, bo gdyby nie pokonali nas w 1929 roku, to Polska byłaby w Europie "hegemonem", a nie oni. Hegemonem! I jakoś nie przeszkadza temu twierdzeniu fakt, że ten potencjalny hegemon dostał łupnia, a jego przywódcy uciekli do Rumunii. Gdyby nie Niemcy, to oni by zostali. I robiliby to samo, co robili w latach 1919-1939. To jak byśmy mogli niby zostać tym hegemonem? Niestety, nawet jakbyśmy jakieś pieniądze otrzymali (ostatecznie zawierzyliśmy Polskę Maryi, więc możemy  liczyć na cud) to "grupa rekonstrukcyjna sanacji" - jak nazywany bywa czasem obóz PiS - robiła będzie to samo, co robiła w latach 2016-2022. Takich tytułów płatniczych, jak "respiratory" pojawi się  więcej. Ale będą się dzielić. Więc będzie inflacja. Bo ci, którzy wygrywali w Lotto, rzadko kiedy umieli z sensem wydać wygrane pieniądze.

Robert Gwiazdowski

Adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy

(tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji)

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gwiazdowski | reparacje wojenne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »