Felieton Gwiazdowskiego: Pokaż lekarzu, co masz w garażu

Zastanawiam się czy głupsza jest propozycja Konfederacji wprowadzenia „bonu zdrowotnego” o wartości 4.340 zł, czy głupsze są histeryczne reakcje na ten pomysł?

Bon to może być edukacyjny.  Wiemy, ile wydajemy na edukację, ile dzieci chodzi do szkoły, dzielimy pierwsze przez drugie, rodzic dostaje bon, którym sam płaci szkole, do której posyła dzieci. Wszystkie dzieci uczą się tego samego, nauka matematyki jednego, nie wpływa na koszt nauki drugiego.

Zdrowotne to może być ubezpieczenie. Bo jedni przez lata nie chorują w ogóle, inni mają grypę, a jeszcze inni raka. A ktoś może mieć poważny wypadek. W takim systemie to nie pacjent płaci za siebie lekarzowi jakimś bonem, tylko ubezpieczyciel. Płaci za leczenie raka i pobyty na OIOM ze składek/podatków płaconych przez tych, którzy nie chorują w ogóle, albo mniej.

Reklama

Ubezpieczycielem głównym jest państwo. Po pierwsze dlatego, że nie musi robić żadnych obliczeń aktuarialnych i indywidualnie wyceniać ryzyk. Ma statystyki, ile osób w populacji na co choruje i ile kosztuje ich leczenie. Więc wie ile ma ściągnąć na ten cel pieniędzy.  Lepiej, by to były podatki niż składki, bo zauważę nieśmiało, że inwestorzy giełdowi, właściciele spółek żyjący z dywidendy, czy właściciele nieruchomości żyjący z czynszu też chorują. A składek nie płacą. To znaczy płacą - bo gdzieś tam mają jakiś malutki etacik, żeby mieć ubezpieczenie. Zdrowotne właśnie. Emerytalny się nie przejmują.

Problem jest w tym, jak się te pieniądze wydaje. Lepiej wydają je ci, którzy zarabiają na tym, że wydadzą mniej na to samo.

I zostawmy korupcję.  Otóż jedni negocjują ceny lepiej a inni gorzej. Nawet jak jest to ich interes. A najgorzej jest wówczas, jak to nie jest ich interes. 

Źródło problemu tkwi w sposobie wydawania pieniędzy

Miałem w życiu epizod, że byłem współwłaścicielem kliniki. Rezonans magnetyczny kupiliśmy za połowę ceny, którą trzy miesiące wcześniej zapłacił publiczny szpital. Nie dlatego, że lekarze z tego szpitala dostali od sprzedawcy jakąś łapówkę, tylko dlatego, że my mieliśmy zespół profesjonalnych negocjatorów, a lekarze: (i) się na tym nie znali, (ii) więcej by się musieli narobić, a (iii) nic z tego nie mieli.

Milton Friedman, autor koncepcji bonu edukacyjnego, pisał, że źródło problemów tkwi właśnie w sposobie wydawania pieniędzy. Wydajemy pieniądze własne lub cudze. Wydajemy je na siebie lub na kogoś innego. Połączenie tych dwóch par alternatyw daje w sumie cztery warianty:

  1. wydajemy na siebie nasze własne pieniądze. Mamy wówczas najsilniejszy bodziec, by, jak najmniej wydając, jak najwięcej uzyskać.
  2. wydajemy własne pieniądze na kogoś innego, robiąc na przykład prezenty gwiazdkowe. Mamy wówczas bodziec tak samo silny, jak w wariancie 1, aby wydawać oszczędnie, ale już nie tak silny, by otrzymać w zamian za wydane pieniądze maksymalnie dużo.
  3. wydajemy cudze pieniądze na siebie - na przykład jemy obiad na rachunek firmy. Nie mamy wówczas żadnego bodźca, by rachunek był niski, ale mamy silny bodziec, by otrzymać w zamian coś, co jest warte wydanych pieniędzy.
  4. wydajemy nie swoje pieniądze na kogoś innego, na przykład płacimy z rachunku firmy za czyjś obiad. Mamy wówczas niewielką skłonność zarówno do oszczędnego wydawania, jak i do zachowania szczególnej staranności, by nasz gość zjadł możliwie najlepiej.

Wszystkie programy opieki społecznej - w tym opieki zdrowotnej - stanowią realizację wariantu trzeciego albo czwartego, co jest głównym źródłem ich wad.

Niektórzy zaczęli ścigać się w robieniu memów

W przypadku rezonansu magnetycznego gdy o jego zakupie decydują lekarze, którzy będą z niego korzystać to przynajmniej mają bodziec, żeby był jak najlepszy. Ale jak sami nie będą z niego korzystać to już nie za bardzo.

Pacjenci, którzy przychodzili do naszego szpitala, nie skandowali: "pokaż lekarzu co masz w  garażu". Politycy też nie mieli jak się tym interesować, ani podjudzać pacjentów przy pomocy opłacanych dziennikarzy przeciwko lekarzom, którzy nie mieli prywatnych gabinetów, i nie rozmawiali z pacjentami o pieniądzach, którzy płacili w kasie i dostawali za to faktury.

Połowa Polaków korzysta z prywatnych usług medycznych. Co robimy? Pytamy znajomych, przeglądamy Internet, szukamy lekarza, który ma opinię dobrego fachowca w tym, co nam dolega. A potem sprawdzamy cenę. Gdyby były ubezpieczenia, sprawdzilibyśmy, czy wybrany przez nas lekarz, ma umowę z NFZ. Nie płacilibyśmy mu naszym "bonem" opiewającym na 4.340 zł - jak wyskoczyła Konfederacja - na którym po wizycie zostanie nam 4.090 zł. Płaciłby ubezpieczyciel. I lekarz nie mógłby wystawić ubezpieczycielowi faktury, za zabieg czy operację, którą przeprowadziły w państwowym szpitalu. 

Nie sposób jednak nie spostrzec, że niektórzy, zdruzgotani tym, że nie wszyscy chcą żyć tak jak oni, tylko jak sami chcą, zaczęli ścigać się w robieniu memów o tym głupim pomyśle Konfederacji. Bo przecież sami pomysłów nie mają żadnych. Poza przekonaniem, że bez Niedzielskiego, Szumowskiego, Kopacz czy Arłukowicza ludzie nie będą mieć szans na wizytę u lekarza i będą umierali "pod mostem". (A bez Czarnka, czy Giertycha to się pisać i czytać nie nauczą). Tylko składkę należy podwyższyć, bo pieniędzy brakuje i już zaraz potem będzie gites.

Po tych prześmiewczych memach Konfa się już nie podniesie. Jej zwolennicy zagłosują na Platformę (pal sześć domek z trawnikiem i dwa samochody). Ministrem zdrowia znów będzie mogła zostać pani, której przodkowie  - jak się sama wyraziła - rzucali kamieniami w dinozaury. Hurraaa!

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »